Miną tydzień. Tak, miną tydzień od pogrzebu mojego ojca, a ja nadal nie wiem co ze sobą zrobić. Przestałam chodzić do szkoły. Kay próbował jakoś do mnie dotrzeć, ale zamknęłam się w sobie. Nie rozmawiam praktycznie z nikim. Leże w łóżku płacze i użalam się nad sobą.
W mieszkaniu rozległ się dzwonek. Kto znowu?! Zwlekłam się z łóżka. Owinęłam się kocem, a potem poszłam otworzyć drzwi.
W progu stała Sophie. Kobieta, która przychodziła do mnie codziennie. Była kimś z placówki domu dziecka. Teraz kiedy moja mama nie może się mną zając, a ojciec nie żyje, jestem zdana na dom dziecka albo rodzinę zastępczą.
- Przyniosłam dokumenty i testament twojego ojca - odparła na powitanie.
- Fajnie - wpuściłam ją do środka i usiadłam przy stole.
Usadowiła się naprzeciw mnie. Przyglądała mi się chwilę, jednak po chwili spuściła wzrok na swoją teczkę. Poszperała trochę w niej i wyjęła plik kartek.
- To jest testament twojego ojca - powiedziała zakładając okulary godne Harry'ego Pottera. - Wynika z niego, że większość majątku dostaniesz po swoich osiemnastych urodzinach. Napisane ty jest także, że opiekę nad tobą obejmą dziadkowie od strony matki.
Zaraz. Co?! Czy ta nieokrzesana kobieta powiedziała właśnie, że mam się przeprowadzić do ludzi, których nie widziałam ani razu w życiu?!
- Nie ma takiej opcji - powiedziałam prosto z mostu.
- Oj moja droga, jest takowa opcja i ty z niej skorzystasz.
- Przecież ja ich nie znam. Nawet nie wiem gdzie, mieszkają! - oburzyłam się.
- Mieszkają w Denver i dokładnie za tydzień ty też tam zamieszkasz - powiedziała już poirytowana kobieta.
- Denver?! Przecież to jest na drugim końcu kraju! Nie ma mowy. Zostaje tutaj. Mogę mieszkać z Kayem.
Nie mogłam sobie tak po prosty wyjechać. Ty byli moi przyjaciele, moje wymarzone liceum, mój dom. Nie mogę tego tak zostawić i co ważniejsze nie chce.
- Przykro mi z tego powodu, ale nie możesz mieszkać z Kayem. W testamencie jest jasno napisane, że masz zamieszkać z dziadkami - mój ojciec był chyba szalony. Sam nienawidził swoich teściów. Opowiedział mi kiedyś, że dziadkowie to szaloni psychopaci nieumiejący wychować własnego dziecka. Może dlatego moją mamę wychowywała niańka. - Przyjadę jutro zobaczyć co u ciebie - powiedziała Sophie. - Przemyśl to sobie. Mogło cię spotkać coś gorszego niż zamieszkanie z bogatymi dziadkami - pożegnała się i już jej nie było.Znowu zostałam sama. Zwlekłam się z łóżka i poszłam ogarnąć do łazienki. Wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka. Zasnęłam w ułamku sekundy.
No i mamy kolejny rozdział. Myślałam, że w weekend coś napiszę niestety przeliczyłam się. Najlepiej jednak pisze się na matmie ;) Czekam na komentarze, gwiazdki też są mile widziane. Malowisia
YOU ARE READING
Taniec moim życiem
Teen FictionSiedemnastoletnia Cheelsy uwielbia taniec. Niestety kiedy wraca do domu po przesłuchaniu dowiaduje się, że jej ojciec zmarł. Teraz dziewczyna jest zmuszona przeprowadzić się do dziadków, których nie zna. Czy Cheelsy poradzi sobie w nowej szkole? Czy...