Rozdział 27

2.8K 271 74
                                    

Mackenzie

Nie mogłam uwierzyć, że takie słowa padły z ust Jake'a. To było po prostu absurdalne... i takie do niego pasujące. Po tym, jak zniknęłam we wnętrzu domu, a on został na werandzie, sprawdziłam, co się działo z Rose. Babcia się dobrze trzymała, nawet tryskała humorem. Oglądała te swoje seriale i poprosiła, abym się do niej przyłączyła, więc to zrobiłam. O dziwo nie zaczęła mnie wypytywać o Jake'a. Nie zdołałabym powstrzymać cisnącego się na twarz grymasu bólu, który pojawiał się na niej na samo wspomnienie mężczyzny. Sama potrafiłam zachować się jak suka, ale jego słowa bardzo mnie zabolały. Oczywiście nie zamierzałam się przyznać, jak bardzo, nie chciałam dać Jake'owi takiej władzy nade mną. Już i tak urosła do niebotycznych rozmiarów; wystarczających, by mnie zniszczyć.

Przyrządziłam lekką kolację, lecz w niej nie uczestniczyłam. Wykpiłam się bólem głowy i złym samopoczuciem. Rose rzuciła mi zaniepokojone spojrzenie. Najwyraźniej się zastanawiała, czy kłamałam, czy też mówiłam prawdę. Zezowała też na Jake'a, który udawał, że nie istnieję, czyli robił to, co mu świetnie wychodziło przez ostatnie kilka dni. Jednak tym razem nie chciałam na niego patrzeć, to było ponad moje siły.

A teraz znów nie potrafiłam zasnąć. Czułam się, jakby zwaliły mi się na głowę wszelkie problemy świata. Tak naprawdę moim problemem był tylko Jake Russo i jego niechęć do mnie. Nie wiedziałam, ile jeszcze potrwa nasz pobyt na farmie. Musiałam porozmawiać z szeryfem, popytać, czy natrafili na nowe tropy. Nie mogłam zostawić babci samej, gdy groziło jej niebezpieczeństwo.

Wstałam z łóżka, wiedząc, że i tak nie zasnę. Po cichu opuściłam sypialnię i zeszłam na dół. Potrzebowałam odetchnąć świeżym powietrzem, chociaż nie sądziłam, żeby mi to wiele pomogło. Gdy otworzyłam frontowe drzwi, omal nie krzyknęłam. Na werandzie, oparty o barierkę, stał Jake. I patrzył prosto na mnie tym swoim nieprzenikliwym wzrokiem. Znieruchomiałam, nie mając pojęcia, jak się zachować.

- Nie możesz spać? – Usłyszałam i drgnęłam na sam dźwięk jego głosu, który docierał do każdej komórki mojego ciała.

- Nie spodziewałam się ciebie tutaj – odparłam, nie udzielając mu odpowiedzi na pytanie. – Nie zamierzam zakłócać ci spokoju.

- Zaczekaj – odezwał się, zanim zdążyłam zniknąć. – Proszę – dodał, kiedy tylko obdarzyłam go zbaraniałym wzrokiem. – Chyba najwyższa pora, żebyśmy porozmawiali jak dwoje dorosłych ludzi – westchnął.

Powinnam tryumfować, ale nie było nad czym. Miałam dosyć. Dosyć tej chorej, napiętej sytuacji między nami. Dosyć samej siebie i tego, że popełniłam karygodny błąd, przez co stojący przede mną mężczyzna ledwo mnie tolerował. Zapracowałam sobie na wszystko, co mnie spotkało.

- Postaram się nie wchodzić ci w drogę, Jake – pierwsza przerwałam ciszę. – Rozumiem, że wolałbyś nie mieć ze mną nic wspólnego...

- Przepraszam cię, Mackenzie – wtrącił, patrząc na mnie przenikliwie.

Nawet w świetle księżyca byłam w stanie to dostrzec.

- Słucham?

Zastygłam niczym słup soli. Może jednak spałam i ta sytuacja tylko mi się przyśniła?

- Nie powinienem cię obrażać. – Miękki głos Jake'a wdzierał się do mojego umysłu. – Przestałem nad sobą panować, a to się nie powinno zdarzyć. Jestem dupkiem.

Milczałam. Nie dlatego, że chciałam napawać się chwilą, podczas której Jake się kajał, lecz dlatego, że zwyczajnie nie wiedziałam, co powiedzieć. Tymczasem on kontynuował:

(Nie)planowana misja (BRACIA RUSSO #2) -ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz