Stałam jak sparaliżowana i patrzyłam na ludzi trzymających transparent. Za nimi płynęły tłumy gapiów. Ci z przodu krzyczeli moje nazwisko, a ci z tyłu je powtarzali.
Jednak nie to było najgorsze. Otóż najgorsze było to, że to zbiorowisko gazeli, hien, szakali czy jak ich tam nazwiecie, zmierzało prosto na mnie grożąc staranowaniem i co gorsza pożarciem.
Nagle ktoś złapał mnie za ramię i odciągną od zbiorowiska. Nie zdążyłam zobaczyć twarzy mojego wybawcy, bo zostałam pociągnięta na schody, których wcześniej nie zobaczyłam. Potykałam się raz za razem, ale w końcu udało mi się pokonać przeszkodę i wspięłam się na górę. Dopiero wtedy zobaczyłam twarz jak się okazało wybawczyni.
Nie mogłam się odezwać. Tępo się w nią wpatrywałam. Dopiero po chwili przyuważyłam, że owa wybawczyni bezczelnie skanuje mnie wzrokiem. Nie pozostałam jej dłużna. Dziewczyna miała długie blond włosy i zielone oczy. Była wysoka i dobrze zbudowana. Nie jedna mogłaby pozazdrościć jej figury. Miała na sobie szorty i bokserkę opinającą jej, nie oszukujmy się, mizerne piersi. Mimo małego biustu, przy niej czułam się mała.
- Jestem Holly. A ty jak mniemam Chelsea Jonson.
- Taaa... O co im chodziło? - zadałam pierwsze pytanie jakie przyszło mi do głowy.
- Zawsze robią takie przedstawienie kiedy do szkoły przychodzi ktoś ze znanej i bogatej rodziny. Ma to na celu pokazanie kto tu rządzi. Wiesz takie eliminowanie konkurencji.
Zmarszczyłam brwi na to, że jestem znana i bogata. Jednak nie to zdziwiło mnie w tej wypowiedzi.
- Wyeliminowanie konkurencji?
- No tak. Snoby z górnej półki pokazują całemu światu jacy to są fajni.
- Aha.
Nadal nie wiedziałam o co chodzi. W mojej starej szkole, co prawda była swego rodzaju elita, jednak nie robiono takich szopek.
- Widzę, że nadal nie rozumiesz. Zobaczysz później. Co masz teraz za lekcje? - zapytała.
- Yyy... Biologię w sali 320. Mogłabyś...
- Tak, jasne pokażę ci gdzie to jest. Ja też mam biologię. Pójdziemy razem.
Pokręciłam z niedowierzaniem głową. Ta dziewczyna ma w sobie tyle energii, że mogłaby nią zasilić cały stan.
Ruszyłam za nią kurczowo trzymając się swojej torby. Holly przemierzała korytarze w tempie odpowiadającym dzikim łosiom. Ja niestety nie posiadałam takiej prędkości na swoim liczniku, więc szybko ją zgubiłam.
Wiedziałam, że Holly pobiegła gdzieś w stronę sklepiku szkolnego, więc w tamtą stronę się udałam. Zdezorientowana i zmęczona dotarłam do sklepu. Z tytułu zadyszki kupiłam sobie wodę.
- Jesteś nowa? - zapytał mnie chłopak ze sklepu.
- Taaa... - odburknęłam.
- Miałaś już pochód? - z początku nie wiedziałam o co chodzi, ale potem ogarnęłam, że o tych gości z moim zdjęciem.
- Mhm - odpowiedziałam mu zdawkowo. - Słuchaj wiesz może gdzie jest sala 320?
- Po schodach na trzecie piętro i na prawo.
- Dzięki - rzuciłam i już mnie nie było.
Popędziłam w stronę sali biologicznej. Kiedy tam dotarłam Holly naskoczyła na mnie i zaczęła wyrzucać z siebie słowa z prędkością pociągu Pendolino. Nic z tego nie rozumiałam.
- Hej, hej ,hej. Spokojnie nic nie rozumiem.
- Och - bąknęła. - Przepraszam kiedy jestem podekscytowana wpadam w swego rodzaju trans. Dostaję słowotoku i nic nie jest w stanie mnie powstrzymać.
- Właśnie widzę - mruknęłam, ale ta już mnie nie słuchała. Nawijała coś o tym,że w szkole jest jakiś chłopak, który jej się podoba.
Nie miejcie mnie za ignorantkę, ale miałam dość swoich problemów i nie miałam najmniejszej ochoty dawać Holly rady w sprawach flirtu czy ładnego wyglądu. Mało mnie obchodziło to, że pewien chłopak jest na pierwszym miejscu listy ulubieńców Holly.
Zadzwonił dzwonek. Na korytarzu zrobił się jeszcze większy kocioł niż wcześniej. Wszyscy przyśpieszyli pędząc do klas. W końcu i ja weszłam do pomieszczenia edukacyjnego potocznie zwanego salą lekcyjną. Usiadłam oczywiście z Holly, która coś mówiła o ciastkach z kremem.
Klasa zaczęła się wypełniać uczniami. Holly przedstawiła mi każdego po kolei z krótkim opisem. Najpierw był Tom, fanatyczny ornitolog, chłopak ma fioła na punkcie ptaków.Potem przyszedł Cam, szkolny flirciarz i niewyżyty ogier. Następna była Mindy, miła i troszeczkę nieśmiała blondynka, następnie przybyła Olivia, lekko szurnięta brunetka. Potem było troszkę kujonów i matołów klasowych. Na końcu ze swą świtą podążała Swietłana. Za nią szły dwie brunetki, jedna wyższa druga niższa. Jednak to ona brylowała. Przyćmiła je swoją toną makijażu i wygórowanym ego.
Ogólnie wyglądała troszeczkę jak spod latarni. Jej miodowe włosy ułożone były na ramionach w taki sposób, żeby nie zakrywały jej dość pokaźnego biustu. Miała na sobie krótką obcisłą spódniczkę i bluzeczkę opinającą jej piersi w taki sposób, że niemal wyskakiwały ze stanika i oczywiście buty na wysokim obcasie, chociaż w szkole był zakaz noszenia takich.
Kiedy się ją widziało dostawało się kompleksu niższości. Co prawda to prawda wyglądała na łatwą, ale ładną łatwą.
- Wygląda jak dziwka - podzieliłam się swoją opinią z Holly.
- Może i nie wygląda, ale podobno jest dziewicą.
Przepraszam co? Rzuciłam Holly nierozumiejące spojrzenia.
- No bo widzisz. Żaden w szkole jej nie dotkną. Jest niedostępna. Owszem ma chłopaka, ale nic poza tym.
Holly dała mi do myślenia. Kiedy mówiła o Swietłana odniosłam wrażenie, że kiedyś były blisko. Na razie zostawiłam temat szkolnej lalki i zapytałam o rzecz przewyższającą swoją waga wszystkie inne problemy.
- Macie tu zajęcia taneczne?
No i mamy kolejny rozdział. Jak się podoba? Malowisia :)
YOU ARE READING
Taniec moim życiem
Teen FictionSiedemnastoletnia Cheelsy uwielbia taniec. Niestety kiedy wraca do domu po przesłuchaniu dowiaduje się, że jej ojciec zmarł. Teraz dziewczyna jest zmuszona przeprowadzić się do dziadków, których nie zna. Czy Cheelsy poradzi sobie w nowej szkole? Czy...