To wszystko się tak szybko potoczyło, to całe przeniesienie.
Z mojego mieszkania pobrałam jedynie moje rzeczy osobiste, ponieważ wszystko inne poszło do sprawdzenia.
Nadal miałam mieszane uczucia, nie wiedziałam, co mnie czeka.
Za chwilę mam się stać pełnoletnia, nie wiem, ile to dla mnie zmienia, zwykle kojarzy się to z wolnością. Tylko ja swoją oddałam, żeby być bezpieczna, na jak długo, ile to potrwa. Nic nie wiem, chciałabym wiedzieć, ale nie wiem.
***
Właśnie wchodziłam do wielkiej, nowoczesnej bazy u boku Petera i Pana Starka.
Szczerze byłam oszołomiona, tym wnętrzem, wszystko takie pięknie, wspaniałe.
- Peter zaprowadź Emme do jej pokoju, później do was dołączę. - Powiedział i po prostu poszedł w swoją stronę, zostawiając nas samych.
- Okej, rozumiem, że już tu byłeś. - Spojrzałam się na niego z podniesioną brwią i małym uśmieszkiem.
- Może. - Uśmiechnął się delikatnie.
Wziął mnie za dłoń i szybko pociągnął mnie w nieznanym kierunku.
Myślę, że właśnie wchodziliśmy do części mieszkalnej, bo minęliśmy dużą kuchnię, salon. Nie miałam czasu tam zajrzeć, gdyż pewien ktoś ciągnął mnie do mojego pokoju.
Peter otworzył drzwi i gestem pokazał, żebym weszłam.
Weszłam do środka, wnętrze oszołomiło mnie.
Wielka, przestronna sypialnia.
Wszystko urządzone bardzo nowocześnie, okna na całą ścianę, wielkie łóżko na środku pokoju, duża szafa z lustrem, biurko, półka z książkami.
Na podłodze były pudła z moimi rzeczami, niewiele tego było, ubrania i kilka książek.
To co rzuciło mi się w oczy, to telefon na owym pudle.
Niestety zabrali mój telefon.
Peter podszedł, wziął urządzenie i wręczył mi w dłoń.
- Masz już zapisany mój numer, możemy być w kontakcie. - Uśmiechnął się do mnie.
Odwzajemniłam uśmiech.
Nie mogłam mieć kontaktu ze światem, wszelkie moje konta społecznościowe zostały usunięte, przynajmniej został mi on.
Odłożyłam telefon na biurko.
Zdjęłam buty oraz kurtkę.
Nie wiele więcej myśląc, po prostu padłam na łóżko, twarzą do poduszki. Byłam tak zmęczona, miałam ochotę od razu iść spać, szczególnie że było mi tu tak wygodnie.
Po chwili poczułam obok ciężar drugiego ciała.
Kątem oka spojrzałam w tamtą stronę, był to Peter, leżał na boku i patrzył się na mnie rozbawiony.
- Co cię tak bawi Parker ? - Zapytałam z uśmiechem.
- Ty.
Wzięłam poduszkę i rzuciłam nią w niego.
Złapał ją, czego mogłam się spodziewać.
- Jejciu z tobą jest zerowa zabawa. - Powiedziałam z uśmiechem.
Przewróciłam się na drugi bok, udając obrażanie.
Ziewnęłam, serio byłam zmęczona.
- Jeśli chcesz się zdrzemnąć, to mogę iść. - Usłyszałam za sobą.
Odwróciłam się twarzą do niego.
- Co, jeśli nie chcę, żebyś sobie poszedł.
Zrobił taki rozczulający uśmiech.
Wzięłam to za tak, więc zamknęłam oczy i starałam się zasnąć.
Poczułam jak, zostaje okryta kocem.
Mały, leniwy uśmiech wkradł mi się na usta.
W poczucie bezpieczeństwa i ciepła odpłynęłam.