Wyszłam z budynku, od razu oślepiły mnie promienie słoneczne, przymrużyłam oczy, wierzchem dłoni starałam się uformować daszek, który choć trochę mógłby mnie uchronić przed słońcem.
W oczy rzucił mi się Peter, który stał przy ścianie budynku, w jednej ręce miał telefon, zapewne czekał na moją odpowiedź.
Po cichu się do niego zakradłam, jako że był tyłem do mnie.
Stanęłam na palcach i już chciałam krzyknąć, kiedy nagle się odwrócił i krzyknął typowe buuu.
Po chwili zaczął się śmiać z mojej reakcji.
Nie powiem, trochę się wystraszyłam, nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy.
Zrobiłam lekko obrażoną minę, założyłam ręce na piersi.
- Wyglądasz uroczo, jak się złościsz. - Powiedział nadal w przypływie śmiechu.
Ręce opadły wzdłuż mojego ciała, zrobiłam wielkie oczy.
Od nikogo nigdy nie usłyszałam, że jestem urocza.
Poczułam delikatne ciepło w mojej klatce piersiowej.
Peter od razu to zauważył i wyglądał teraz na zmieszanego, zawstydzonego, nie wiem nawet jak to określić.
- Chodźmy do szkoły, bo się spóźnimy. - Powiedział, nie patrząc mi w oczy.
W ciszy dotarliśmy do szkoły, to wszystko nagle stało się strasznie krępujące.
Lekcje, na których siedzieliśmy razem również.
Szczerze było mi smutno.
W kiepskim nastroju wróciłam do domu, po drodze robiąc zakupy na obiad.
Rzuciłam plecak w kąt pokoju, od razu w oczy rzuciły mi się walizki w salonie.
Ruszyłam do kuchni z zamiarem odłożenia zakupów.
Kiedy nagle z gabinetu wyszli moi rodzice, pośpiesznie go zamykając.
Dopiero po chwili zorientowali się, że stoję w pokoju.
- Witaj Emma jak w szkole ? - Powiedział mój tata lekko chłodnym tonem.
- Dobrze.
Bez zbędnych dalszych pytań ruszyłam do kuchni, szybko rozpakowałam zakupy.
Już chciałam wrócić do pokoju, kiedy drogę zagrodziła mi moja mama.
Szczerze, nawet kiedy myślałam o słowie mama, nie czułam tej miłości, moja matka mi jej nie okazywała, nawet kiedy byłam mała, częściej widziałam moje opiekunki niż ją, to samo z tatą. Tylko chyba jako dziewczyna bardziej potrzebuje matczynej miłości.
Moja mama była to wysoka, szczupła kobieta, zawsze ubrana bardzo elegancko.
Byłam jej przeciwieństwem z wyglądu i charakteru.
- Z ciebie nic dobrego już nie będzie, daliśmy ci z ojcem wszelkie możliwości. Twoja kondycja sportowa to gorzej niż zero, inteligencji też za dużo nie masz. Jesteś już dość duża, żeby zrozumieć, podkładaliśmy w tobie dość duże nadzieje, ale cóż zawiodłaś nas. Jutro znowu wyjeżdżamy.
Bez słowa wyminęłam ją i poszłam do pokoju.
Zamknęłam drzwi na klucz.
Usiadłam na łóżku, dopiero wtedy pozwoliłam łzą płynąć.
Rozumiem ich, kiedy byłam mała, miałam nauczanie indywidualne.
Wszelkie zajęcia sportowe, nauki ścisłe, ale cóż w niczym nie byłam dobra oprócz łucznictwa.
Od dziecka ciągła krytyka, to źle tamto źle.
Położyłam się na łóżku i pomimo lecących łez starałam się zasnąć.
![](https://img.wattpad.com/cover/178512387-288-k491333.jpg)