Czas tak szybko przeleciał, nikt nie poruszał tematu mojej tożsamości. Jedynie Natasha zaczęła mnie szkolić w wolnym czasie, uczyła mnie walki wręcz, technik przebiegłości, sprytu i poznania przeciwnika.
W ciągu miesiąca według niej zrobiłam niemałe postępy.
Szkoła szła mi nie najgorzej, ogólnie moje życie na chwilę obecną było w miarę spokojne.
***
Czas przeleciał jak za machnięciem różdżki. Za chwilę miał nastać weekend, kiedy to Peter ma przyjechać tutaj, nie powiem, trochę zaczęłam za nim tęsknić, za jego uśmiechem i słodką niezdarnością, która czasami mu się zdarza.
Chyba powoli się w nim zakochiwałam.
***
Leżałam na łóżku, patrzyłam na film, który leciał w laptopie.
Za oknem dawno nastała noc.
Powieki powoli mi się przymykały, nagle poczułam, jak ktoś kładzie się obok mnie.
Natychmiastowo się rozbudziłam, z nauk Natashy, szybko powaliłam osobę obok mnie, kładąc ją na ziemi, brzuchem do ziemi, rękę lekko wykręcając za jego plecy.
- Możesz mnie puścić ? - Zapytał spokojnie.
W tym momencie ocknęłam się z amoku. Przecież to był Peter.
Puściłam go i pomogłam mu wstać, od razu zaczęłam go przepraszać.
- Tak bardzo cię przepraszam, nie możesz mnie tak straszyć.
- Dobra rada na przyszłość. - Uśmiechnął się do mnie.
- Stało ci się coś ? - Zapytałam przejęta.
- Jest okej, nie przejmuj się. - Powiedział to, wywracając oczami.
- Martwię się, nie chciałam ci zrobić krzywdy.
- Nie potrzebnie jest ok. - Chwycił moje dłonie i spojrzał mi w oczy.
Jego kojące spojrzenie mnie uspokoiło.
- Miałeś przyjechać jutro. Co ty tu robisz ? - Puściłam jego dłonie.
- Tęskniłem za tobą, musiałem cię szybciej zobaczyć. Nie mogłem dłużej czekać.
Zrobiło mi się tak miło, ciepło na sercu.
- Cieszę się, że jesteś. - Uśmiechnęłam się do niego delikatnie.
Nie wiem co, w tym momencie popchnęło mnie do tego, ale po prostu go przytuliłam. Czułam jak, na chwilę znieruchomiał, ale po chwili delikatnie objął mnie w talii, i przyciągnął mocniej do siebie.
Poczułam motyli pocałunek na mojej głowie.
Szczerze czułam się wspaniale.
Nie wiem, ile tak staliśmy, ale nagle poczułam, jak mnie podnosi pod udami, objęłam go za szyję, położyłam głowę na jego ramieniu.
Poczułam jak, kładzie mnie na łóżku, sam położył się obok.
- Nie podnoś mnie więcej. - Powiedziałam, patrząc w jego piękne tęczówki.
- Dlaczego ? - Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Jestem za ciężka. - Odwróciłam wzrok.
Głośno westchnął.
- Nie jesteś. Proszę, uwierz mi.
Przerzucił rękę przez mój pas i przyciągnął mnie do siebie, gładząc moje plecy.
Złożył delikatny pocałunek na moich ustach, który odwzajemniłam.
***
Praktycznie do wieczora leżeliśmy razem na łóżku, gadając o wszystkim i o niczym, ciesząc się swoim towarzystwem.
Nagle zawyły syreny, wstaliśmy jak oparzeni, wybiegliśmy z pokoju, od razu przed nami pojawiła się Natasha.
- Dobrze, że cię znalazłam. Peter mamy misję. - Powiedziała na jednym wdechu.
Spojrzałam na niego.
- Uważaj na siebie.
- Będę.
Od razu gdzieś pobiegli.
Głośno westchnęłam, wróciłam do pokoju, położyłam się na łóżku, które jeszcze pachniało nim.
Wiedziałam, że jako super bohater sporo ryzykuje, tylko chyba nic nie mogłam poradzić na to, że się o niego martwiłam.
Starałam się czymś zająć myśli, czytając książki, słuchając muzyki, ale na próżno, miałam złe przeczucie.
***
Usłyszałam otwieranie drzwi, od razu wstałam na równe nogi gotowa do ewentualnego ataku.
Spodziewaj się niespodziewanego, na szczęście w drzwiach stał Peter w kostiumie, maskę trzymając w ręce.
Podeszłam do niego, miał trochę zadrapań na twarzy, chyba moje przeczucie było mylne, ale to dobrze.
Delikatnie go przytuliłam, odwzajemnił uścisk, kiedy oddaliliśmy się od siebie, powiedział.
- Muszę iść się umyć, jestem wykończony. Dobranoc.
Już miał wychodzić, kiedy zapytałam cicho.
- Wrócisz ?
- Wiesz, że nie powinniśmy.
- Wiem, ale co z tego.
Uśmiechnął się do mnie, co odwzajemniłam.
Wyszedł, stwierdziłam, że też wezmę prysznic.
Wzięłam jakąś koszulkę i spodenki, udałam się do łazienki.
Po zrobieniu wszystkich czynności wróciłam do sypialni, gdzie w moim łóżku zastałam śpiącego szatyna.
Położyłam się obok niego i przykryłam nas kołdrą.
Przyciągnął mnie do siebie, powoli zasypiałam, rozkoszując się jego ciepłem.