•Rozdział dwudziesty szósty•

535 27 3
                                    

~■~■~■~■~
| Witaj na Spiner's End |

Hogwart, następnego dnia, rano.

Kiedy Alyssa obudziła się w Skrzydle Szpitalnym, niemal od razu podbiegła do niej pani Pomfrey. Troskliwa pielęgniarka, zapytała ją o samopoczucie, zmieniła bandaże na ranach, posmarowała maścią siniaki i dała jej do wypicia kilka eliksirów.
Kiedy już miała odchodzić, coś jej się przypomniało i powiedziała:

— Dyrektor prosił, abyś przyszła do jego gabinetu, kiedy się obudzisz.

— Czy mówił czemu? — zapytała dziewczyna.

— Nie podał powodu, ale to chyba jedna, z tych jego " bardzo ważnych spraw które nie mogą czekać ani chwili". — odparła, krzywiąc się pani Pomfrey.

Alyssa westchnęła. Mimo, że naprawdę nie chciała iść do gabinetu dyrektora, wiedziała że ten nie da jej spokoju. Spojrzała na pielęgniarkę i skinęła jej głową.

— Proszę mu przekazać, że przyjdę do niego za godzinę. — rzekła Alyssa, kładąc się na miękkie poduszki.

— Oczywiście. Przekażę mu, a ty na razie odpoczywaj. — orzekła pani Pomfrey, wychodząc ze Skrzydła Szpitalnego i zostawiając Alyssę samą.

Kiedy zatrzasnęły się za nią drzwi, dziewczyna rozejrzała się po sali.

— I co ja mam teraz robić? — spytała samą siebie, ale odpowiedziała jej tylko cisza.

~■~■~■~■~
Hogwart, godzinę później

Weszła po kamiennych schodkach, prowadzących do gabinetu dyrektora, uprzednio mówiąc dość obliczalne hasło
"Cytrynowe dropsy". Doprawdy, zero kreatywności. W końcu stanęła przed drewnianymi drzwiami i od razu w nie zapukała. Kiedy usłyszała pozwolenie na wejście do środka, nacisnęła na klamkę.
Kiedy znalazła się w środku, zauważyła że oprócz siedzącego za biurkiem Dumbledora, na krześle przed biurkiem siedział profesor Snape.

— Dzień dobry, Alysso. Jak dobrze widzieć cię całą i zdrową! - powiedział z szerokim uśmiechem dyrektor.

Snape tylko uprzejmie skinął jej na powitanie głową.

— Dzień dobry, dyrektorze, profesorze Snape. — odpowiedziała Alyssa.

— Siadaj, dziecko. Mamy dużo spraw do omówienia. — rzekł nagle dyrektor, poważniejąc.

Dziewczyna usiadła ostrożnie na krześle obok profesora Snape'a, patrząc zaniepokojonym wzrokiem na obu czarodziejów.

— Kiedy uciekłaś z siedziby Voldemorta — zaczął Dumbledore — twój znajomy przeklnął jego ciało oraz jego magię i duszę. To bardzo poważna klątwa, bo oznacza ona bardzo... nieprzyjemne skutki dla Voldemorta. — rzekł dyrektor.

— Jakie konkretnie skutki? — zapytała niepewnie dziewczyna.

Na to pytanie odpowiedział jej profesor Snape.

— Widzisz, przeklnięcie ciała powoduje jego zniszczenie i różnego rodzaju choroby. — rzekł Snape — Przeklnięcie magii, oznacza jej osłabienie i stłumienie. A przeklnięcie duszy... oznacza jej zniszczenie, zbezeszczenie lub nawet zniknięcie. Po człowieku zostaje już tylko pusta skorupa, bez środka, bez życia. Bez niczego.
To tak, jakby dementor wyssał mu duszę. — zakończył profesor.

— Voldemort był duchem, kiedy go spotkałam. Czy to oznacza, że jest teraz... martwy? — zapytała Alyssa.

Dumbledore i Snape zaśmiali się gorzko.

Mój młodszy brat, HarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz