Rozdział 16

3K 248 97
                                    

Jake

Mackenzie doprowadzała mnie do szału. Wystarczyło, że ledwo otworzyła swoje słodkie usta, a stawał mi tak szybko, że z trudem nad sobą panowałem. Na szczęście, w tym momencie, już nie musiałem, a przynajmniej nie do tego stopnia, jak podczas całego pobytu na farmie. Wsunąłem język pomiędzy jej wargi, a ona go zassała, aż znalazłem się bliżej spełnienia. Chociaż byłem pod wyraźnym wpływem alkoholu, nie chciałem spuścić się w spodnie. Blamaż jak cholera.

Kiedy kobieta odsunęła się ode mnie i spojrzała spod przymrużonych powiek, okraszonych gęstymi rzęsami, naszła mnie myśl, że przez nią zwariuję. Nim znowu zdążyłem ją do siebie przyciągnąć, uklękła, kładąc dłonie na moim rozporku. Syknąłem, ale to był jedyny dźwięk, na który sobie pozwoliłem. Patrzyłem niczym urzeczony, jak Mackenzie wydobyła moją męskość na wierzch i zaczęła składać na niej wilgotne pocałunki. Chwilę później otuliła ustami czubek główki i mocno ją pochłonęła, aż się sobie dziwiłem, że od razu nie doszedłem. Uratował mnie jedynie fakt, że alkohol nieco mnie spowalniał. Wsunąłem dłonie w rude loki, którym światło wpadającego do pokoju księżyca nadało srebrzysty połysk.

Gdy do ust dołączyły palce kobiety, pomyślałem, że trafiłem do nieba. To było lepsze od wszystkiego, co kiedykolwiek sobie wyobrażałem. Spoglądałem z góry, jak Mackenzie raz za razem wsuwała do ust większą połowę członka, który aż błyszczał od jej śliny. Zbliżałem się do ekstazy i postanowiłem dać to Rudzielcowi do zrozumienia.

- Zaraz dojdę! – wycharczałem.

W odpowiedzi Mackenzie jedną dłonią złapała mnie za pośladki, nie przestając pracować ustami. Nie powstrzymałem jęku, gdy trysnąłem prosto w jej gardło. Z zafascynowaniem obserwowałem, jak wszystko przełknęła, nie roniąc ani kropli. Zaraz po tym podniosła się z klęczek i lubieżnie uśmiechnęła. Pociągnęła mnie za rękę, aż stanąłem tyłem do łóżka, a wtedy pchnęła mnie na materac, który ugiął się pod moim ciężarem.

Pożerałem ją wygłodniałym wzrokiem, kiedy przyłożyła palec do swoich ust, dając znać, że oboje powinniśmy się cicho zachowywać. Wdrapała się na materac niczym kocica, a ja nie mogłem się doczekać, aż zagłębię się w jej wnętrzu.

- Jesteś niesamowita – wyszeptałem jakiś czas później, przyciągając ją do siebie. Zmęczenie przejmowało nade mną kontrolę. – A to miał być tylko seks – bredziłem, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.

I zasnąłem. Poranek przywitał mnie delikatnym łupaniem w skroni. Ostrożnie poruszyłem głową, a wtedy ból się nasilił. Dawno nie padłem ofiarą kaca, bo przez długi okres czasu w ogóle nie tykałem alkoholu. Pamiętnej nocy, gdy Mackenzie zatrzasnęła mnie w swoim bagażniku, nie wypiłem aż tak dużo, jak wczoraj. Ale whiskey z baru nie posiadała takiej mocy, jak to, czym poczęstowała mnie babcia Rose.

- Wszystko w porządku? – Drzwi pokoju rozwarły się na oścież i do środka wszedł Rudzielec. – Wyglądasz, jakby przetrawił cię potwór glut i wysrał.

- Co? – stęknąłem, zastanawiając się, czy ubłagam jakieś tabletki przeciwbólowe.

- Przestawiasz dzisiaj marny widok. – Panna Harper zamknęła za sobą drewniane skrzydło i podeszła do łóżka. – Proszę. – Wyciągnęła dłoń, na której leżały dwie białe tabletki. – Woda stoi na stoliku.

- Ja pierdolę, jesteś aniołem.

Usiadłem i dorwałem się do butelki, jakby była drogocennym skarbem.

- W diabelskiej skórze.

Mackenzie przysiadła na skraju, czekając, aż połknę pigułki.

(Nie)planowana misja (BRACIA RUSSO #2) -ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz