Rozdział 4

3.8K 284 93
                                    

Mackenzie

Padałam z nóg. Dzisiejszy dzień okazał się naprawdę ciężki. Potrzebowałam gorącej kąpieli, która pomogłaby mi nieco odzyskać siły i pomyśleć, co chciałabym zrobić z resztą wolnego czasu. Już nie mogłam się doczekać, aż dotrę do mieszkania i skryję w chłodnych murach. Upał tego dnia wyjątkowo dawał mi się we znaki, co zdarzało się niezwykle rzadko.

- Mackenzie! – Usłyszałam i w pierwszym momencie pomyślałam, że umysł zaczął płatać mi figle. – Zaczekaj!

Przystanęłam, oglądając się przez ramię. Kiedy dostrzegłam pędzącego w moją stronę Jake'a Russo, oniemiałam. Mimo że założył zwykłe, sprane dżinsy i ciemny T-shirt, wyglądał nieprzyzwoicie dobrze. Nie potrafiłam tego nie zauważyć, za to on nie musiał o tym wiedzieć, prawda?

- Cześć – przywitał się, przyglądając zza ciemnych szkieł okularów. – Skończyłaś pracę? – spytał bezceremonialnie.

- Tak – wymamrotałam, obniżając wzrok na napięte mięśnie ramion, na których widniały tatuaże. Jakoś nigdy nie przykładałam wagi do tych ozdób ciała, ale na Jake'u wyglądały nieźle. Czy istniało cokolwiek, co miał na sobie, a prezentowało się nie tak, jak powinno? – A ty mnie śledzisz – stwierdziłam, czym go rozbawiłam.

Cholera, nawet jego śmiech zdawał się całkiem przyjemny. Naprawdę byłam zmęczona, skoro dochodziłam do tak głupich wniosków. Nie powinnam się interesować takim mężczyzną, jak Jake.

- Gdybym cię śledził, to nawet byś tego nie zauważyła – obwieścił z niezwykłą pewnością siebie. – Wracasz do domu?

- Nie, pod most – sarknęłam, na co głos Jake'a znów zawibrował od śmiechu. – Tak, idę odpocząć. Czego ode mnie chcesz? – zapytałam, kiedy nadal stał nade mną, przeszywając mnie spojrzeniem

Mimo panującego upału poczułam delikatny dreszcz na karku.

- Zapytać o wieczór. Może, gdy nabierzesz sił, to umówilibyśmy się na bilard i piwo? Znam fajny lokal, w którym nie ma tłoku, więc moglibyśmy razem spędzić miło czas – poprosił.

W ogóle nie nawiązał do faktu, że miałam się do niego odezwać, a tego nie zrobiłam.

- Nie wiem, czy to jest najlepszy pomysł. – Próbowałam go zniechęcić, chociaż mnie kusiło, aby na chwilę sobie odpuścić i przystać na propozycję Russo.

Seksownego pana Russo.

- Nie zmuszę cię, jeśli naprawdę nie chcesz. – Jake westchnął, a ja obserwowałam, jak jego klatka piersiowa unosiła się i powoli opadała. – Jednak liczyłem, że...

- W porządku. – Skinęłam głową, nie wiedząc, kogo bardziej zaskoczyłam: siebie czy jego. – Napiszę do ciebie około ósmej. Czy dziewiąta ci odpowiada?

- Mówisz poważnie? – Brwi Jake'a wystrzeliły do góry.

- Jeśli nagle zmieniłeś zdanie, to nie – rzuciłam odrobinę uszczypliwie.

Naprawdę musiałam jak najszybciej dotrzeć do domu. Potrzebowałam prysznica i chwili wytchnienia.

- Absolutnie nie! Chętnie odprowadziłbym cię, ale...

- Ale to nie byłby najlepszy pomysł – rzuciłam krótko, z nikłym uśmiechem. – Pójdę już. Jeśli mam się stawić w tym pubie wieczorem, to nie zostało mi zbyt wiele czasu.

- Nie mogę się doczekać.

- Do zobaczenia – pożegnałam się i odeszłam.

Po prysznicu położyłam się na sofie w salonie i nawet nie wiem, kiedy odleciałam. Gdy obudziłam się o siódmej trzydzieści, zerwałam się na równe nogi. Serce mi dudniło, odbijając się od żeber. Zlokalizowałam telefon i poszukałam numer do Jake'a, który po pamiętnym popołudniu wpisałam w kontakty. Przez myśl mi przeszło, żeby go powiadomić, że jednak nie dam rady pojawić się w pubie, ale niemal natychmiast zrezygnowałam z tego pomysłu. Przecież nie wiązałam z nim żadnej przyszłości. Ot, zwykłe wyjście z mężczyzną, który lada moment i tak opuszczał Miami, i z którym prawdopodobnie więcej się nie zobaczę. Nie zamierzałam pójść z nim do łóżka, co to, to nie. Nie chciałam bawić się w przygody na jedną noc, a taki wyskok nie byłby niczym innym. Za to mogłam wyjść i przez kilka godzin cieszyć się towarzystwem przystojnego faceta, wypić kilka piw i zagrać w bilard.

(Nie)planowana misja (BRACIA RUSSO #2) -ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz