- Z racji tego, że spaliłam obiad, co powiecie na pizze ? - Uśmiechnęła się do nas.
- Jasne będzie super. - Powiedział Peter.
- Co ty na to Emma ? - Spytała May.
- Podziękuję, nie jestem głodna.
- Dobrze, jeśli będziesz chciała, to nie krępuj się.
Uśmiechnęła się do mnie życzliwie, co odwzajemniłam.
-My pójdziemy do mnie. Zawołaj nas, jak będzie.
- Okej.
Peter poszedł przodem, a ja tuż za nim.
Jego pokój był zwyczajny, ściany w kolorze granatowym, pojedyncze łóżko, mała szafa i biurko.
Na biurku było pełno dziwnego sprzętu elektronicznego, którego wcześniej nie było.
- Może lepiej, jeśli usiądziesz. - Wskazał ręką na swoje łóżko.
Usiadłam we wskazanym przez niego miejscu.
- Dobra to słucham, czemu tak nagle wyszliśmy ?
Założył ręce na piersi, spojrzał w stronę okna i głośno westchnął.
- Widziałem, że źle się czujesz, dlatego poprosiłem pana Starka, żebym mógł cię zabrać.
Coś tu było nie tak, tylko nie wiem co. Tak mało odpowiedzi a tak wiele pytań.
- Znowu kręcisz. - Powiedziałam spokojnie.
- O co ci chodzi ? - Zapytał zdziwiony, spojrzał się na mnie.
Jego postawa wyrażała głęboki spokój, ale tym razem to mnie nie uspokoiło, tylko zdenerwowało.
- O co mi chodzi ?! No nie wiem może o to, że ostatnio mnie okłamałeś i teraz też to robisz. - Wstałam oburzona.
- Emma to nie tak jak myślisz, tylko......
- Tylko co ? - Spojrzałam mu w oczy i widziałam smutek.....
Głośno westchnęłam, pokiwałam głową na boki.
- Na dzisiaj mam dość emocji, wracam do domu, jak będziesz chciał mi powiedzieć prawdę to dzwoń.
Wyszłam z jego pokoju, mieszkania i chyba życia.
May próbowała mnie zatrzymać, ale nie zwróciłam na nią uwagi, ponieważ z moich oczu zaczęły płynąć łzy.
Objąłem się rękami, tak załamana wróciłam do domu.
Nie miałam na nic siły, poszłam do łazienki, gdzie zrzuciłam ciuchy i weszłam do kabiny prysznicowej.
Nie wiem, ile tak stałam pod źródłem wody, chyba aż moje emocje nie opadły.
***
Następny dzień wcale nie był lepszy, Petera nie było w szkole, byłam totalnie nieprzygotowana i dostałam kilka pał.
Starałam się przetrwać jakoś ten dzień, ale nie było łatwo, byłam zmęczona i niewyspana. Chociaż poszłam spać od razu po prysznicu.
***
Kiedy Peter łaskawie wrócił na drugi dzień, nie odezwałam się do niego ani słowem, chociaż on też nie był zbyt rozmowny.
***
Miesiąc za miesiącem.
Rodzice częściej przyjeżdżali, ale też na chwilę, tyle, co przyjechali, już ich nie było.
Nie byli zbytnio rozmowni, w sumie nie wiedziałam, czy to dobrze, czy źle.
Zbliżały się święta, był to przed ostatni dzień, przed wolnym od zajęć szkolnych.
Od razu po ostatnim dzwonku udałam się w stronę domu.
Na ulicach nie było śniegu, chociaż dało się wyczuć chłodny klimat.
***
Właśnie chciałam włożyć klucz, kiedy zobaczyłam, że są otwarte i jest mała szpara.
Popchnęłam delikatnie drzwi, które się otworzyły, poczułam jak po moim kręgosłupie, przebiega nieprzyjemny dreszcz.
Wszystko było wywrócone do góry nogami.
Powoli i cicho stawiałam kroki, skierowałam się do mojego pokoju.
Wcale nie było tu lepiej.
Nagle usłyszałam jakieś głosy z drugiego pokoju, po cichu zamknęłam się w mojej łazience.
Nie zastanawiając się długo, wybrałam jedynie zaufany numer w tym momencie.
Po kilku sygnałach odebrał.
- Peter, ktoś się do mnie włamał, ci ludzie jeszcze tu są, boję się. Jestem uwięziona w łazience. - Szeptałam.
Rozłączyłam się, ponieważ słyszałam, że są coraz bliżej.
Czułam jak moje serce, bije nienaturalnie szybko, a w żyłach płynie adrenalina.