Holly wezwała policję i wtedy się zaczęło. Przesłuchanie, przyjazd dziadka, powrót do domu, kolejne przesłuchanie ( tym razem od dziadków) i na końcu rozmowa z Kayem. Na to wszystko parzyłam tak jakby z innej perspektywy. Perspektywy nie mnie. Tak naprawdę przed moimi oczami cały czas majaczył obraz chłopaka z imprezy. Nie mogłam zapomnieć jego widoku. Nie wiem czy kiedykolwiek mi się to uda.
- Hej, coś ty taka zamyślona? - zapytał głupio Kay.
- Wiesz w mojej sytuacji trudno nie popaść w zadumę...
- Dobra, dobra. Więc co robimy?
- Wczoraj ci coś obiecałam - przypomniałam sobie. - To ty wybierz film, a ja pójdę po popcorn.
- Ok.
Kiedy wróciłam z miską przysmaku, zastałam Kaya białego jak ściana siedzącego na moim łóżku.
- Co się stało? - zapytałam odkładając popcorn na szafkę.
- May uciekła z domu, nie wiem co robić - powiedział załamany.
- Nie martw się - podeszłam do niego. - Na pewno pójdzie po rozum do głowy i wróci. Wiesz, ja też odstawiałam rożne szopki - pokręcił głowa i spojrzał na mnie bezradnym wzrokiem.
- Musze tam jechać - mina mi zrzedła. Dopiero co mieliśmy spędzić wspaniały wieczór, a on chce wracać. W sumie to mu się nie dziwiłam, gdyby moja młodsza siostra uciekła z domu też bym się przejęła. - Przepraszam. miałem zostać dłużej, ale sama widzisz...
- Nie - przerwałam mu. - Na twoim miejscu zrobiłabym to samo. Nie myśl o mnie, pakuj się leć do domu.
Przytulił mnie i dość długo trzymał w mocnym uścisku.
- Jesteś najlepsza - po tych słowach zerwał się z łóżka i poszedł po swoją torbę.
__________
Właśnie pożegnałam się z Kayem. Jeszcze nie straciłam go z oczu, a juz za nim tęsknię. Czasami się zastanawiam, czy ta rozłąka nie zniszczy naszej przyjaźni. Jednak, kiedy tylko rozmawiam z nim przez telefon te wątpliwości wyparowują natychmiast. Łączy nas zbyt silna więź żeby niby odległość zniszczyła to co budowaliśmy latami.
- Kogo my tu mamy? - zza moich pleców odezwał się piskliwy głos Swietłany. Jeszcze jej tu brakowało. Odwróciłam się do niej i odezwałam:
- Czego chcesz, Swietłana?
- Ty się spytaj czego ja nie chcę - odburknęła mi. - Kim był ten chłopak?
- Kto? - zapytałam zdziwiona.
- No ten co go tam przytulałaś. Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że to twój chłopak. Wiesz co, nie odpowiadaj. Kto by chciał takiego kogoś jak ty? - prychnęła.
Spojrzałam na nią z politowanie wymalowanym na twarzy.
- Na co się gapisz?
- Na ciebie - odparłam grobowym tonem. Trochę wybiłam ją z rytmu, ale szybko się pozbierała.
- Nic dziwnego chociaż przez chwilę możesz pocieszyć oko.
Zmarszczyłam brwi. Ta dziewczyna jest bardziej irytująca niż moje włosy pod pachami po umyciu.
- Czego tak naprawdę chcesz? - zapytałam na serio.
- Wiesz, chciałam zapytać... No bo wiesz... - Wyraźnie się speszyła.
- No wysłów się w końcu! - znowu się zirytowałam.
- No, bo mam braki w układzie i chciałabym cię prosić o dodatkowe lekcje. Taniec jest dla mnie ważny i nie chciałabym wypaść z zespołu.
Nie, ten dzień gorszy być nie mógł.
- Dobrze, ale pamiętaj, nie będę tolerować twojego gadania podczas treningów. Jeśli choć raz piśniesz słówko o tym jaka to ty nie jesteś piękna, wylatujesz. Zrozumiałaś?
- Ok.
- Jutro o ósmej pod moim domem. Nie toleruję spóźnień - i odeszłam sprężystym krokiem.
__________
Zadzwonił mój budzik. Zwlekłam się z łóżka i przeklinając pod nosem to, że wybrałam tak wczesną porę weszłam pod prysznic. Zastanawiałam się, czy dobrze zrobiłam pomagając tej wrednej małpie. Szczerze nie mam zielonego pojęcia, czy to nie jest jakiś głupi pretekst do tego by wejść do mojego domu i podłożyć mi bawole gówno pod poduszkę. Pokręciłam głową na swoje głupie myśli. Chociaż może nie takie głupie...
Wyszłam z łazienki pełna obaw co do wizyty Swietłany w moim domu. Na wszelki wypadek, zamierzam nie wpuszczać jej do mojego pokoju. Będziemy ćwiczyć na dworze, w ogrodzie.
Zbiegłam na dół i udałam się do kuchni. Jak co rano wzięłam sobie jabłko i podreptałam do salonu. Ułożyłam się wygodnie na sofie i zaczęłam czytać jakąś książkę. Po lekturze kilku rozdziałów usłyszałam dzwonek do drzwi. Odłożyąłm książkę na stolik i podeszłam do drzwi. W progu stała Swietłana w stroju sportowym. Przynajmniej się nie odwaliła.
- Chodź - powiedziałam oschle. Przekroczyła próg i rozejrzała się po korytarzu.
Ruszyłam przed siebie nie patrząc na nią. Zaprowadziłam ją na taras i dalej do ogrodów. Weszłyśmy do altanki, w której już był sprzęt. Ustawiłam go wczoraj.
- Mała rozgrzewka...
__________
Zlana potem usiadłam na podłodze w altance. Obok mnie usiadła Swietłana nie wyglądająca lepiej od mnie.
- Dajesz wycisk - odezwał się zmordowana.
- Nie mówiłam, że będzie łatwo - powiedziałam podobnym tonem.
- Dziękuję - uniosłam brwi do góry. - No bo wiesz... Nie tańczę tylko dla przyjemności. Robie to głównie z powodu mojej matki. Była tancerką baletową, niestety przez kontuzję jej kariera dobiegła końca. Staram się być lepsza od niej. Nie jest to łatwe, ale próbuję. Mam nadzieję, że kiedyś będę choć w połowie tak dobra jak ona - nagle umilkła.
Wyraźnie się zamyśliła. Zdziwił mnie fakt, że Swietłana, ta Swietłana mi się zwierzyła. Widać, że temat jej matki nie jest dla niej łatwy, dlaczego opowiedziała tę historię właśnie mnie? Nie wiem. Wiem jednak, że ona tylko stara się być twarda, tak naprawdę ciągle gra. Nie wiem jak można zagrać życie, ona jednak całkiem dobrze sobie z tym radziła. Zapewne tylko nieliczni znali jej drugie oblicze. Chciałam coś powiedzieć tylko nie wiedziałam co. Ten temat był naprawdę trudny. Jednak zanim otworzyłam buzię, żeby cokolwiek powiedzieć ta mnie uprzedziła - Będę już iść.
Zanim zdążyłam zaprotestować tej juz nie było.
Siem, wiem miał być wczoraj, ale mi się troszeczkę obsunęło. W sumie to nie mam jakiś większych filozoficznyń przemyśleń na tę notkę, więc powiem tylko tak. Zapraszam na moje drugie opowiedanie i zachęcam do gwiazdkowania i komowania. :)
![](https://img.wattpad.com/cover/33665199-288-k498759.jpg)
YOU ARE READING
Taniec moim życiem
Teen FictionSiedemnastoletnia Cheelsy uwielbia taniec. Niestety kiedy wraca do domu po przesłuchaniu dowiaduje się, że jej ojciec zmarł. Teraz dziewczyna jest zmuszona przeprowadzić się do dziadków, których nie zna. Czy Cheelsy poradzi sobie w nowej szkole? Czy...