•Rozdział siedemnasty•

1K 56 4
                                    

~■~■~■~■~
|Święta na Grimmauld Place|

Alyssa z wielkim uśmiechem na twarzy siedziała przy dużym stole na Grimmauld Place 12 , a przy sobie miała ludzi na których najbardziej jej zależało. Syriusz , Remus i Julie.
Zaprzyjaźniła się z Julie i odbudowała swoje relacje z Remusem i Syriuszem. Jednym słowem: była szczęśliwa. Jednak...było jej smutno.
Te święta powinna spędzić z  rodzicami i Harrym. Zamknęła na chwilę oczy i...zalała ją fala wspomnień.

- Syriusz łapy precz od pieczeni! - skarciła czarnego psa kasztanowłosa kobieta. - I na Merlina , przemień się w człowieka! - pies z cichym pyknięciem przemienił się w czarnowłosego , przystojnego mężczyznę.

- Przepraszam Lily. - powiedział skruszonym głosem.

- Wybaczam Ci. Ale kara Cię nie ominie. - powiedziała stanowczym głosem. - James i Peter mają problemy z powieszeniem światełek na zewnątrz. Idź im pomóc.

- Ale Lily tam jest za zimno! Czy nie mógłbym przyłączyć do Alyssy i Remusa?

- Nie. Masz iść na zewnątrz. - zrezygnowany mężczyzna oddalił się mamrocząc pod nosem ,,Zamienia się w McGonagall".

- Słyszałam! - rozległ krzyk kobiety

Syriusz wybełkotał coś jeszcze  i wyszedł na dwór.  Na drabinie która była oparta na frontowej ścianie domu , stał mężczyzna który miał bardzo roztrzepane , czarne włosy.
Na dole stał  pulchny blondyn który trzymał drabinę. Na widok Syriusza blondyn zapomniał się i ją puścił.
Drabina zachwiała się a stojący  na niej mężczyzna złapał się  rozpaczliwie rynny. Drabina spadła i połamała się z głośnym trzaskiem.

- Peter! Czemu puściłeś drabinę?!

- J-ja nie chciałem. T-to było p-przez p-przypadek!

- Nie tłumacz się przede mną  tylko przed Lily. Coś czuję że wygłosi Ci ostre i długie kazanie.

Jak na zawołanie z domu wybiegła kasztanowłosa kobieta , mała dziewczynka o czarnych włosach i  blondwłosy mężczyzna z bliznami  na twarzy.

- Na miłość Godryka! James , co ty tam robisz?!

- Ciebie też miło widzieć , kochanie. Wyglądasz przepięknie w tej czerwonej sukience.

- James!

- Och , no dobrze. Peter przez przypadek puścił drabinę na której stałem , a ja złapałem się rynny , która jest trochę poluzowana , więc na Merlina ściągnijcie mnie stąd!

- Już , już. - Syriusz już sięgał po różdżkę ale Lily go powstrzymała.

- Czyś ty do reszty zwariował?! Przecież tu mieszkają mugole!

- Ale żaden się na nas nie patrzy...

- Ale może akurat jakiś mugol wyjrzy  przez okno i co zobaczy? Latającego mężczyznę!

- No dobra! Wygrałaś. Ale jak w takim razie go stamtąd  ściągniemy bez czarów?

- Coś wymyślimy...

- Pośpieszcie się bo dłużej nie wytrzymam! - krzyknął James.

- Mamo! Tata kupił niedawno nową drabinę! Możemy jej użyć. - powiedziała dziewczynka.

- Świetny pomysł , Alyssa!  Syriusz idź po drabinę.

- Dlaczego ja? Czemu nie Remus?

- Remus idź po drabinę.

- Dlaczego ja? Czemu nie Peter?

- Peter IDŹ po drabinę.

- Czemu ja? Dlaczego nie... Ej , gdzie Alyssa?

Zza domu wyszła Alyssa. Ciągnęła ona drabinę.

- Kiedy się kłóciliście , ja poszłam do szopy i ją wyciągnęłam. To co , ratujemy tatę? - na to ostatnie zdanie wszyscy się roześmiali.

~■~■~■~■~

Witajcie!
W tym rozdziale bardziej skupiłam się na dokładnym opisaniu świąt wtedy kiedy rodzice Alyssy i Harrego jeszcze żyli. Mam nadzieję że nie macie mi tego za złe 😃
Jutro powinien się pojawić Nowy rozdział.
Standardowo dajcie znać co myślicie o tym rozdziale i piszcie swoje teorie , pomysły i inne takie.

Życzę Wam miłego dzionka.

( Teraz to co lubię najbardziej 🤣🤣)

         Paaa!

 

  

 

Mój młodszy brat, HarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz