Po posiłku w pobliskiej knajpie z Jeremym pojechaliśmy do domu. Dziwnie nazywać to miejsce domem. Wcześniej kiedy mówiłam dom myślałam pyszne naleśniki taty. Teraz pozostał tylko budynek. Więc w domu każdy z nas poszedł w swoją stronę. Jerry miał coś do zrobienia, a ja musiałam odrobić lekcje. Na projektowanie pokoju umówiliśmy się jutro po szkole.
W moim pokoju rzuciłam się na łóżko. Ten dzień z pewnością nie był normalny. Najpierw jacyś ludzie wykrzykują moje nazwisko na środku korytarza i w dodatku niosą nie wiadomo po co transparent z moją twarzą w roli głównej.
Jeśli to przedstawienie według nich miało być pokazaniem kto tu rządzi to ja jestem w Radzie Starszych Kopytnych z Percego Jacksona.
Potem jeszcze ta cała Swietłana, ot co. Na treningu non stop mnie poniżała. To jeszcze nic, kilka razy " przypadkiem" pchnęła mnie na ziemie czy wsadziła łokieć w żebra.
Zupełnie nie świadomie zaczęłam się bawić moim naszyjnikiem.
O co im wszystkim chodzi? Bo co? Bo jestem nowa to już można mnie poniżać i zrzucić na drugi plan. Co to to nie. Nie mam zamiaru przyjmować na siebie wszystkich nie szczęśliwości świata tylko dlatego, że zmarł mi ojciec, ale o tym nikt się nie dowie. Nie mam zamiaru też zyskać ich zaufania przez litość, o ile mają coś takiego.
Moje dłonie nadal kręciły zawieszką na wszystkie możliwe strony. Nagle usłyszałam kliknięcie. Zdziwiona przeniosłam spojrzenie na mojego ptaka, no teraz, tak jakby już nie ptaka. Mój naszyjnik stał się dziwnym bezkształtnym cosiem.
Chciałam mieć znowu mojego ptaszka. Ponownie zakręciłam naszyjnikiem. Tylko nie uzyskałam zamierzanego efektu. W moich dłoniach spoczywała gwiazdka. Wyglądała na wybrakowaną, ale nadal pozostawała piękna. Gwiazda miała w sobie nierównomierne dziury, a po środku umieszczony był diamencik w kształcie nutki.
Ten kształt mi coś mówił. Po dłuższym zastanowieniu olśniło mnie. Natychmiast rzuciłam się w stronę drzwi w kwiatki. Tyle czasy spędziłam na szukanie klucza, a tu niespodzianka miałam go na szyi.
Zawahałam się tylko przez chwilę po czym wsadziłam gwiazdę do dziurki na klucz. Pasowała idealnie i co ważniejsze otwierała drzwi. Niepewnie przekroczyłam próg. Przed sobą zobaczyłam kolejne schody. Te były jednak dziwniejsze niż wszystkie inne na świecie. Stopnie miały nieregularny kształt i były z drewna.
Wciąż niepewnym krokiem ruszyłam przed siebie. Wspięłam się po nich kilkakrotnie tracąc równowagę. Przeszłam pod pięknie zdobionym łukiem i to co ujrzałam przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Roześmiałam się, nadle radosna i zadowolona z życia.
Stałam po środku jakby to powiedzieć... Ogrodu. Tak to dobre określenie, to był ogród. Wszędzie były kwiaty. Na półkach, podłodze i w donicach tak wielkich, że słoń by ich nie podniósł. Podniosłam głowę do góry i zobaczyłam szklany sufit w kształcie półkuli. Nawet tam były kwiaty. To pomieszczenie było po prostu piękne, wspaniałe, idealne. Podreptałam kamienną ścieżką do altanki z drewnianą bujawką po środku. Usiadłam na niej i rozhuśtałam się.
Jak to możliwe. Przecież wszyscy by zobaczyli to miejsce z daleka. Jest ono w końcu na dachu.
Po chwili bujanie znudziło mi się i ruszyłam na dalsze zwiedzanie. Przeszłam obok fontanny z baletnicą, pięknego, acz nie wysokiego drzewka i mostku.
Dalej było tylko wyjście, więc przeszłam przez mostek. Za nim nie było praktycznie nic poza zaroślami. Postanowiłam jednak przedrzeć się przez nie i zobaczyć co jest po drugiej stronie.
Po kilku minutach żmudnej pracy udało mi się zrobić przejście. Okazało się, że to miejsce może być jeszcze lepsze. Wśród krzaków róży i niezapominajek ukryty na gąszczami paproci był ogromny parkiet z jasnego drewna. W rogu ustawiony był odtwarzacz muzyki. Podeszłam do niego i nacisnęłam przycisk play. Zewsząd zaczęła wydobywać się muzyka.
Zdarłam z siebie bluzę, rzuciłam ją gdzieś za siebie. Weszłam na środek i zaczęłam tańczyć. Wiedziałam, żeby nie zwariować do końca musiałam wytańczyć wszystkie swoje emocje i tak właśnie uczyniłam. Już drugi raz tego dnia dała się ponieść muzyce i poddałam się swojemu ciału. Tańczyłam całą sobą, wymyślałam coraz to nowsze kroki i układy. Przemierzałam galaktyki poprzez wykonanie kilku ruchów. Wznosiłam się i upadałam. Miotała się wśród drogi mlecznej. Nie istniały dla mnie żadne realia. Byłam tylko ja, w swoim świecie.
Kiedy wykończona upadłam na zimną podłogę zauważyłam, że było mi to potrzebne. Wyjść ze swojej skorupy i chociaż przez chwilę nie udawać osoby, którą nie jestem.
Nie miałam pojęcia jak długo tak leżałam. Może kilka minut, może kilka godzin, nie obchodziło mnie to. Ważne było tylko i wyłącznie to, że znowu poczułam się jak w domu. W tym momencie wiedziałam, że już znalazłam swoje miejsce, tutaj w Denver.
Napisane, skończone i zatwierdzone. A teraz idę zjeść to pyszne ciastko czekające, aż skończę pisać. :P
![](https://img.wattpad.com/cover/33665199-288-k498759.jpg)
YOU ARE READING
Taniec moim życiem
Genç KurguSiedemnastoletnia Cheelsy uwielbia taniec. Niestety kiedy wraca do domu po przesłuchaniu dowiaduje się, że jej ojciec zmarł. Teraz dziewczyna jest zmuszona przeprowadzić się do dziadków, których nie zna. Czy Cheelsy poradzi sobie w nowej szkole? Czy...