14. Nie można tego opisać słowami.

101 5 2
                                    

— Mam na weekend wolną chatę, więc plan jest taki — spojrzałam na Samuela, który rozpoczął swoją przemowę. — W piątek niezobowiązująca domówka u mnie, w sobotę porządna impreza z okazji Mikołajek też u mnie, a w niedzielę będziemy wszyscy razem leczyć kaca nie koniecznie u mnie.

Jakbym ja została sama w domu to spędziłabym ten czas dużo inaczej. Pewnie zrobiłabym zapas niezdrowego jedzenia, zaprosiła Sarę i przez cały weekend oglądałybyśmy Netflixa. Coś pięknego.

Poza tym kto robił z okazji Mikołajek huczną imprezę? Z reguły ten dzień spędzałam w szkole, gdzie wymienialiśmy się z przyjaciółmi drobnymi upominkami, a później z rodziną, grając w jakieś planszówki, oglądając razem film lub wyjeżdżając z domu. W tym roku szósty grudnia wypadał w sobotę.

— Brzmi jak plan idealny. — Poparł go Tyler, który siedział obok mnie z głową opartą o drewniany stolik.

Tak jakoś wyszło, że długą przerwę spędzaliśmy we trójkę na podwórku za szkołą. Magnolia i Sam dalej ze sobą nie rozmawiali, Sary nie było dzisiaj w szkole, a Conor poprawiał jakiś sprawdzian.

— Mina Camili mówi co innego. — Mierzyliśmy się z Samuelem spojrzeniami. To akurat była moja typowa mina bez względu na to jaki miałam w danym momencie nastrój.

— Po jednej imprezie dochodzę do siebie przez przynajmniej dwa dni. — Zaczęłam się tłumaczyć. — Wyobraź sobie co będzie po dwóch imprezach. — Tyler zaczął się ze mnie nabijać.

Nie chodziło o to, że miałam słabą głowę. Potrafiłam wypić naprawdę dużo i mieć świadomość tego co robiłam. Moim jedynym problemem był kac, który pokonywał mnie za każdym razem.

— W piątek nie musisz pić. — Uwielbiałam rady Sama. Zazwyczaj były bezsensowne i nigdy z nich nie korzystałam, ale doceniałam, że się starał.

— Jasne, oboje wiemy jak to się skończy. — Wywróciłam oczami, a on odpowiedział mi na to dziarskim uśmiechem.

Nie potrafiłam przypomnieć sobie imprezy, na której alkohol nie lał by się strumieniami, nie grałaby głośno muzyka i nie pojawiłoby się pół szkoły. To trochę tak jakby ktoś poszedł na urodziny, na których nie byłoby tortu.

— Błagam, pilnujcie mnie tylko bym znowu nie rozwalił okna głową. — Tyler był idealnym przykładem czego nie robiło się na imprezach. W tych sprawach przebijał nas wszystkich.

— Hejka. — Uniosłam wzrok ponad głowę Samuela i natrafiłam na twarz Magnolii. Posłałam w jej stronę uśmiech, który odwzajemniła. — Sam, mogę z tobą porozmawiać?

— Jestem trochę zajęty. — Nawet na nią nie spojrzał. Wyciągnął zamiast tego telefon i udawał, że coś sprawdzał.

Spojrzeliśmy na siebie z Tylerem. Przyznanie, że było niekomfortowo było chyba najdelikatniejszym stwierdzeniem. Sytuacja była też o tyle trudna, że lubiłam i Magnolię i Samuela, a obecnie gdy byłam z jednym to nie mogłam być z drugim, bo unikali się jak ognia.

— Proszę, bardzo mi na tym zależy. — Było mi jej szkoda, bo próbowała wyciągnąć do niego rękę, a Sam jej to znacznie utrudniał. — Naprawdę cię przepraszam.

To wystarczyło, żeby spojrzenie chłopaka się zmieniło. Prawdopodobnie to była ich ostatnia szansa, by mogli szczerze porozmawiać i zawalczyć o ich związek. A ja w tamtym momencie niczego nie pragnęłam bardziej.

— Tyler, pomożesz mi poszukać Sary? — Chciałam dać im trochę prywatności, bo poruszanie prywatnych spraw, gdy obok siedzieli inni raczej nie było pomocne.

— Przecież sama mówiłaś, że jej dzisiaj nie będzie. — Posłałam mu jednoznaczne spojrzenie, bo najwyraźniej nie zrozumiał o co mi wcześniej chodziło. — Ale może przyszła, więc lepiej to sprawdźmy. — Skinął do mnie głową, a następnie wstał z ławki. — Ja biorę damską toaletę a ty męską.

lost soulsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz