Dopiero po chwili do mnie dotarło, że brązowooki siedzi na łóżku a obok niego leży taca z kanapkami na pięknych białych talerzykach.
Szczerze dopiero teraz poczułam się w jakiś stopniu przytłoczona, emocje we mnie szalały, ciekawe czy on miał podobnie.
Czułam w sobie strach, przerażało mnie to, zżerało od środka.
Kiedy na mnie spojrzał, delikatnie się uśmiechnął, co odwzajemniłam, dodało mi to trochę otuchy.
Niepewnie podeszłam i usiadłam, siedziałam oparta o zagłówek łóżka, Peter się do mnie odwrócił, siedzieliśmy twarzami do siebie.
- No więc chciałeś porozmawiać. - Spojrzałam w jego oczy.
- Szczerze nawet nie wiem jak zacząć, jakieś bliższe związki męsko damskie są mi obce. - Uśmiechnął się niepewnie.
- U mnie to wygląda tak samo. - Odwzajemniłam uśmiech.
- Zapytam wprost, chcesz być ze mną ?
Zamurowało mnie. Nie wiedziałam co odpowiedzieć.
Peter, widząc, że wpatruje się w niego przez dłuższy czas, powiedział.
- Wiem, że ostatnio było między nami różnie, ale ciągnie nas do siebie, no i fajnie byłoby być z tak piękną dziewczyną.
Z tym ostatnim mogę, się nie zgodzić.
- Możemy spróbować. - Uśmiechnęłam się.
Nawet nie wiem, kiedy jego usta znalazły się na moich, jego dłonie po moich bokach na materacu, moje dłonie w jego miękkich włosach.
Nagle przeturlał nas i teraz leżałam na nim, on pode mną.
- Peter jeny, jestem za ciężka, nie wydurniaj się.
Już miałam z niego zejść, kiedy chwycił mnie w pasie i cmoknął mnie, w nos na koniec uśmiechając się głupkowato.
Poczułam delikatne, na moich policzkach co spotęgowało moje spięcie, z tamtego miejsca blisko było do moich fałdek, dziękowałam sobie za wybranie luźnego dresu. Taki dotyk to dla mnie nowość albo w sumie jakiś głębszy dotyk to nowość.
Coś czuję, że mogę tego żałować, od zawsze pokazywano mi, że uczucia to zło, rozpraszają, są niepotrzebne. No cóż, mogę zaryzykować.
Starając się rozluźnić, położyłam głowę na jego klatce piersiowej, słuchając bicia jego serca.
Kiedy powoli się rozluźniałam, usłyszałam burczenie z brzucha Petera, chciało mi się śmiać z tej sytuacji.
Podniosłam głowę, spojrzałam na Petera, który był blisko wybuchnięcia śmiechem.
Wstałam z niego.
Wzięłam talerzyki z tacy, która o dziwo nie spadła.
Dałam jeden głodomorowi.
Usiadłam, opierając się o zagłówek łóżka.
Zjedliśmy śniadanie, tak to były pyszne kanapeczki.
Odłożyliśmy talerze na tackę.
- To, co teraz robimy ? - Zapytałam.
- Mimo wszystko powinnaś wszystko na spokojnie zwiedzić, jak pan Stark dowie się, że tego nie zrobiliśmy, marny będzie mój los. - Zaśmiał się na to ostatnie. Też z tego, co wiem, jutro zaczynasz edukację.
- Zdecydowanie za szybko. - Jęknęłam.
- Chyba chcesz ukończyć drugą klasę, nie wiele zostało.
- No wiem.
Niechętnie wstałam z łóżka.
***
Pokazał, gdzie jest kuchnia, salon, i wiele innych ciekawszych miejsc takich jak laboratorium, sala do treningów, nawet basen się tu znalazł. O dziwo w tej całej bazie było pusto albo ja nikogo nie spotkałam.
Resztę dnia spędziliśmy u mnie, oglądając filmy na nowym laptopie, przytuleni do siebie, rozmawiając o bzdetach.
Na koniec dnia musiałam się pożegnać z Peterem, który wracał do siebie, poczułam delikatne ukłucie w sobie, znów poczułam się opuszczona mimo jego słów obietnicy.
Przyjadę za równo miesiąc, na cały weekend.
Niestety nie mógł częściej, problem polegał na tym, że ktoś mógłby się, przez niego dowiedzieć się gdzie jestem. Chociaż nie wiem, czy to słuszne, czy nie, sama już nie wiem.
Z jednej strony ma to sens, z drugiej nie.