Rozdział 49

9.3K 296 36
                                    

Melisa 49

Czy jako dzieci słuchaliście rad swoich rodziców? Czy jako dzieci wszystko to co mówiła matka było dla was na wagę złota? Dla mnie tak. Każda cenna rada lub ostrzeżenie było dla mnie niczym
świętość. Więc pytam się dlaczego? Dlaczego jako dorośli ludzie zapominamy o tych cennych
naukach, które otrzymywaliśmy w dzieciństwie? Dlaczego teraz nie przestrzegamy tego co zostało
nam wpajane od najmłodszych lat?
Dopiero jako nastolatka uświadomiłam sobie, że w czasie moich środowych pikników z rodzicielką dostaję cenne rady na przyszłość. To w ich czasie matka powoli otwierała mi oczy na temat rodziny z jakiej się wywodzę i czym zajmuje się ojciec. To na nich miałam swoje pierwsze lekcje o dojrzewaniu i sferze seksualności. Matka nie była zacofana jak cała jej rodzina. Chyba jako jedna z niewielu kobiet uświadamiała swoją córkę jakie konsekwencje niesie za sobą współżycie z chłopakiem i radziła, abym się z tym nie śpieszyła. Była romantyczką i uważała, że warto trzymać swą cnotę dla kogoś
wartościowego. Może nie jedynego, ale kogoś kto cię szanuje i nie wytknie palcem następnego dnia
po zaliczeniu kolejnej dziewczyny. Oczywiście jej posłuchałam.
Straciłam dziewictwo mając siedemnaście lat ze swoim drugim chłopakiem, z którym byłam prawie
dwa lata. Rozstaliśmy się pół roku później, ponieważ nasze drogi zaczęły się rozchodzić. Jednak dobrze wspominam spędzone z nim chwile. W sumie był jedynym chłopakiem oprócz Diega, który mnie nie zranił. Wspólnie podjęliśmy decyzję o zakończeniu naszego związku, który i tak nie miał
szansy przetrwania. W każdym bądź razie nie żałuję tego, że posłuchałam matki co do utratydziewictwa. Zresztą w wielu sprawach się jej słuchałam, ponieważ nie byłam buntowniczką. Ale od tego czasu uległo zmianie. Wiele się zmienił, a przede wszystkim ja się zmieniłam.

Zdawałoby się, że jako dojrzali już ludzie powinniśmy być rozsądniejsi. Umieć właściwie ocenić sytuację i podejmować właściwe decyzje. Powinno tak być, więc... dlaczego tak nie jest? Czy tylko ja postępuję tak nierozsądnie czy może więcej jest takich naiwnych, którzy wierzą ,że wszyscy ludzie są dobrzy, a każdy napotkany człowiek chce pomóc. Dotąd właśnie tak uważałam, ale życie szybko
udowodniło mi, że jest inaczej. A to jak postrzegam świat to tylko złudna nadzieja, w którą chciałam
wierzyć.

Środowisko, w którym się wychowałam nie było prawe, raczej mroczne i niebezpiecznie. Dlatego
powinnam być świadoma, że na każdym kroku może czyhać niebezpieczeństwo. Tym bardziej, że
przez niewielką część swojego dwudziestotrzyletniego życia byłam zmuszona do ukrywania się.
Jednak nawet to nie pozbawiło mnie wiary w drugiego człowieka. Każdemu starałam się dać drugą szansę, ale...nie dałam jej Luce...

Bardzo mnie zranił i to nie podlega dyskusji, ale sądzę, że jego zachowanie można było jakoś wyjaśnić.
Teraz gdy myślę o tym na chłodno nie mam już w sobie nienawiści, którą w tamtym momencie do niego czułam. Gdybym nic dla niego nie znaczyła nie opiekowałby się mną. Od naszego poznania dużo się zmieniło. On się zmienił. Wiem, że takie przemiany możliwe są tylko pod wpływem uczuć.
Dobrach uczuć. Może dlatego właśnie czułam do niego to nieustanne przyciągania, bo zobaczyłam w
nim coś czego nie dostrzegają inni. Pokazał mi swoją drugą twarz, tę dobrą i troskliwą, którą znają zapewne nieliczni, albo tylko mi ośmielił się ją pokazać. Nie wiem co się stało, że ponownie postanowił przybrać maskę obojęności w stosunku do mnie, ale
coraz częściej myślę że miał ku temu powód. Albo po prostu chcę dalej wierzyć, że to co od niego
usłyszałam było nie prawdą. Być może sama staram się go usprawiedliwić, ponieważ naprawdę chcę
wierzyć, że między nami coś zaiskrzyło i zrobi wszystko, aby mnie uratować. Czy tak się stanie to się wkrótce okaże. Teraz jedynie pozostało mi czekać. Nic więcej nie mogę zrobić.Mam nadzieję, że Luca również przejrzy na oczy i dojdzie do podobnych wniosków co ja. Wcześniej niestety oboje okazaliśmy się zbyt dużymi egoistami i tchórzami, aby przyznać na głos to co nas łączy.
Teraz jest już za późno, aby to naprawić. Czasu nie da się cofnąć i tego co się zrobiło pod wpływem
emocji. Zachowałam się jak rozkapryszona gówniara przez przypływ złości i rozczarowania i teraz
ponoszę tego konsekwencje.
Mogłam poprosić o pomoc Diega w opuszczeniu posiadłości. On na pewno by mi nie odmówił, bo zawsze był po mojej stronie. Zapewniło by mi to bezpieczne dotarcie do wybranego przeze mnie miejsca, a nie narażenie się na spotkanie dwóch niebezpiecznych typów.

W pułapce uczuć ( Seria Mafijna #1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz