Obudziłem się wcześnie rano, musiałem zdążyć na uczelnie, ze względu na poszukiwania zdecydowałem się zostać w mieszkaniu z May, z drugiej sprawy tu nie czułem, że Emma została porwana, wszędzie były jej rzeczy, nasze wspólne zdjęcia w ramkach. Lubiłem na nie patrzeć, były z różnych miejsc, sytuacji. Szczególnie lubiłem to zdjęcie, jak stoi obrażona a ja całuję ją w policzek i mocno przytulam. Mimo, że jej humorki umiały mnie wykończyć, to była ona, najmilszą, najbardziej troskliwą osobą, jaką znałem. Zawsze umiała mnie pocieszyć. Mimo, że narzekała na swoją wrażliwą naturę, często chowała się w sobie, bała się opinii innych, ale zawsze ją wtedy pocieszałem i mówiłem, że w takiej uroczej dziewczynie się zakochałem. Wiem, że nie ważne gdzie jest, poradzi sobie. Ona jest silną kobietą.
Szybko otrząsnąłem się ze wspomnień, zaraz po wykładach jadę do bazy, żeby dowiedzieć się, czy jestem włączony na misję. Wszystko zależało czy znaleźli nowe ślady. Szybko odbębniłem poranną rutynę i ruszyłem na uczelnie.
***
Może po drodze przekroczyłem trochę prędkość, ale nie umiałam się doczekać spotkania. Szybko zaparkowałem pod bazą. Z prędkością światła wleciałem do środka.
W pokoju planowania operacji było tłoczno, jak na zwykłe zebranie, spodziewałem się kilku osób, a zlecieli się wszyscy. Stałem z boku kiedy pan Stark zaczął przemawiać.
- Wanda i Steve wrócili z pomocy humanitarnej w zachodniej Hiszpanii. Wybuchła bomba, cały czas ustalamy, kto mógł to podłożyć. W tym całym zamieszaniu Wanda dostrzegła Emme, tylko ona szybko znikła.
W tym momencie przerwała mu Wanda.
- Niestety pomimo naszych usilnych prób nie udało nam się jej znaleźć.
Po chwili wyświetlił nam zdjęcie, na którym rzeczywiście była moja Emma, mimo, że było niewyraźne. Tylko co ona tam robiła.
- Czy mamy jakiś plan ? - Powiedziałem.
Wanda spojrzała się na mnie i głośno westchnęła.
- Szturm na ich główną bazę, którą odnaleźliśmy kilka dni temu. Tylko to bardzo niebezpieczny plan powiedziałabym, że wręcz szalony. Plus nie mamy pewności, że Emma tam będzie. Możemy jedynie tak przepuszczać.
- Jeśli wszyscy razem się zbierzemy, może nam się to udać. - Powiedziałem pewny siebie.
Wszyscy po sobie spoglądali, widziałem ich wahanie.
- Dobrze to, kto pisze się na pewną śmierć ? - Powiedział pan Star, delektując się whisky.
Wszyscy tylko uśmiechnęli się na jego słowa, to chyba oznaczało zgodę.
***
Rano następnego dnia wszyscy wyruszyliśmy na misję.
Byłem w oddziale z Wandą i Stevem.
Kiedy tylko udało nam się wedrzeć do środka, zostałem rzucony na ścianę tak mocno, że usłyszałem brzęk kości. Rzeczywiście to nie była łatwa misja, ale trzymał mnie tylko jeden cel. Szturmowaliśmy bazę, krok po kroku. Każdy oddział miał do przeszukania inny sektor. Kiedy już mieliśmy wchodzić do laboratorium, drogę zagrodziła nam kobieta mierząca do nas z karabinu, dopiero po chwili zorientowałem się, że to była moja Emma.
- Ona nas nie poznaje. - Powiedział Steve, spojrzał na Wandę, na mnie i kiwnął głową.
Oznaczało to tylko jedno plan b.
Był on na wypadek właśnie takiej sytuacji, obawialiśmy się, że mogą jej zrobić pranie mózgu tak jak Buckiemu. Nasze obawy niestety się sprawdziły.
Kiedy zaczęła, strzelać staraliśmy się robić uniki i zmylić ją, żeby Wanda mogła do niej podejść i ją uśpić. Jej ciało bezwładnie opadło na ziemię. Wziąłem ją w ramiona, mimo że odczuwałem straszny ból.
- Zgłasza się Rogers mamy Emme, wracamy do śmigłowca.
Siedziałem obok łóżka, na którym leżała blondynka, wziąłem jej dłoń i pocałowałem wierzch.
Obiecałem sobie w myślach, że nie dam już jej skrzywdzić.