Rozdział 2

2.1K 54 1
                                    

Prawie całą noc przygotowywaliśmy pokoje na przyjazd reprezentacji francuskiej, było to spore wyzwanie bo każdy z nich życzył sobie coś innego w pokoju. Koordynowanie pracy nie było moim jedynym zajęciem, pomagałam całemu zespołowi, bo tak trwało to o wiele krócej i było całkiem zabawnie. Śmialiśmy się z różnych rzeczy i ironicznie śmialiśmy się z sytuacji które nas czekają po przyjeździe drużyny piłkarskiej. Niestety często to wygląda tak, że traktują pracowników hotelu jakby byli ich podwładnymi i oczekują od nas niemożliwych rzeczy. Teraz nie mogło być inaczej. W mieszaniu byłam o godzinie 7 rano, kilka godzin na sen i znów do pracy. Chciałabym żeby to się już skończyło, czułam ogromną presję i byłam wręcz zestresowana czy na pewno wszystko zostało dopięte na ostatni guzik.
-Vero, przyjedź o godzinę wcześniej do pracy, bo podjedziesz firmowym samochodem po skrzynkę Dom Perignon, niestety dostawca jest na urlopie i sam nie może tego zrobić - miałam ochotę ją udusić, spałam zaledwie sześć godzin po 20 godzinach pracy. Nie miałam siły podnieść się z łóżka. Odpowiedziałam leniwie okej i rzuciłam telefon na poduszkę. Nie tak wyobrażałam sobie życie we Francji. Nie tak to wszystko miało wyglądać. Zebrałam się z łóżka, zajrzałam do pokoju Èrica, ale niestety go tam nie było, pewnie śpi u jakiegoś faceta poznanego w klubie. Zaczęłam przygotowywać jedzenie do pracy i w międzyczasie jadłam jogurt, nie chce wiedzieć nawet ile ważę ale przez ten natłok pracy i nauki nie mam czasu nawet dobrze zjeść. Zbliżała się godzina trzynasta, kończyłam właśnie swój makijaż. Musiał być dzisiaj o wiele mocniejszy niż na co dzień, i oczywiście czerwona szminka, której nienawidziłam bo musiałam poprawiać ją kilka razy podczas całej zmiany. Blond włosy upięłam w eleganckiego koka. Teraz wyglądałam jak stewardessa.
W pracy byłam tuż przed czternastą, wzięłam kluczyki od samochodu i pojechałam po szampany. Paryż to dość zatłoczone miasto, dlatego większość czasu stałam w korkach co strasznie mnie irytowało, bo dzięki temu miałam coraz mniej czasu na dopięcie wszystkiego na ostatni guzik. W końcu po trzydziestu minutach znalazłam się pod hurtownią.
-Hej, ja po zamówienie z hotelu Miracle- uśmiechnąłem się do młodego chłopaka który odwzajemnił mój gest i zaczął sprawdzać listę klientów
-Pewnie, zaraz poproszę kogoś by wniósł ci to do samochodu- odwrócił się na pięcie i wszedł na zaplecze.
Dziś był na prawdę ciepły dzień, dlatego wyszłam na zewnątrz by korzystać ze słońca póki jeszcze mam czas, bo wiedziałam że z hotelu nie wyjdę za prędko.
-Proszę to twoja faktura- chłopak podszedł do mnie i podał mi kartkę- Nigdy wcześniej nie widziałem tak pięknej francuskiej dziewczyny- posłał mi szczery uśmiech
-Jestem pół Włoszką pół Polką- mrugnęłam do niego okiem- Do Francji przeprowadziłam się na studia.
-To wiele wyjaśnia. Wiem, to głupie ale może dałabyś mi swój numer telefonu- lekko się zarumienił
Spojrzałam na niego i zdałam sobie sprawę, że jest całkiem przystojny. Lekko kręcone brązowe włosy opadały mu na czoło a słońce odbijało się w jego jasnych lazurowych oczach.
-W sumie, czemu nie- odpowiedziałam i wyciągnęłam telefon z kieszeni by sam wpisał swój numer do moich kontaktów. To była idealna okazja, by poznać kogoś nowego. Przestać żyć w ciągłej rutynie.
Nie mam za dużo znajomych w Paryżu ale nie dlatego, że nie chce po prostu nie mam czasu. Chłopak oddał mi telefon, i w tym samym czasie jego kolega skończył pakować szampany do bagażnika. Pomachałam mu i wsiadłam do samochodu.

-Wszystko gotowe?- zapytałam Nathalii gdy weszłam do holu.
-Wydaje mi się, że tak. Zobaczy ile ludzi się zebrało pod hotelem- wskazała palcem na parking- Skąd oni wszyscy wiedzą, że tutaj przyjedzie reprezentacja?
-Wiesz, w końcu są ich fanami, nie przepuszczą żadnych okazji żeby się z nimi zobaczyć- odparłam poprawiając swój uniform.
-Pomyśl, że będziemy miały szanse przyjrzeć się tym wszystkim przystojniakom z bliska- mrugnęła do mnie okiem, na co obie się zaśmiałyśmy
Na zewnątrz zaczęło robić się zamieszanie, i wszyscy zaczęli się zbierać w holu. Pod wejście podjechał czarny SUV i wysiadło z niego kilkoro ochroniarzy, którzy odrazu ustawili się na swoje pozycje. Wyglądało to jak z jakiegoś filmu akcji. Rozejrzałam się po holu czy wszyscy nasi pracownicy są na miejscu, i wszystko wyglądało tak jak miało. Na wejściu stał Patrick z lampkami szampana, Nathalia na recepcji, i kilka osób które będą zabierały bagaż. Nagle rozległ się ogromny pisk, wszyscy na zewnątrz zaczęli krzyczeć i wiwatować. Spojrzałam przez okno i zobaczyłam jak duży niebieski autobus podjeżdża na parking
-Uwaga, zaczynamy cyrk- powiedziałam do siebie i uciekłam na kuchnie. Zdecydowanie nie chciało mi się ich witać, zreszta wcale nie należało to do moich obowiązków. Na pewno zdążę ich wszystkich zobaczyć przez najbliższe dni, zresztą nawet dzisiaj przy kolacji.
Na kuchni nie było lepiej wszyscy biegali, szukali produktów, krzyczeli do siebie. To również nie było najlepsze miejsce do chwilowego odpoczynku. Miałam jakoś pół godziny nim wszyscy wejdą do pokoju, zostawia rzeczy i zejdą na powitalną kolacje. Dlatego usiadłam w pomieszczeniu socjalnym i zadzwoniłam do rodziców. Nie lubiałam do nich dzwonić gdy jestem w pracy, bo zawsze mieli jakieś ale. Przeszkadzało im to, ze się wyprowadziłam, że nie chce żadnych pieniędzy od nich, że pracuje w hotelu. Moja rodzina mieszka aktualnie we Włoszech, mają ogromne wpływy, zarabiają ogromne pieniądze. Nigdy mi niczego nie brakowało, no może prócz zainteresowania i miłości. Naszym światem rządził pieniądz i nic poza nim nie istniało. Dlatego chciałam się odciąć jak najszybciej, i tak powstał pomysł przeprowadzki. Rodzice zawsze byli na nie, ale nie mogłam już żyć w tym świecie, nie chciałam tak żyć.
Tak jak myślałam, rozmowa z mamą nie trwała długo, próbowała mnie przekonać żebym wróciła, że jak chce pracować to dostanę stanowisko u taty w firmie. Przestało mnie to ruszać w zasadzie uważam, że oni wyplewili ze mnie wszystkich uczucia. Myśle, że nawet nie potrafię kochać. Gdy się rozłączyłam dostałam sms'a od nieznanego numeru:
„Hej, nie mogę przestać o tobie myśleć. Jesteś taka piękna"
Zaśmiałam się, bo przecież to brzmi tak dennie a jednocześnie jest przeurocze. Gdy chciałam odpisać drzwi do pomieszczenia otworzyły się i wbiegła Nathalia
-Oni już usiedli do kolacji, musisz nam pomóc- prawie, że krzyczała i wymachiwała rękoma we wszystkie strony
- Spokojnie, jak podamy im szampana to nie będą narzekać- mrugnęłam okiem i wstałam z krzesła.
W drodze spoglądnęłam na sale bankietową gdzie siedziało mnóstwo osób
-Cholera może być ciężko to wszystko ogarnąć- przeklnęłam w myślach i szybkim krokiem weszłam do kuchni. Wzięłam ze sobą tacę z lampkami szampana i patrząc pod nogi by tylko niczego nie upuścić opuściłam pomieszczenie. Zaczęłam rozkładać wina na stolikach, przechodząc z jednego na drugi i idąc po kolejne tace
-Dla tego pana dwa- chłopak wskazał ręką na czarnoskórego, szeroko uśmiechniętego kolegę ze stolika, który pokręcił głową na znak, że nie chce nawet jednego kieliszka- Kante, nie udawaj że nie pijesz
Posłałam im lekki uśmiech ale na stoliku zostawiłam tylko szampanów ile osób siedzących przy stole. Gdy skończyłam mogłam z daleka wszystkim im się przyjrzeć. Nie mogłam zaprzeczyć, że każdy z nich coś miał w sobie ciekawego. Wszyscy mieli te same garnitury i wyglądali w nich na prawdę dobrze.
-Cholera, Veronica jesteś w pracy- skarałam siebie w myślach i poszłam na kuchnie by sprawdzić czy można już coś wynieść. Usłyszałam oklaski z sali więc wiedziałam, że wnoszą toast. Zabrałam tace z przystawkami i zaczęłam roznosić po stolikach.

Mijała już północ, a impreza dopiero się rozkręcała, bardzo zdziwiło mnie to, że sportowcy piją, i to w takich ilościach bo byli już całkowicie . Śpiewali piosenki i tańczyli, wyglądało to całkiem uroczo. Stanęłam na chwilę w przejściu by móc im się jeszcze dokładniej przyjrzeć. Zaczęłam się lekko śmiać gdy widziałam jak wpadają na siebie albo skaczą sobie na plecy
- Skoro już się tak przyglądasz to może chciałabyś dołączyć do zabawy- usłyszałam szept prawie przy moim uchu i natychmiast odskoczyłam
- Przepraszam... ja ... nie...- nie zdążyłam dokończyć bo usłyszałam tylko śmiech chłopka. Wtedy dokładnie go zilustrowałam. Był ciemnoskóry, malutkie loczki na głowie dodawały mu uroku i brązowe oczy, które aż się błyszczały. I cholera był bardzo przystojny
-Spokojnie, tylko żartuje! Ale gdybyś przyszła do nas tańczyć na pewno nikt by się nie obraził- uśmiechnął się, i teraz wyglądał jeszcze bardziej korzystanie
-Jestem w pracy- uśmiechnęłam się lekko- Przepraszam nie powinnam patrzeć, i wydaje mi się ze powinnam już pójść- próbowałam ominąć chłopaka ale ten stanął mi na drodze
- Tylko jeden taniec kelnereczko- wyciągnął dłoń, a uśmiech nie schodził mu z twarzy.
-Przepraszam jestem w pracy- wzruszyłam ramionami- I nie umiem tańczyć. W porównaniu do nich - wskazałam palcem na sale gdzie wszyscy skakali do sufitu krzycząc i śpiewając piosenki z lat 90. Oboje zaczęliśmy się śmiać, ja wykorzystując chwile odwróciłam się na pięcie z zamiarem odejścia
-Hej kelnereczko- gdy usłyszałam to słowo przewróciłam oczami i odwróciłam się do chłopka- Zobaczymy się jeszcze?
-Oczywiście, przecież tu pracuje- znów przewróciłam oczami i weszłam do kuchni, gdzie ludzie mało się nie zabijali o swoje nogi.
-Kelnereczka. Cholera, jakie to bezczelne. Oby tylko ten chłopak nie mieszkał w pokoju, którym muszę się opiekować- powiedziałam w myślach i zabrałam się za pomoc w zmywaniu naczyń.

———————————————
Witam w kolejnym rozdziale, ten już nieco dłuższy i obiecuje że teraz każdy kolejny będzie ciekawszy! Zostawcie coś po sobie jak już dotarliście do końca! Buziaki

Two different worldsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz