Rozdział 61

9K 285 37
                                    

Melisa 61

Leżę szlochając w poduszkę kolejną godzinę. Sama nie wiem dokładnie ile to już trwa i ile jeszcze mi
łez zostało do wylania, ale na dworze się już rozjaśnia, a ja dalej pociągam nosem. Luca cały czas ze mną siedzi, lecz nie pozwalam mu się do siebie zbliżyć. Okłamał mnie. Wszyscy mnie okłamali.Nie spodziewałam się, że jestem otaczana kłamcami i oszustami. Uważałam ich za przyjaciół, rodzinę,
a tymczasem oni ukrywali przede mną tak ważne informacje, które mnie dotyczą. Mówiłam im...żaliłam się jakie koszmary mnie prześladują. Co spędza mi sen z powiek. Nikt nie ośmielił mi się wyjaśnić dlaczego tak się dzieje. Patrzyli jak się męczę oraz zadręczam i żadne z nich nie pisnęło
nawet słowem na ten temat. Najlepiej było udawać, że wymyśliłam sobie to wszystko i niepotrzebnie
zamykam się w sobie. Ale ja wiedziałam. Od samego początku gdy tylko pojawił się ten pierwszy sen
wiedziałam, że jest coś na rzeczy. Przed wczoraj reakcja Luci utwierdziła mnie w przypuszczeniach, a potem nie zaprzeczył, więc wszystko było jasne. Myślałam, że już nic gorszego nie mogło mnie spotkać...W jakże wielkim byłam błądzi... Niedawno dowiedziałam się prawdy...Ale dopiero kilka godzin temu zobaczyłam jak ta prawda wyglądała...

Dzisiejszej nocy również miałam koszmar, ale nie krzyczałam po przebudzeniu. Jednak tego co stało
się później zupełnie się nie spodziewałam. Siedziałam w łóżku próbując wyrównać oddech gdy przed
oczami pojawiły mi się urywki tego co mnie spotkało. Dotarło do mnie, że to wydarzyło się naprawdę
i nie jest żadnym złudzeniem, choć przyznam szczerze ,że oddałabym chyba duszę diabłu, aby tak było.
Wprawdzie Luca powiedział mi kto stał za moim zniknięciem to teraz miałam tego dowód w postaci wspomnień.
Przypomniałam sobie kto mnie porwał, gdzie przetrzymywano i co mi robiono. Przypomniałam sobie nawet jak trafiłam w łapy porywaczy. Co...a raczej kto był tego powodem...Luca...to wszystko jego wina. Jego i tego pieprzonego balu na który postanowił się wybrać z jakąś wywłoką ,a teraz zgrywa skruszonego i przejętego moim stanem. Nie nabiorę się na to...Już nie... Zwłaszcza, że pozwolił, aby
ten stary zboczeniec położył na mnie swe parszywe łapska. Nawet nie jestem w stanie tego powiedzieć, ani o tym pomyśleć, bo zbiera mi się na wymioty.
Zrywam się z łóżka po raz kolejny w przeciągu ostatnich godzin i biegnę w stronę łazienki, by nie puścić pawie w pościeli lub na środku pokoju. Słyszę za sobą wołanie Luci i jego szybkie kroki.

Ledwo pochylam się nad toaletą i zwracam resztki pożywienia jakie zostały w żołądku i już czuję jakmęskie,
silne dłonie odgarniają moje włosy i unoszą je do góry, abym ich nie ubrudziła wymiocinami.
Wymiotuję kolejny raz. Z oczu płyną łzy, a z nosa katar. Wyglądam jak siedem nieszczęść i tak też się
czuję. A może jeszcze gorzej. Nie potrafię wyrzucić z głowy wspomnień z pod prysznica z Marco i
tego, że zmusił mnie, bym mu obciągnęła.

Wzdrygam się na sam obraz jego wrednej mordy i kolejna fala wymiotów wstrząsa mym ciałem. Już
wiem do kogo należała twarz, która mnie prześladowała w koszmarach. Miała zarówno rysy Marco
jak i Enzo Bertone. Ten drugi w końcu również posunął się do gwałtu. Wcześniej nie mogłam rozgryźć
czyja gęba mnie prześladuje. Teraz już wszystko stało się jasne. Była jednym i drugim...Moimi oprawcami, którzy zniszczyli moje życie. Nie dam rady o tym zapomnieć. A najgorsze jest to, że
jestem w ciąży. Wiem, że to dziecko Luci, ale jak ja mam mu teraz o tym powiedzieć? Jak spojrzeć mu
w oczy i wyznać, że spodziewam się jego dziecka? Nie potrafię...Nie mogę...Nie teraz gdy czuję do
niego tak wielką odrazę. Może to i nie sprawiedliwe, bo przecież przybył mi na ratunek, ale to nie
zmienia faktu, że gdyby nie jego beznadziejne zachowanie do niczego by nie doszło. Mówił mi o
miłości, ale nie wiem już czy to prawda...Szczerze mówiąc nie chcę się nawet nad tym zastanawiać.

Boli mnie, że patrzył bezczynnie jak Bertone robił ze mną co tylko chciał. A on nic nie zrobił...Nie w momencie, w którym powinien. Bo gdyby zareagował od razu może uwolniłby mnie od tego cierpienia, które teraz przeżywam. Co z tego, że prawdopodobnie dostałabym kulkę w łeb. Przecież to było tysiąc razy lepsze od gwałtu...Tylko, że...wtedy zabito by też moje dziecko o którym jeszcze nie wiedziałam. Czy gdybym miała wtedy świadomość, że jestem w ciąży broniłabym się tak zaciekle czy
pozwalała im na robienie wszystkiego co chcieli. Nie wiem jak bym postąpiła, ale na pewno nie myślałabym jedynie o sobie. Może ja również byłabym bezczynna i nie sprzeciwiała się przed niczym, aby tylko ujść z życiem. Ale...nie miałam pojęcia o ciąży...Luca tym bardziej. Może gdybym miała
świadomość, że o tym wie potrafiłabym mu wybaczyć. Ale nie posiadał tej wiedzy, a ja nie jestem
wstanie spojrzeć na niego nie odczuwając wstrętu. Każdy jego dotyk, nawet ten najdelikatniejszy
wydaje mi się jakby zadawał mi cierpienie.

W pułapce uczuć ( Seria Mafijna #1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz