•Rozdział dwudziesty pierwszy•

848 47 7
                                    

~■~■~■~■~
|Harry!|

Skrzydło Szpitalne tego samego dnia

- Alyssa!!! - krzyknęła Caterine , wbiegając do Skrzydła Szpitalnego jak torpeda.
Alyssa przyzwyczajona do gwałtownego ducha przyjaciółki , odpowiedziała spokojnie:

- Cześć Caterine! Jak się masz?

- To ja powinnam Ciebie o to pytać! Naprawdę napędziłaś mi stracha wtedy na boisku. Zresztą nie tylko mi! Całej szkole! Wiesz nawet twoi starzy , zakłamani przyjaciele się o Ciebie martwią! - powiedziała Caterine.

- Czyżby poczuli wyrzuty sumienia? - zapytała Alyssa z ironią.

- Nie wydaje mi się. Sądzę że nie chcą odstawać od innych uczniów.
I tak mają dużo innych problemów , przez tą całą akcję ze Twoim wspomnieniem. - powiedziała Caterine.

- No fakt. Ale powiedz , co tam u Ciebie?

- Jest dobrze. Nauczyciele cisną nas jeszcze bardziej niż wcześniej.
Chyba boją się , że nie zdążą przerobić całego materiału.

- A jak tam idzie śledztwo w sprawie tłuczków? - zapytała ciekawie Alyssa.

- Nikogo nie znaleźli. Ale wiesz , kiedy pani Pomfrey i profesor Snape skończyli Cię wczoraj badać  , weszłam do Skrzydła Szpitalnego razem z nauczycielami i dyrektorem. Snape powiedział że twój stan jest stabilny i tak dalej. Potem wyprosili mnie ze Skrzydła. Ja naturalnie wyszłam ale podsłuchałam ich rozmowę. Okazało się że Dumbledore twierdzi że żaden uczeń nie zaczarował tych tłuczków , bo musiałby być bardzo potężny. Potem dyrektor rozkazał Snape'owi aby popytał ludzi w Hogsmade czy nie widzieli kogoś podejrzanego , Hagridowi polecił przeszukać każdy zakamarek Zakazanego Lasu. I... - tu Caterine się zawahała.

- I...?

- I pod koniec ich rozmowy McGonagall zapytała się Dumbledora czy uważa że te tłuczki , mógł zaczarować ktoś z otoczenia Sam-Wiesz-Kogo...

- Co na to dyrektor? - zapytała Alyssa , próbując zachować spokojny głos.

- Powiedział...powiedział że to możliwe. - powiedziała Caterine , starając się nie patrzeć w oczy Alyssy.

Za to Alyssa pogrążyła się w ponurych myślach.

- Czy Voldemort próbował mnie zabić?  Czemu to robi? Przecież nie jestem dużym zagrożeniem dla niego! To Harry...Na Merlina! Harry!!! - Alyssa podskoczyła na łóżku , i nie patrząc na zdumioną  Caterine , wstała z łóżka i wybiegła z Skrzydła. Kręciło jej się w głowie ale zignorowała to. Teraz najbardziej liczył się Harry.
Biegła przez puste korytarze Hogwartu , mijając po drodze  Snape'a , który gdy tylko ja zobaczył otworzył usta ze zdumienia. Chciał coś powiedzieć ale Alyssa pędziła nieprzerwanie przed siebie. Dobiegła do gabinetu dyrektora. Chimera otworzyła się przed nią , Alyssa nawet nie musiała wypowiadać hasła. Wbiegła po kamiennych schodkach i otworzyła drzwi do gabinetu Dumbledora. Siedział za swoim dębowym biurkiem i głaskał swojego feniksa.

- Och , Alysso dziecko drogie! Co ty tu robisz? Nie powinnaś być w Skrzydle Szpitalnym? - zapytał staruszek.

- Dyrektorze , mam bardzo duży problem! Musi mi Pan pomóc! - krzyknęła Alyssa.

- Alysso , najpierw powiedz co się stało. - odparł Dumbledore.

Alyssa opowiedziała mu wszystko pokrótce.

- I wtedy pomyślałam o Harrym. Przecież on może być w niebezpieczeństwie! - zakończyła swoją historię.

Dumbledore westchnął ciężko i wstał. Zaczął przechadzać się po gabinecie. W końcu się zatrzymał.

- Obawiam się że masz rację , droga Alysso. Zaraz wyślę Severusa aby zobaczył czy u Harrego i twojego wujostwa wszystko dobrze. A teraz zmykaj z powrotem do Skrzydła Szpitalnego , bo inaczej pani Pomfrey przetrzyma Cię w łóżku jeszcze dwa dni.

- Dobrze dyrektorze. - Alyssa uśmiechnęła się blado i wyszła z gabinetu.

~■~■~■~■~
To się porobiło...

 
  

Mój młodszy brat, HarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz