Od wydarzeń z dnia, kiedy ostatnio widziałam rodziców, minął już miesiąc. Chciałam mój smutek pogrzebać głęboko w sobie, wolałam skupić się na nauce niż przyjaźniach.
Chociaż raz namówiła mnie Betty na małe ubraniowe zakupy, nie żałowałam, że z nią poszłam, ale po sytuacji z rodzicami, nie chciałam kontaktów między ludzkich. Jeśli chodzi o Petera, to ograniczyłam się do zwykłych "cześć", "dzięki " i tym podobnych.
Po prostu moje życie toczyło się dalej.
***
Właśnie leżałam na łóżku, w bieliźnie i zbyt dużej koszulce, przeglądałam portale społecznościowe, w nadziei, że coś przyciągnie moją uwagę, nie miałam na nic siły, a moja lodówka świeciła pustkami.
Głośno westchnęłam, ślamazarnie wstałam z łóżka.
Ubrałam leginsy, które leżały na podłodze.
Wzięłam portfel oraz telefon komórkowy.
Po drodze do wyjścia ubrałam kurtkę oraz trampki.
Zamknęłam mieszkanie i udałam się do pobliskiego sklepu.
Dość szybko zrobiłam małe zakupy, właśnie kierowałam się w drogę powrotną do domu.
Kiedy nagle zostałam zaciągnięta do mrocznego zaułku, siatka z zakupami upadła rozsypując zawartość.
Chciałam krzyczeć, kiedy nagle pod nos została mi przyciśnięta szmatka nasączona czymś dziwnym.
Moje oczy rozszerzyły się w strachu.
Zastosowałam technikę samoobrony, przez co gościu skołowany schwytał się za krocze.
Nagle pojawiła się jeszcze dwójka. Jeden z nich powiedział niskim głosem.
- Masz ją ?
Zaczęłam wrzeszczeć ile sił w płucach "pomocy".
W mojej głowie szumiało, zapewne nawdychałam się tego trochę świństwa.
Obraz zaczął mi się powoli rozmazywać, nogi były jak z waty.
Ostatnie co zobaczyłam to czerwono-niebieski kostium, potem runęłam na ziemię, tracąc przytomność.
***
Powoli zaczęłam otwierać oczy, kątem oka, zobaczyłam, że znajduję w czyjeś sypialni.
Momentalnie poskoczyłam przestraszona, stanęłam na równe nogi, nie był to dobry pomysł, ponieważ upadłam tyłkiem na podłogę.
Głowa bolała mnie nie miłosiernie.
Nagle po pokoju wpadł w pośpiechu, Peter na jego twarzy malowało się zmartwienie.
Kucnął obok mnie i pomógł mi usiąść na łóżku.
- Już jesteś bezpieczna, nic ci nie grozi. - Powiedział z troską w głosie, oraz delikatnie się uśmiechnął.
Z tego wszystkiego, nie ogarnęłam, że siedział obok mnie, trzymając moją dłoń, od kiedy pomógł mi usiąść.
Do pokoju, pewnym siebie krokiem wszedł Tony Stark, nie wiedziałam, czy to moje omamy, czy prawda.
- Peter zostaw nas samych.
- Ale panie Stark. - Wstał i puścił moją dłoń.
- Spokojnie, chcę tylko się o coś spytać Emmy.
- Tylko ona nie jest w dobrym stanie na odpowiedzi, ledwo siedzi. Proszę, musimy to przełożyć na jutro, wtedy będzie bardziej przytomna i może dowiemy się więcej.
- Masz rację, po prostu to, co się wydarzyło, nie jest normalne. Tylko jutro przyprowadź ją, do wierzy, agenci tarczy też chcą jej zadać pytania. Nie martw się szkołą, ogarnę to, do jutra Peter. Mniej na nią oko. - Przy ostatnim spojrzał na mnie.
Patrzyłam się na ich rozmowę, zdziwiona, nie wiedziałam, o co dokładnie chodzi, mój mózg nie umiał tego zrozumieć dokładnie.
Kiedy Stark wyszedł, Peter do mnie podszedł, pomógł mi zdjąć kurtkę.
Widziałam wielką troskę na jego twarzy.
- Prześpij się.
Pokiwałam tylko głową, położyłam się na łóżku.
Poczułam, że zostałam, szczelnie przykryta kocem.
Delikatnie się uśmiechnęłam.