34. Mówił o tobie wiele razy.

22 2 0
                                    

— Idę zapalić. — Conor nachylił się nad moim uchem, po czym cmoknął mnie przelotnie w policzek i wstał z fotela.

Sara szalała na parkiecie z koleżanką, Sam tańczył z Magnolią, a ja i Tyler zostaliśmy w loży. Przysunęłam się do niego, zabierając ze sobą drinka. Było po drugiej, a to był mój pierwszy drink po dłuższej przerwie. Postanowiłam pić z głową, by Conor nie musiał mnie później niańczyć, a kac rozsadzać głowy następnego dnia.

— To co, za mamusię, za tatusia, za szczęście i przyjaźnie? — Tyler uniósł kieliszek w geście toastu. Ciemne włosy układały się w każdą możliwą stronę, a na przystojnej twarzy malował się szeroki uśmiech.

Tyler Bennett jak zawsze prezentował się nienagannie. Niebieska koszula na długi rękaw, czarne jeansy i tego samego koloru adidasy. Miał lekko przekrwione oczy i patrzył się na mnie w taki sposób jak się patrzył, gdy wypił o kilka kieliszków za dużo.

— Dużo już tych toastów zdążyłeś wznieść, co? — To nie miała być żadna chamska uwaga i byłam pewna, że on też o tym wiedział. Poza tym Tyler miał do siebie ogromny dystans i coś takiego na pewno by go nie uraziło.

— Trochę. — Wzruszył nonszalancko ramionami, po czym przechylił kieliszek do ust, bez problemu go zerując. — Anderson jest z tobą zajebiście szczęśliwy.

Zmienił nagle temat. Dla niego przyjaźń była czymś naprawdę cennym i ważnym. Nigdy tego nie ukrywał, a nawet lubił głośno o tym mówić. To zapewne dlatego podjął temat Conora. No i dlatego że był wstawiony.

— Ja też jestem z nim szczęśliwa. — Samo wypowiedzenie tych słów na głos sprawiło, że się uśmiechnęłam.

Miłość robiła z ludzi marionetki. Lalki na sznurkach, którymi dyrygowała. Które robiły rzeczy nieprzemyślane, szalone i niezależne od nich samych. Miłości nie dało się zrozumieć. Ją trzeba przeżyć.

— Pamiętam jak podrzucał ci te karteczki. — Zaśmiał się. Słowa, które wypowiedział przebiły się przez głośną muzykę. Odbijały się w mojej głowie niczym echo. — Angażował w to nawet mnie i Sama.

— Serio?

To, że byłam w szoku to chyba mało powiedziane. To, że Conor nie ukrywał tego co do mnie czuł, że dzielił się tym ze swoimi przyjaciółmi... Troszeczkę mnie to rozczuliło.

— Mówił wam o mnie? — Chyba byłam bardziej pijana niż się czułam. Na trzeźwo bym o to nie zapytała.

Byłabym tak samo ciekawa, ale nie na tyle odważna, żeby poruszyć ten temat. Tak samo jak Tyler na trzeźwo by mi tego nie powiedział. Teraz przez najbliższy czas w mojej głowie będą krążyły jego słowa.

— Mówił o tobie wiele razy. — Zagryzłam instynktownie wargę. Pomrugałam energicznie oczami, aby odgonić łzy.

Jeśli miałam jakiekolwiek wątpliwości co do naszej relacji to to powinno być dla mnie najlepszym zapewnieniem, że tworzyliśmy coś szczerego.

— Pogadajmy teraz o tobie. — Zmieniłam temat. Tyler oparł brodę na zgiętej w łokciu ręce, którą położył na stoliku. — Coś cię gryzie. Możesz mi powiedzieć.

— Wszystko jest w porządku. — Posłałam mu spojrzenie, mówiące „nie wierzę ci". — Daj spokój, Evans. — Przewrócił oczami. — Co to klub złamanych serc?

— Czyli o to chodzi. — Oczywiście, że o to chodziło. Wyzerował kieliszek whiskey, by nie musieć odpowiadać.

Może nie byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, którzy zwierzali się sobie z problemów, wypłakiwali w ramię i planowali wspólną zemstę na swoich wrogach, ale byliśmy pijanymi nastolatkami, którzy potrzebowali się wygadać nawet jeśli się tego wypieraliśmy.

lost soulsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz