Rozdział 29

712 23 7
                                    

*Retrospekcja*

- Ten ostatni mecz już był taki męczący, jakby nie mogli mi dać dnia przerwy- powiedziałam zmęczona, ale też ucieszona. 

- Najwidoczniej tak im się grafik złożył, ale nie masz co marudzić, bo i tak wygrałaś- powiedziała mama. 

Dzisiaj wróciłam z powrotem do Monte Carlo z turnieju tenisowego w Barcelonie. Oczywiście wróciłam z wygraną, ciężka praca popłaca. Jest godzina 23:34, a my jedziemy z lotniska w Nicei i kiedy dojedziemy do domu, to po prostu padnę jak martwa na łóżko. Dobrze, że jutro nie idę do szkoły, bo chyba bym tam spała, a nie uczyła się, ale i tak rodzice powiedzieli, że po szkole Jay da mi notatki i mam je przepisać.

- Dobrze, że już jesteś w domu, bo wszyscy tęskniliśmy, a chyba najbardziej Luna- powiedziała rozbawiona mama.

- Też się cieszę, wiesz jakie mają tam niewygodne łóżka moje plecy już tak ucierpiały- powiedziałam masując moje plecy, na co mama się tylko roześmiała. 

Jechałyśmy sobie spokojnie do czasu, kiedy kierowca jakiegoś samochodu, który wyjeżdżał z lewej strony nie uderzył w nasze auto. Były to dosłownie sekundy, jakby wszystko się zatrzymało oprócz naszych aut. Jedyne co później pamiętam to krzyk mamy i dźwięk karetek.

*1 tydzień później*

Czułam się jak wyprana w pralce, nie mogłam się ruszyć i oczu otworzyć. Kiedy skupiłam całą swoją siłę i energię na otworzeniu oczy, w końcu mi to wyszło. Ostre jasne świtało od razu mnie uderzyło, przez co musiałam przymrużyć oczy, aby przyzwyczaić się do świtała. Obok mnie siedziała jakaś zapłakana kobieta, a obok niej stał jakiś mężczyzna ze smutnym spojrzeniem, po drugiej stronie mojego łóżka stał chłopak może w wieku 15,16 lat. Rozejrzałam się po pokoju wyglądał on jak szpital, ale co ja w nim robiłam i kim byli ci ludzie. Chciałam coś powiedzieć, ale poczułam totalną Saharę w gardle, na szczęście chłopak zrozumiał co mi dolega i podał mi szklankę wody ze stolika. Całą zawartość wypiłam na jeden raz, kiedy chciałam o coś zapytać chłopak mnie wyprzedził.

- Tu t'es enfin réveillé (W końcu się obudziłaś)- powiedział coś dla mnie w ogóle niezrozumiałego, dlatego spojrzałam na niego zdezorientowana. 

- Co powiedziałeś?- spytałam, na co tym razem to on spojrzał na mnie zdezorientowany, a tamta para bardziej przerażona- Czy ktoś mi wyjaśni kim jesteście i co ja tu robię?- spytałam już trochę zdenerwowana brakiem wiedzy, nikt mi znowu nie udzielił odpowiedzi tylko kobieta powiedziała znowu coś niezrozumiałego.

- Jay, va chercher le docteur (Jay, idź po lekarza). 

- Kochanie ty naprawdę nic nie pamiętasz?- spytała kobieta chwytając mnie za rękę. 

- Nie, a powinnam?- powiedziałam podnosząc się do wygodniejszej pozycji, co chyba nie było dobrym posunięciem, bo poczułam okropny ból żeber- Pamiętam tylko, że nazywam się Alicja, ale nic więcej- dopowiedziałam po nagłym olśnieniu.

Chciałam się znowu spytać o coś, ale do pokoju wszedł mężczyzna,  który przypominał z ubioru lekarza. 

*1 miesiąc później*

Każda noc była dla mnie nocą nieprzespaną, albo budziłam się w środku nocy przerażona i zalana potem, albo płakałam. Płakałam z powodu, że nic nie pamiętałam miałam wrażenie, że moim brakiem pamięci robię wszystkim bliskim krzywdę. Po wyjściu ze szpitala moi niby rodzice wyjaśnili mi, że oprócz złamanych żeber, doznałam amnezji od uderzenia w deskę rozdzielczą podczas wypadku. Tak jak lekarz zalecał codziennie dowiadywałam się informacji o mnie i o moim "poprzednim" życiu, musieliśmy wszystkie informację miarkować, abym nie miała papki w głowie. Najtrudniejsze dla mnie podczas tego wszystkiego było dogadywanie się z Jayden'em, ponieważ nie mówił on po polsku tylko po francusku, a ja pamiętam tylko mój język i wszystkie informacje które wiedziałam, ale niestety w to nie wliczały się osoby i wspomnienia. 

Two Different Worlds / Charles LeclercOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz