Niemiłosierny dźwięk budzika obudził mnie ze snu. Chciałam wstać i wyłączyć, ale byłam przyciśnięta do ciepłego ciała szatyna.
- Pete pora wstać. - Powiedziałam cicho, przez ramię.
- Nie chce wstawać.
Przewróciłam oczami.
- Musimy wstać i iść na wręczenie dyplomów.
- Kiedy nie chce mi się iść. - Powiedział jak marudne dziecko.
Wyplątałam się z jego ramion i ruszyłam do łazienki.
Kiedy weszłam pod ciepły strumień wody usłyszałam krzątanie szatany, by po chwili poczuć jego ramiona oplatające moją talię. Nadal się przed nim wstydziłam, ale cóż powoli to z nim wypracowałam. Składał motyle pocałunki na moich ramionach, szyi. Po wspólnym myciu zaczęliśmy się zbierać.
Na wręczeniu z mojej strony była Natasha oraz Bucky, ze strony Petera ciocia May i Stark.
Wyszłam na podium, kiedy dostałam gratulacje oraz mój dyplom, widziałam kontem oka jak Natasha i Bucky wiwatują. Tak, kochałam ich, byli dla mnie niczym rodzice. Byliśmy pokręconą rodzinką, ale to właśnie kochałam. Z Natashą nie raz mogłam pogadać na babskie sprawy, a Bucky dużo uczył mnie o samochodach oraz motorach, mieliśmy nawet naszą tajemnicę, dzień przed zakończeniem szkoły sprezentował mi piękny czerwony motor. Czułam w nich prawdziwych rodziców.
***
Po całej uroczystości wręczenia dyplomów pojechaliśmy do bazy świętować. Tak to był dobry początek dorosłego życia. Miałam moją rodzinę przy sobie.Kiedy impreza trwała w najlepsze, postanowiłam wyjść na dwór zaczerpnąć świeżego powietrza. Będąc na dworze, nagle został założony mi na głowę worek, poczułam pałkę przy moich plecach i prąd, który zaczął się rozchodzić po moim ciele, krzyczałam po pomoc, tylko na próżno były moje krzyki, po chwili straciłam przytomność od zbyt dużej dawki woltów w moim ciele.
***
Ocknęłam się, leżałam na łóżku, a raczej na pryczy, w małym pokoju, który robił raczej za cele. Z sufitu dyndała żarówka, która dawała nikłe światło. Starałam się maksymalnie wyostrzyć wszystkie zmysły. Kiedy drzwi się otworzyły, szybko skoczyłam gotowa do ataku, ale zakręciło mi się w głowie i upadłam tyłkiem na ziemię.
- Nie radzę ci się przemęczać, marnie ci to wyjdzie.
- Też tęskniłam mamusiu. - Powiedziałam z sarkazmem.
Powoli wstałam, starając się zachować równowagę.
- Daruj sobie. Usiądź mamy do pogadania.
Usiadłam na łóżku, ona na krześle.
- Prawdę mówiąc nie jestem twoją matką, nigdy nie byłam, twój ojciec też nie. Jesteś dość dorosła, żeby znać tę prawdę. Tym bardziej to był rozkaz z góry, żeby sprowadzić dziecko hydry do domu.
No tak to wiele wyjaśniało.
- Kim są moi prawdziwy rodzice ?
- To są poufne informacje.
- Jak to poufne informacje, chce wiedzieć, nie uważasz, że mi się to należy. - Powiedziałam wkurzona.
- Te informacje są ściśle strzeżone, tylko najwyższy człowiek rangą to wie. Mnie wiadomo tylko tyle, że masz nadludzkie zdolności. Zmodyfikowane dna po jednym z rodziców.
- Jeśli myślisz, że będę z wami współpracować, to się grubo mylisz.
- Raczej nie masz tutaj nic do dyskusji. Hydra dobrze wie jak przekonać.
- Podziękuję, mam swoje życie.
- Jeszcze zobaczymy. - Wstała i wyszła.
Myślałam o moich bliskich, nie chciałam, żeby coś im się stało, ale raczej byli bezpieczni, w końcu byli super. Tylko strach w moim wnętrzu potęgował.
Chyba następnego dnia wzięli mnie na pranie mózgu, nie miałam, wyjścia potem widziałam tylko biel.
***
Tymczasem na przyjęciu.
Peter POV
Wszyscy chodziliśmy nerwowo po salonie, czekając, aż wróci Bucki.
Kiedy wszedł do pomieszczenia, od razu na niego spojrzałem, widziałem jego minę. Wiedziałem, co to oznacza.
- To pewne porwali ją, Hydra uwinęła się z tym szybko bez zbędnych śladów, ich typowy sposób.
- Wiesz, gdzie może być ? - Zapytałem, czułem jak, mój głos się łamie.
- Mogę jedynie, zakładać gdzie ją trzymają. Nic pewnego.
- Musimy opracować plan odbicia, na razie radzę wszystkim odpocząć. - Powiedziałem i od razu wyszedłem, jednocześnie luzując krawat.
Poszedłem do naszej sypialni. Usiadłem na skraju łóżka, sięgnąłem do kieszeni marynarki. Wyjąłem małe czarne pudełeczko, otworzyłem, spojrzałam na srebrny pierścionek z błękitnym oczkiem. Wiem, że byliśmy strasznie młodzi, ale dzisiejszej nocy chciałem się jej oświadczyć pod koniec przyjęcia, wszyscy o tym wiedzieli prócz ciebie.
Głośno westchnąłem, zamknąłem pudełeczko i włożyłem do szuflady etażerki.
Zrzuciłem z siebie garnitur, w samych bokserkach położyłem się spać. Wiedziałem, że musimy wszyscy się przespać, bo inaczej te poszukiwania to będzie klapa od samego początku. Szybko odpłynąłem w krainę snów.
Kiedy tylko nastał następny dzień, zebraliśmy się w salonie, gdzie zaczęliśmy opracowywać nasz plan, misje zwiadowcze na najbliższe tygodnie.
Poszukiwania trwały, miesiąc, dwa, trzy na razie zerowe postępy. To fakt rozwaliliśmy kilka kryjówek, ale nigdzie nie było śladu Emmy.