Rozdział 58

9K 291 15
                                    

Melisa 58

Jestem w jakimś ciemnym, zimnym, murowanym pomieszczeniu. Czuć w nim zapach stęchlizny, ale nie zwracam na niego uwagi, gdyż jestem zbyt przerażona tym co tu robię. Jak? Gdzie? Kiedy? Nie mam pojęcie skąd się tu wzięłam i z jakiego powodu. W pewnym momencie zbliża się do mnie
mężczyzna z głośnym okrutnym śmiechem jaki można zobaczyć w horrorach o psychopatach.
Dokładnie tak mi się kojarzy, bo przecież nikt normalny nie chce wystraszyć człowieka śmiechem.
Raczej stara się nim do siebie przekonać. Kulę się, ale to nie chroni mnie przed tym co za chwilę mnie
czeka.

Kroki są coraz głośniejsze, przez co bardziej zaciskam powieki.
Czuję szarpnięcie, a potem ktoś obala mnie na twardy materac. Dłonie tej osoby zaciskają się mocno
na mojej piersi. Nie pieszczą jej w sposób, w który chciałyby dać przyjemność. Robią to tak, aby
sprawić ból. Nie podoba mi się to. Próbuję je z siebie zrzucić, lecz nie przynosi to spodziewanego
efektu. Dłoń zaciska się na mnie mocniej przez co wydostaje się ze mnie jęk bólu. Próbuję się wiercić i wydostać spod ciężkiego ciała,ale nie mogę. Jestem zbyt drobna, aby to zrobić. Słyszę tylko szyderczy śmiech, który przeszywa moje ciało na wskroś. Próbuję dostrzec twarz tego bydlaka, ale za każdym razem ma inny wyraz. Jakby pod jej postacią ukrywały się dwie osoby. Nie widzę ich zbyt
wyraźnie, by jednoznacznie określić do kogo należą. Jednak wydają mi się znajome. Bynajmniej jedna.
Nie mogę jej jednak przypisać do konkretnej osoby, ponieważ jest zbyt zamazana. Jakby mój mózg nie chciał jej rozszyfrować.Nieznajomy łapie moją twarz i zmusza, bym na niego patrzyła. Chce mnie pocałować, ale udaje mi się odwrócić w bok na co dostaję plaskacza. Policzek mnie piecze. Łzy po nim spływają wielkimi strugami. Krzyczę, by mi ktoś pomógł, ale nikt tego nie robi. Jestem zdana sama na siebie, choć odnoszę
wrażenie, że kilka par oczy przygląda się temu uważnie i nie reaguje. Jak tak można? Jak można patrzeć na krzywdę drugiej osoby i nic z tym nie robić? To przecież prawie jak akceptowanie i
tolerowanie przemocy. Wiercę się, kręcę. Jego wstrętne dłonie lądują na moich udach, gdy nagle mężczyzna wbija we mnie swojego kutasa.

-Aaaaaa – Głośny krzyk wydobywa się z mego gardła.

- Melisa?! Melisa!? Skarbie obudź się!!! – słyszę przerażony głos Luci i podrywam się do pozycji siedzącej. Oddycham ciężko. Jestem cała mokra od potu. – Co się stało skarbie? – pyta z przejęciem, ale ja nie jestem w stanie wydusić z siebie ani słowa. Ciężko mi się uspokoić i wtedy Luca bierze mnie
w swoje ramiona. – Już dobrze. To był tylko złe sen – szepcze. Stara się być spokojny, ale w jego głosie jest coś niepokojącego. Tuli mnie do swojej piersi, a jedną ręką smera mnie po plecach, a potem przenosi ją na udo.

- Zostaw mnie! Nie dotykaj mnie! – krzyczę, odskakując od niego jak poparzona. Nie wiem czemu tak
zareagowałam, ale jego dotyk wydawał mi się zły.

Luca patrzy na mnie z przejęciem i nie wie jak się zachować gdy ja nadal drżę cała z nerwów. Oplatam się ramionami i bujam w przód i w tył jakbym była jakaś nawiedzona. Może jestem? Po raz pierwszy mam taki sen, ale wydał mi się strasznie realistyczny. Jakbym przeżyła to na własnej skórze, ale to nie
możliwe, bo ja przecież nie zostałam nigdy zgwałcona. Chyba, że w czasie porwania...Przenoszę pośpiesznie wzrok na Lucę, który wpatruje się we mnie zdezorientowany. Czy on coś wie?
Zastanawiam się, ale odpędzam od siebie te myśli, gdyż jestem pewna, że jeśli coś takiego miałoby
miejsce powiedziałby mi. Nie mógłby mnie okłamać. Nie teraz, prawda?
Płacz powoli zamienia się w cichy szloch. Zaczynam się uspakajać, ale dalej bujam się jakby to miało
mi pomóc.

- Skarbie. Co się stało? – pyta Luca – Mogę ci jakoś pomóc?

- Nie – zaprzeczam kręcąc głową.

W pułapce uczuć ( Seria Mafijna #1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz