Rozdział 4🖤

22.8K 639 641
                                    

Z niewyobrażalnie dużym trudem zaczęłam otwierać powieki. Do moich uszu dotarły odgłosy czyichś rozmów, ale dudnienie, które odczuwałam w nich, nic nie rozumiałam.

Szczerze mówiąc – nie miałam pojęcia co się wydarzyło. Poszłam na spotkanie z Rafaelem, rozmawialiśmy, próbowałam uciec, a potem totalna pustka. Każda część ciała przeszyta była ogromnym bólem. Nie mogłam otworzyć oczu.

Dudnienie ustępowało, dzięki czemu rozmowy zaczęły być wyraźniejsze.

— Sei completamente fuori di testa!? — (Czy ciebie do końca popierdoliło) Wściekły, damski głos wydawał mi się znajomy. Czy to... Czy to Gia?

— Non è colpa mia! Sai che non ho pazienza, e lei stava cercando di scappare. — (To nie moja wina. Dobrze wiesz, że nie mam cierpliwości, a ona próbowała uciec) Jolejny podniesiony głos był bardzo męski i wyraziście zachrypnięty.

Wiedziałam do kogo należał. Poznałabym go chyba wszędzie pomimo tego, że dane mi było usłyszeć go tylko kilkukrotnie.

Nie miałam pojęcia o co chodzi i dlaczego rodzeństwo Di Carlo się tak drze, tym bardziej będąc w ,,moim" pokoju. Brak wystarczającej znajomości języka włoskiego nie ułatwiał mi sytuacji. Z ich krótkiej wymiany zdań mogłam tylko wywnioskować, że oboje byli naprawdę wściekli.

— Potete stare zitti entrambi? La cosa più importante è che si svegli. — (Możecie się oboje zamknąć? Najważniejsze jest teraz to, żeby się obudziła.) Kolejny głos również był mi dobrze znany. Mianowicie należał do Ad'a, z którym spędziłam tutaj najwiecej czasu. Chłopak urzekł mnie swoją osobą. Pomimo że byłam ich zakładniczką traktował mnie jak przyjaciółkę. Chciał mnie poznać i zająć mi czas, bym nie siedziała ciagle sama. Było to naprawdę kochane z jego strony. — E tu sei davvero fottuto. Ti avevo detto di controllarti e di non farle del male. — (A ty masz naprawdę przejebane. Mówiłem ci, że masz się opanować i nie zrobić jej krzywdy.)

— Vaffanculo, amico. Non è qui per divertirsi. Non è una cazzo di vacanza. Dovrebbe conoscere il suo posto. — (Weź się odjeb, człowieku. Ona nie jest tu dla przyjemności. To nie jebane wczasy. Powinna znać swoje miejsce.) Wściekły głos Rafaela był tak zimny i przerażający, że moje ciało zostało pokryte gęsią skórką.

Ponownie pojęłam próbę otworzenia ociążałych powiek, co w końcu przyniosło efekty. Rozejrzałam się dookoła siebie. Na brzegu łóżka po mojej lewej stronie siedziała Gia. Trzymała moją dłoń w swoich i wpatrywała się we mnie. Gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały brunetka odetchnęła z widoczną ulgą i mocnej ścisnęła moją dłoń. Oderwałam od niej wzrok i przeniosłam go na dwóch mężczyzn stojących na przeciwko łóżka.

Ad szybko podszedł do mnie i również usiadł na materacu tyle, że po mojej prawej stronie. Spojrzałam na niego, a ten posłał mi swój uroczy uśmiech, który próbowałam odwzajemnić, ale ból przeszywający moje ciało sprawił, że wyszedł z niego grymas. Powoli odwróciłam głowę w stronę Rafaela. Spojrzałam mu w oczy, które nie okazywały żadnych emocji. Dosłownie nic. Zero współczucia czy troski, które dostrzegłam w oczach Gii i Andrea. Pusto wpatrywał się w moją twarz, skanując jej każdy milimetr. Odwróciłam od niego wzrok, gdy usłyszałam delikatny i zatroskany glos Gii:

— Come ti senti? Przepraszam. Jak się czujesz słoneczko? — spytała. Nie musiała poprawiać się na angielski, gdyż zrozumiałam jej pytanie, jednak było mi miło, że zważała na to, że nie rozumiem włoskiego. Przekręciłam głowę, przez co z moich ust wyrwało się syknięcie spowodowane otępiającym bólem karku. Spojrzałam w oczy Gii, która wlepiała we mnie swoje ciemne tęczówki.

— Wszystko mnie boli i średnio ogarniam czemu tak jest — odparłam szczerze przez co kobieta zmarszczyła brwi i spojrzała na brata. Ten jedynie wzruszył ramionami odwracając wzrok.

Tempo di pagare Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz