Silne szarpnięcie za ramię wyrwało mnie z krainy Morfeusza. Z wysiłkiem otworzyłam oczy tylko po to, by znowu je zamknąć. Na moim łóżku siedział Kay. Wiem, w jakiej sprawie tu przyszedł, więc postanowiłam troszeczkę poudawać. Niestety przejrzał mnie.
- Wstawaj Królewno - kolejne szarpnięcie - Nie możesz spędzić całego życia w łóżku - a kto powiedział, że nie? To byłoby całkiem szczęśliwe życie. Budzić się rano, tylko żeby znowu zasnąć. Od jednej bajki do drugiej. Zapomniałabym o całym swoim nieszczęściu, miałabym spokój. Tak się rozmarzyłam, że nie zauważyłam momentu wyjścia Kaya. Pożałowałam tego niemal od razu. Kay ten parszywy bałwan oblał mnie wodą! Zerwałam się z łóżka w ekspresowym tempie.
- Co ty najlepszego wyprawiasz! Będę przez ciebie chora! - w tym momencie żałowałam tylko jednej jedynej rzeczy. Nie da się zabić wzrokiem.
Kay nie przeją się tym zbytnio i ze śmiechem wyszedł z mojej sypialni. Nie mając innego wyjścia, poszłam się wysuszyć i ubrać. Kiedy wyszłam z łazienki, poczułam zapach kawy. Wiedziona moim kofeinowym uzależnieniem skierowałam się do kuchni. Tam przeszyłam drugi szok tego ranka, to nie zdrowe. Wracając, w mojej kuchni zastałam Kaya w moim różowym fartuszku sięgającym mu do bioder. Widok był porażający. Zaśmiałam się w głos.
Kay skierował na mnie swoje zdziwione spojrzenie.
- Z czego się śmiejesz? - zapytał z tym uśmiechem zarezerwowanym tylko dla mnie.
- Z niczego. Ładny fartuszek - pochwaliłam sarkastycznie, nadal chichocząc.
- No jednak mi się udało.
- Co takiego? - zapytałam zdziwiona jego stwierdzeniem.
- Twój uśmiech.
Spojrzałam na niego zdziwiona, a potem znów się uśmiechnęłam. Kierowana impulsem podeszłam do niego i przytuliłam się mocno. Objął mnie i przycisną do swojej piersi. Trwaliśmy tak chwilę.
- Dziękuję - wyszeptałam w jego tors.
Odsuną mnie na długość ramienia.
- Za co? - zapytał zmieszany.
- Za wszystko. Dziękuję, że jesteś - znowu się uśmiechnęłam.
- Oj Chelsea- przyciągną mnie do siebie, ponownie przytulając. - Nie zostawię cię. Nigdy - pocałował mnie w czubek głowy.
Gdyby tylko wiedział. Nie powiedziałam mu jeszcze, że najprawdopodobniej wyląduje na drugim końcu kraju. Jeszcze nie teraz. Najpierw musi to dotrzeć do mnie. Nie chce go zostawiać i jestem pewna, że on nie chce zostawiać mnie, ale co mam zrobić. Nie będę mieszkać pod mostem. Boję się go zostawić. Boję się, że bez niego nie dam rady. Lepiej, ja wiem, że bez niego nie dam rady.
Kay nieświadomy moich ponurych przemyśleń podniósł mnie i posadził na blacie.
- A teraz trzymaj za mnie kciuki - uniosłam brew. - Nigdy nie robiłem naleśników - wyjaśnił. W tym momencie ręce mi opadły. Fakt faktem Kay mieszka z rodzicami, ale żeby nigdy nie robić tak podstawowej rzeczy, jak naleśniki?!
- Nigdy? - zapytałam niedowierzająca.
- Nigdy - przyznał.
- Pomogę ci - zadecydowałam, przejmując dowodzenie nad kuchnią.
- Już myślałem, że nigdy tego nie powiesz - wypowiedział z wyraźną, ulgą łapiąc się za serce.
Przygotowaliśmy stertę naleśników i usiedliśmy przy stole. Rozmawialiśmy o tak niezobowiązujących rzeczach, że prawie zapomniałam o swoim wyjeździe. Prawie. Spędziłam ten dzień z Kayem. Po raz pierwszy od tygodnia byłam szczęśliwa.
Kabuuum!!! Jest następny. Moja sytuacja zdrowotna nie za bardzo pozwala na jakiekolwiek pisanie :( Jednak mam nadzieję, że to się szybko zmieni. Jeszcze raz proszę o komentarze. Motywują one niezmiernie i napędzają do pisania. Następny mam nadzieję jutro albo w czwartek :) Malowisia
YOU ARE READING
Taniec moim życiem
Novela JuvenilSiedemnastoletnia Cheelsy uwielbia taniec. Niestety kiedy wraca do domu po przesłuchaniu dowiaduje się, że jej ojciec zmarł. Teraz dziewczyna jest zmuszona przeprowadzić się do dziadków, których nie zna. Czy Cheelsy poradzi sobie w nowej szkole? Czy...