Jake
Nie podobało mi się milczenie Mackenzie, które trwało od kilku dni. Ostatni raz widziałem ją w swoim łóżku, skąd zniknęła, pokrętnie się tłumacząc. Już na przyjęciu – gdy wróciła z toalety – dziwnie się zachowywała, ale po kilku kieliszkach alkoholu wyluzowała. Zamierzałem z nią o tym porozmawiać, jednak nie zdążyłem. W międzyczasie napisała, że przez kilka dni nie da rady się spotkać. Uszanowałem jej decyzję, choć nie było mi to w smak. Polubiłem – nawet bardziej, niż przypuszczałem – spędzanie z nią każdej wolnej chwili. Nie zastanawiałem się, do czego to nas zaprowadzi, mimo że po Charlotte podjąłem decyzję o nieangażowaniu się w stały związek. Po prostu żyłem teraźniejszością, niczego nie planując. Mackenzie powoli kruszyła mur, którym się otoczyłem. A teraz milczała.
Wybrałem jej numer – niestety nie odebrała. Niedługo później uczyniłem to samo, lecz nadal nie uzyskałem satysfakcjonującego mnie rezultatu. W końcu podjąłem decyzję, żeby do niej pojechać. Nie miałem gwarancji, że ją zastanę, jednak co mi szkodziło spróbować? Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Dotarłem pod drzwi Mackenzie i donośnie w nie załomotałem. Żywiłem nadzieję, że żaden z sąsiadów nie wyskoczy z pretensjami, chociaż do ciszy nocnej pozostało jeszcze sporo czasu. Kiedy usłyszałem jakiś szmer, już wiedziałem, że Rudzielec był u siebie, niemniej minęła chwila, a nikt mi nie otworzył. Zapukałem jeszcze raz, tym razem spokojniej. Coś ewidentnie było nie tak. Nie wiedziałem tylko co. Przymierzałem się, żeby zadudnić trzeci raz, ale drzwi w końcu się uchyliły. Kobieta uniosła brwi, gdy mnie spostrzegła.
- Mogę wejść? – zapytałem, pełen złych przeczuć, kiedy przez dłuższy czas nie ruszyła się ani na krok, by przepuścić mnie do środka.
Patrzyła na mnie z dystansem, który mnie zaskoczył.
- Nie mam za dużo czasu – odpowiedziała obojętnym tonem, patrząc mi prosto w oczy.
Co, do jasnej cholery?
- Wejdź. – W końcu przesunęła się na bok.
- Dziwnie się zachowujesz – odezwałem się, ledwo trafiliśmy do salonu. – Od kilku dni milczysz, a ja nie wiem, co się z tobą dzieje.
- Nie przypominam sobie, żebym ci obiecywała meldować się na każdym kroku, Jake. – Chłód w jej głosie przyprawił mnie o ciarki na ciele. Kompletnie nie pojmowałem, co się mogło wydarzyć. To nie była Mackenzie, którą znałem. – W jakim celu tu przyszedłeś?
- Możesz mi wytłumaczyć, o co chodzi? – Uniosłem się, z trudem nad sobą panując.
Intuicja mi podpowiadała, że ta rozmowa nie zakończy się dobrze, a mimo to postanowiłem ją kontynuować. Nie wyszedłbym od Mackenzie, nie wiedząc, dlaczego nagle się zdystansowała.
- Nie domyślasz się? – Spojrzenie Rudzielca aż ociekało ironią. Miałem ochotę podejść i nią potrząsnąć, aby wreszcie wyrzuciła z siebie prawdę, bo czułem się niczym w kiepskiej telenoweli. – Dla mnie to koniec – prychnęła.
- Koniec? – powtórzyłem. – O czym ty...
- Mówisz? – dokończyła. – Jake, dobrze wiesz, na co się umawialiśmy – przypomniała. – Chyba nie sądziłeś, że to przerodzi się w coś więcej? – Jej baczne spojrzenie utknęło na mojej twarzy. – Przecież wiemy, że nie nadajesz się do związku. A ja go nie chcę.
- Słucham? – Wściekłość rozlała się w moim wnętrzu, a jednocześnie odniosłem wrażenie, że to był głupi żart. – Nie nadaję się?
- Bawisz się w katarynkę? – Rudzielec skrzyżował ramiona na piersiach, a gniew zapłonął w jej oczach. – Nie zamierzam ciągnąć tej farsy. Wystarczająco dużo czasu spędziliśmy we własnym towarzystwie. Jestem pewna, że nie będziesz musiał się wysilać, aby znów kogoś zaciągnąć do łóżka.
CZYTASZ
(Nie)planowana misja (BRACIA RUSSO #2) -ZAKOŃCZONA
RomanceJake Russo jest zawodowym żołnierzem, który bierze udział w misjach w Afganistanie. O ile jego podejście do wykonywanych zadań można określić poważnym, o tyle związków i kobiet tak nie traktuje. Mackenzie Harper jest laborantką w jednym ze szpitali...