4

781 35 0
                                    

Aktualnie na ostatniej stronie w zeszycie zaczęłam kreślić krzywego kotka.

Chciałabym się zapaść pod ziemię, po protu czuję się głupio, że tak zbyłam tę dziewczynę.

Nie wiem nawet co się ze mną dzieje.

- Wszystko w porządku ? - Usłyszałam szept przy uchu.

Po moim ciele przeszedł dreszcz, moje serce zaczęło szybciej bić.

Musiałam się uspokoić.

Zorientowałam się, że od dawna panuje lekcja, tylko tego nie zauważałam, bo za bardzo pochłonęły mnie własne myśli.

- Tak jest okej, czy Betty się na mnie obrazi ? Nie chciałam być niemiła dla niej. - Powiedziałam szeptem.

Zerkając kątem oka, na towarzysza z ławki.

- Myślę, że nie, ona raczej nie jest osobą, która bierze wszystko do siebie. Do jutra nawet nie będzie o tym pamiętać i dalej będzie chciała gdzieś z tobą wyjść, bo Betty to doprawdy sympatyczna dziewczyna tylko strasznie dużo gada. - Odszepnął.

Już chciałam coś powiedzieć, kiedy nauczycielka powiedziała.

- Widzę, że przeszkadzam panu Parkerowi i pannie....... - Spojrzała na mnie z przymrożonych powiek.

- White. - Powiedziałam.

- Rozumiem, że jesteś nowa, nie daje ci to prawa do przeszkadzania na mojej lekcji. Przygotujecie referat na sześć stron A4, z następnego tematu w podręczniku, chcę go widzieć jutro na moim biurku.

Akurat, kiedy wredna baba skończyła gadać, zadzwonił dzwonek.

- Słuchaj, zrobię go za nas, to moja wina, bo zacząłem do ciebie gadać. - Powiedział skruszony.

- Nie będę cię z tym sama zostawiać, jeśli chcesz, możesz do mnie przyjść po lekcjach i razem skończymy. - Uśmiechnęłam się do niego.

- Okej. - Widać, że ucieszyła go to wiadomość, po prostu widziałam iskierki w jego oczach.

***

Po skończonych lekcjach udaliśmy się w stronę mojego mieszkania, kiedy wchodziliśmy do budynku, Peter spojrzał na mnie zdziwiony.

- Coś się stało ? - Zapytałam, nie wiedząc o co chodzi.

- Jakim cudem nie widziałem cię rano,, jak wychodzisz do szkoły ? Dosłownie mieszkam w budynku obok. - Zaśmiał się lekko.

- Jestem typem spóźnialskiej dziewczyny, dzisiaj dosłownie biegłam do szkoły. - Również się delikatnie zaśmiałam.

Otworzyłam kluczek drzwi do mieszkania.

Weszliśmy do środka, zdjęliśmy buty.

- Rozgość się na kanapie, chcesz coś do picia ?

- Może być woda.

Położyłam plecak przy kanapie.

Ruszyłam do kuchni, do dwóch szklanek nalałam wodę.

Wzięłam je do rąk i wróciłam do salonu, na kanapie siedział Peter z podręcznikiem na kolanach oraz zeszytem na stoliku do kawy.

Odłożyłam szklanki na stolik.

Od razu zabraliśmy się do pracy.

***

Nie ukrywam, że kiedy skończyliśmy, słońce powoli zachodziło za horyzontem.

Byłam wykończona, za dużo biolki.

Tylko jeszcze zostały mi inne lekcje, nie miałam na to siły.

- Czy ta baba zawsze jest taka wredna ?

Peter spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.

- Ty jej jeszcze dobrze nie znasz, potrafi być bardziej wredna. Oprócz tego roku, został ci z nią tylko przyszły, więc nie jest tak źle. Musisz znaleźć właśnie taki pozytyw.

Spojrzałam na niego i podniosłam jedną brew.

- Dobra Parker, to znajdź mi pozytyw w ilości zadania domowego.

- Odrobimy to razem.

- Dobra, to jest bardzo duży pozytyw, bo tak średnio rozumiem tematy z fizyki. - Zaśmiałam się.

- Przecież fizyka jest prosta. - Udał oburzenie, a raczej się starał, bo szczerzył się do mnie jak głupi.

- Dobra zróbmy te zadania, jestem już wykończona i marzę, żeby iść spać.

W tym momencie pomyślałam o moim wygodnym łóżku, miłej w dotyku kołdrze oraz pluszaku ukrytym za poduszką.

Po prostu czułam jak moje powieki mi ciążą, kurde.

Szybko się ocknęłam, wyjęłam zeszyty oraz podręczniki znowu zabraliśmy się do pracy.

Kiedy byliśmy przy samym końcu, czułam, że nie mogę powstrzymać zmęczenia tym bardziej, kiedy Peter tak spokojnie czytał zadanie z matematyki, jego głos był, relaksujący jednak bardziej w tym momencie usypiający.

Chcąc nie chcąc odpłynęłam w kranie morfeusza.

Take care of me // Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz