Rozdział 12

13.4K 328 17
                                    

Luca 12

Kłótnia z bratem wyprowadziła mnie porządnie z równowagi. Przez Melisę w ciągu tygodnia miałem z
nim więcej spięć niż przez ostatnie kilka lat. Całkowicie postradał rozum na jej punkcie. I chociaż
okazało się, że Valverde nie miał nic wspólnego z zamachem na mnie to i tak niczego nie zmienia. W
sumie teraz to nie wiem czy bym nie wolał, aby jednak maczał w tym palce. Miałbym wtedy pretekst,
aby pozbyć się jego i tej smarkuli, która omamiła Diega. Ale niestety okazało się inaczej, więc muszę
dotrzymać słowa i zapewnić jej bezpieczeństwo. Obawiam się tylko, że marzenie Valverde o połączeniu naszych rodzin może się spełnić, bo jeśli dalej będzie jak do tej pory to na pewno Melisa i Diego wylądują w łóżku. O ile już tego nie zrobili.

Wiem, że postanowiłem, iż to brat przedłuży ród Morettich i naprawdę było mi wszystko jedno kto
będzie jego wybranką, ale nigdy nie sądziłem, że jakakolwiek kobieta będzie nas w stanie poróżnić. A przez ostatnie dni dzieje się to notorycznie. Skoro ona ma na niego tak wielki wpływ, że udaje jej się nastawić go przeciwko mnie to nie pozwolę, aby łączyło ich coś więcej. Diego to mój jedyny krewny i
obiecałem matce, że zaopiekuję się nim.

Wymyślałem mu w tym tygodniu pełno zajęć. Nawet gdy nie był potrzebny to ściągałem go, aby nie
spędzał czasu z Melisą. Niestety się zorientował i przez to mieliśmy spinę. Ale to co wymyślił dzisiaj
przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Mianowicie chce zabrać ją na przyjęcie weselne jednego z
naszych wspólników. Oczywiście nie wyraziłem na to zgody. Po pierwsze dlatego, że będą się pewnie
migdalić na oczach wszystkich czym zwrócą zbyt duże zainteresowanie, a przecież ona ma się
ukrywać.

Nie potrzebuję kolejnych problemów, bo jeszcze nie rozwiązałem jednych. A gdy moi wrogowie wywęszą, że mamy córkę Valverde to namnoży się ich więcej. Tym bardziej, że Alberto nagrabił sobie nie u byle kogo. Szczerze mówiąc nie wiem czy ma jakieś szanse na wyjście z kłopotów, w których się
znalazł, ale to nie mój problem. Niech sobie radzi sam. Ja na jego miejscu wysłałbym dziewczynę na
drugi koniec świata gdzie nikt jej nie znajdzie. A ponad to szukał sposobu, aby zdobyć więcej ludzi i
broni. On jednak nie chciał ode mnie takiej pomocy. Nie wiem czy można nazwać to głupotą czy
odwagą. Nie jestem ojcem i pewnie nigdy nim nie będę, więc nie rozumiem jego postępowania.

Najwyraźniej córka jest jego priorytetem skoro poświecił swoje życie. Bo na pewno je straci. Nie ma
szans na wygranie z rosyjską mafią. Nie z tak małą armią jaką posiada. Musiałby zdobyć potężnego
sprzymierzeńca, aby móc się z nimi równać. Ja mogłem to zrobić, ale nie wykorzystał szansy jaką miał,
więc trudno. Zapewne niedługo usłyszę o jego pogrzebie, który sam przypieczętował.

Siedzę na fotelu w gabinecie i mam zamiar sprawdzić na laptopie kilka rzeczy, a potem muszę pojawić
się w jednej z restauracji, ponieważ to tam będzie odbywać się to nieszczęsne wesele. A skoro to mój
wspólnik to muszę wszystkiego dopilnować.

Włączam komputer i w tym momencie do środka wchodzi Dario. Już mam go opieprzyć, ale widząc
jego zadowoloną minę wiem, że dowiedział się czegoś ważnego. Opieram się o oparcie fatela i
czekam, aż zacznie mówić. On jednak bez słowa podchodzi do szafki z alkoholem i robi dwa drinki.
Nie wiem czy jest spragniony procentów, czy to na tyle istotna informacja, aby ją uczcić. Zaczynam się
wkurwiać, bo mam wrażenie, że robi to strasznie mozolnie i sprawdza moją cierpliwość, której jak
wie nie posiadam.

- Kurwa! Długo jeszcze! – warczę, bo jego najwidoczniej bawi doprowadzanie mnie do szału.

- Cierpliwości. Po tym co usłyszysz zrozumiesz, że mamy co świętować.
- Zamieniam się w słuch. Czyżbyś wiedział, kto nas ostatnio ostrzelał?

W pułapce uczuć ( Seria Mafijna #1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz