Dwa dni spędziłam w towarzystwie Kaya. Odpuściliśmy sobie szkołę. Chodziliśmy do kina, na pikniki i basen. Chciałam zapamiętać każdą spędzoną z nim chwilę. W jego towarzystwie byłam szczęśliwa. Niczego mi nie brakowało. Mogłabym tak spędzić resztę życia. Niestety czas szybko mija. Nadeszła niedziela, a wraz z niedzielą mój wyjazd.
Moje bagaże zabrał wczoraj jakiś chłopak. Nie mam pojęcia, co z nimi robił, ale deklarował się, że będą czekać w Denver.
Wzięłam swoja torbę i mały bagaż podręczny. Usiadłam w fotelu i ze zniecierpliwieniem zaczęłam stukać nogą o podłogę. Gzie ten Kay się podziewa? Miał po mnie przyjechać piętnaście minut temu. Jeszcze spóźnimy się na samolot.
Z braku innego zajęcia zaczęłam rozmyślać. Zastanawiam się, jak będą mnie traktować dziadkowie. Przywitają mnie z otwartymi ramionami czy może nie kiwną nawet głową? Skoro moją mamę mieli w głębokim poważaniu to, co ze mną? Może mi też wynajmą opiekunkę, która będzie wszędzie za mną łazić? Te pytania zaprzątają moją głowę, od kiedy się dowiedziałam o wyjeździe. To trochę głupie zamartwiać się czy mnie zaakceptują. Przecież jestem ich wnuczką. Powinni mnie kochać jak inni dziadkowie swoje wnuczęta. Tylko tu jest jeden mały problem. Ja nie jestem normalną wnuczką. Bo przecież, jaka normalna wnuczka nie widziała nigdy swoich dziadków...
Zadzwonił dzwonek. Zerwałam się z fotela jak oparzona. Podeszłam do drzwi i uspokoiłam się nieco. Kay już otwierał drzwi swoimi kluczami.
- Już jestem - oznajmił.
- Widzę. Dlaczego tak późno? Chociaż nie, nie ważne. Trzymaj moją walizkę i się zbieramy. - Wyrzucałam z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego. Nie wiem, jak udało mu się to zrozumieć niemniej jednak wziął moją walizkę i staną przy drzwiach.
Włożyłam buty i narzuciłam bluzę. Rzuciłam ostatnie spojrzenie na moje mieszkanie. Skanowałam teren w poszukiwaniu czegoś, czego zapomniałam. Nieodparte wrażenie, że czegoś zapomniałam, nie ustępowało. Pod wpływem sił mi nieznanych rzuciłam się do mojej sypialni. Nie mam pojęcia z kąt mi się to wzięło, ale dokładnie wiedziałam co zrobić. Wpadłam pod łózko w poszukiwaniu czegoś. Macałam na oślep ręką. Po kilku nieudanych podejściach moja dłoń natrafiła na coś chłodnego. Chwyciłam to i wyczołgałam się spod mojego posłania. Podniosłam wzrok i napotkałam zdziwione oczy Kaya. Olałam go. Spojrzałam na tajemniczy przedmiot. To naszyjnik. Jednak nie byle jaki naszyjnik, to najpiękniejszy naszyjnik, jaki widziałam w życiu. Głównym motywem był ptak siedzący na pozłacanej gałęzi. W dziobie trzymał nutkę, ósemkę konkretnie, ale ta nutka nie była jakąś tam nutką. Brzuszek ósemki nie był jak reszta naszyjnika złoty, w tym miejscu był mieniący się wszelkimi odcieniami szarości kamień. Miał on kształt oczka. Nie był wcale duży, jednak zachwycał jak nie jeden diament. Kiedy podniosłam naszyjnik do światła, kolor szary zamigotał i w środku oczka pojawiła się czarna plamka. Całości dopełniał złoty łańcuszek przytwierdzony na stałe do błyskotki. Cały naszyjnik zrobił na mnie tak ogromne wrażenie, że zapomniałam, jak się oddycha. Ta reakcja nie była spowodowana tylko wyglądem naszyjnika, to było coś więcej. Czułam, że już wcześniej widziałam ten naszyjnik. Przyciągał mnie on do siebie jak magnes. Od razu zapięłam go sobie na szyi. Leżał jak ulał. Idealny. Tylko to słowo w pełni określa jego piękno. Kiedy tylko stanęłam przed lustrem, już wiedziałam, że nieprędko zdejmę nową błyskotkę. Stałabym tam jeszcze przez długi czas, gdyby nie upierdliwy głos Kaya.
- Skończyłaś się stroić? - zapytał zirytowany. Zgromiłam go wzrokiem i wyszłam bez słowa z pokoju. Otworzyłam drzwi do mieszkania, tym samym dając do zrozumienia przyjacielowi, że wychodzimy.
Powolnym krokiem wyszedł z mojego byłego domu. Dziwne. Jeszcze przed chwilą czułam niepokój związany z opuszczeniem miasta. Teraz jestem spokojna. Wiem, że tak będzie dla mnie lepiej. Mało tego, cień radości wkradł się do mojego wnętrza. Ciesze się, że nie będę musiała więcej oglądać tego miejsca. Zbyt wiele wspomnień się z nim wiązało. Zbyt wiele bólu. Nie mogłabym tu dłużej mieszkać. Dlatego zrobiłam coś, co jeszcze wczoraj byłoby niedopuszczalnym błędem. Zakluczyłam dom, były dom i oddałam klucze Kayowi. Spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami.
- Sprzedaj to mieszkanie. - Wyjaśniłam pośpiesznie. - Pieniądze możesz sobie zatrzymać.
Kay potrząsną głową i spojrzał na mnie zrezygnowany.
- Mogę to sprzedać, ale pieniądze są twoje.
- Nie. Kay wiem, jak jest ci ciężko z rodzicami. Sprzedaj to mieszkanie i wynajmij sobie kawalerkę. Chcę ci pomódz chociaż w taki sposób - chciał coś jeszcze powiedzieć, ale podniosłam rękę w geście sprzeciwu. Nie chce się z nim teraz sprzeczać. Pomimo wyjazdu chciałaby się o niego zatroszczyć. Kay jest jedyną rzeczą szczęśliwie związaną z przeszłością. Nie mam zamiaru go stracić.
Uff... Udało mi się. Ostatnio mam mało czasu i piszę ten rozdział w biegu. Stwierdziłam, że rozdziały będą pojawiać się co około dwa dni.
![](https://img.wattpad.com/cover/33665199-288-k498759.jpg)
YOU ARE READING
Taniec moim życiem
Teen FictionSiedemnastoletnia Cheelsy uwielbia taniec. Niestety kiedy wraca do domu po przesłuchaniu dowiaduje się, że jej ojciec zmarł. Teraz dziewczyna jest zmuszona przeprowadzić się do dziadków, których nie zna. Czy Cheelsy poradzi sobie w nowej szkole? Czy...