Rozdział 21

10.6K 311 15
                                    

Luca 21

- Do zobaczenia w piekle, Moretti – Szewczenko wypowiada te słowa i kciukiem chce uruchomić detonator.

Nie mogę pozwolić, aby ten pojeb to zrobił i wysadził całą willę w powietrze, w której znajduje się
tylu moich ludzi. Wykorzystuję ostatnie sekundy jakie mi pozostały, aby go powstrzymać i celuję w
jego rękę. Muszę go zranić i uniemożliwić wybuch. To nasza jedyna nadzieja, by wyjść z tego cało.
Naciskam na spust, a po chwili rozlega się głośny krzyk mężczyzny, ponieważ kula trafiła w nadgarstek, z którego wypada mała skrzyneczka. Rzucam się czym prędzej, aby ją przechwycić. Juri
próbuje mi w tm przeszkodzić, ale nie daję za wygraną i pierwszy ją dosięgam. Chowam ją w kieszeni i
zbliżam się do ruskiego, aby mu porządnie wpierdolić. Jestem obolały i osłabiony, ale nie na tyle, aby
nie dać rady tej kanalii. Tym bardziej, że jedną rękę ma niesprawną. Chwytam go za fraki i walę z bani
poczym od razu pada na ziemię, a następnie okładam go pięściami do nieprzytomności. Gdy kończę
jego twarz cała pokryta jest farbą.

- Znajdź coś, żeby przywiązać tego sukinsyna – zwracam się do pilnującego drzwi Adriano.

- Robi się – odpowiada posłusznie.

Kumpel otwiera wszystkie szuflady w poszukiwaniu czegoś przydatnego gdy ja nabieram sił do dalszej
walki. Sparing z rudzielcem troche mnie osłabił i nie wiem czy nie uszkodził jakiegoś żebra. Ponadto
ramię, które jakiś czas temu zostało postrzelone daje o sobie znać. Nie są to jednak jakieś poważne
uszczerbki na zdrowiu, abym nie był gotowy do dalszego działania. Po prostu potrzebuję złapania
przysłowiowego oddechu i dalej mogę sprawić łomot tym przebiegłym skurwielom.

- Mam krawat – odzywa się Adriano, który podobnie jak ja twarz ma nie najciekawszą. Krew spływa z
łuku brwiowego brudząc połowę jego facjaty sprawiając jakby miał więcej ran niż w rzeczywistości.

- Może być – odbieram go od przyjaciela i związuję ręce nieprzytomnemu Szewczence najmocniej jak
potrafię, a potem przywiązuję go do jednej nogi masywnego łóżka, aby nie mógł się wydostać w razie
gdy odzyska przytomność.

Kończę i wstaję na równe nogi gdy dosięga mnie odgłos wystrzelonej broni. Adriano zlikwidował
jakiegoś sukinsyna, który się tu przedostał. Nie mamy za dużo czasu i musimy powoli się wycofywać,
ponieważ na pewno ściągnęli ludzi, którzy są w terenie i niedługo się tu pojawią co sprawi, że osiągną
znaczną przewagę. Sięgam po broń i przestrzelam leżącemu draniowi oba kolana. Nie zabiję go.
Jeszcze nie teraz. Zaplanowałem dla niego coś innego. Coś wartego rozgłosu. Coś co przyniesie mi
chwałę i da innym do myślenia.

- Idziemy – rozkazuję. – Musimy dostać się do piwnicy. Tam pewnie przetrzymywany jest Valverde –
dodaję.

- W porządku – odpowiada Adriano ocierając stróżkę krwi z ust.

Tym razem to przyjaciel idzie jako pierwszy. Obaj zwarci i gotowi do ponownego ataku. W środku
jednak panuje grobowa cisza. Tym bardziej musimy mieć się na baczności. Możliwe, że jakiś kutas
chce wziąć nas z zaskoczenia. Przesuwamy się do przodu idąc korytarzem będąc przy tym cały czas
czujni. Nic jednak nie zakłuca naszej drogi do schodów, na których pojawia się jeden z wrogłw, ale
zanim nas dostrzega Adriano posyła go na drugi świat.
Schodzimy na parter gdzie zostali Dario i Vito. Mam nadzieję, że żaden z nich nie ucierpial. A
zwłaszcza Dario. Gdy stajemy na ostatnim schodku ktoś wychyla się, żeby oddać strzał, ale rezygnuje
gdy nas poznaje. Vito wychodzi zza kolumny.

- To szef – mówi odwracając się do wejścia innego pomieszczenia. Zza futryny wychodzi mój mentor.  Jest cały

- Zostańcie tu jeszcze. Muszę znaleźć Valverde.

W pułapce uczuć ( Seria Mafijna #1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz