— Idę zapalić. — Conor nachylił się nad moim uchem, po czym cmoknął mnie przelotnie w policzek i wstał z fotela.
Sara szalała na parkiecie z koleżanką, Sam tańczył z Magnolią, a ja i Tyler zostaliśmy w loży. Przysunęłam się do niego, zabierając ze sobą drinka. Było po drugiej, a to był mój pierwszy drink po dłuższej przerwie. Postanowiłam pić z głową, by Conor nie musiał mnie później niańczyć, a kac rozsadzać głowy następnego dnia.
— To co, za mamusię, za tatusia, za szczęście i przyjaźnie? — Tyler uniósł kieliszek w geście toastu. Ciemne włosy układały się w każdą możliwą stronę, a na przystojnej twarzy malował się szeroki uśmiech.
Tyler Bennett jak zawsze prezentował się nienagannie. Niebieska koszula na długi rękaw, czarne jeansy i tego samego koloru adidasy. Miał lekko przekrwione oczy i patrzył się na mnie w taki sposób jak się patrzył, gdy wypił o kilka kieliszków za dużo.
— Dużo już tych toastów zdążyłeś wznieść, co? — To nie miała być żadna chamska uwaga i byłam pewna, że on też o tym wiedział. Poza tym Tyler miał do siebie ogromny dystans i coś takiego na pewno by go nie uraziło.
— Trochę. — Wzruszył nonszalancko ramionami, po czym przechylił kieliszek do ust, bez problemu go zerując. — Anderson jest z tobą zajebiście szczęśliwy.
Zmienił nagle temat. Dla niego przyjaźń była czymś naprawdę cennym i ważnym. Nigdy tego nie ukrywał, a nawet lubił głośno o tym mówić. To zapewne dlatego podjął temat Conora. No i dlatego że był wstawiony.
— Ja też jestem z nim szczęśliwa. — Samo wypowiedzenie tych słów na głos sprawiło, że się uśmiechnęłam.
Miłość robiła z ludzi marionetki. Lalki na sznurkach, którymi dyrygowała. Które robiły rzeczy nieprzemyślane, szalone i niezależne od nich samych. Miłości nie dało się zrozumieć. Ją trzeba przeżyć.
— Pamiętam jak podrzucał ci te karteczki. — Zaśmiał się. Słowa, które wypowiedział przebiły się przez głośną muzykę. Odbijały się w mojej głowie niczym echo. — Angażował w to nawet mnie i Sama.
— Serio?
To, że byłam w szoku to chyba mało powiedziane. To, że Conor nie ukrywał tego co do mnie czuł, że dzielił się tym ze swoimi przyjaciółmi... Troszeczkę mnie to rozczuliło.
— Mówił wam o mnie? — Chyba byłam bardziej pijana niż się czułam. Na trzeźwo bym o to nie zapytała.
Byłabym tak samo ciekawa, ale nie na tyle odważna, żeby poruszyć ten temat. Tak samo jak Tyler na trzeźwo by mi tego nie powiedział. Teraz przez najbliższy czas w mojej głowie będą krążyły jego słowa.
— Mówił o tobie wiele razy. — Zagryzłam instynktownie wargę. Pomrugałam energicznie oczami, aby odgonić łzy.
Jeśli miałam jakiekolwiek wątpliwości co do naszej relacji to to powinno być dla mnie najlepszym zapewnieniem, że tworzyliśmy coś szczerego.
— Pogadajmy teraz o tobie. — Zmieniłam temat. Tyler oparł brodę na zgiętej w łokciu ręce, którą położył na stoliku. — Coś cię gryzie. Możesz mi powiedzieć.
— Wszystko jest w porządku. — Posłałam mu spojrzenie, mówiące „nie wierzę ci". — Daj spokój, Evans. — Przewrócił oczami. — Co to klub złamanych serc?
— Czyli o to chodzi. — Oczywiście, że o to chodziło. Wyzerował kieliszek whiskey, by nie musieć odpowiadać.
Może nie byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, którzy zwierzali się sobie z problemów, wypłakiwali w ramię i planowali wspólną zemstę na swoich wrogach, ale byliśmy pijanymi nastolatkami, którzy potrzebowali się wygadać nawet jeśli się tego wypieraliśmy.
CZYTASZ
lost souls
Ficção AdolescenteByliśmy tylko zagubionymi duszami, które próbowały odnaleźć się w otaczającym ich chaosie.