Dodaje wam piosenkę która towarzyszyła mi przy pisaniu tego rozdziału.
Miłego czytania!Zaczęłam odzyskiwać przytomność, przez co odczuwałam ból chyba każdej części ciała. Otworzyłam oczy, a tuż nad moją twarzą znajdowała się zmartwiona twarz Ad'a.
— Nie jestem wierzący, ale teraz to powiem, dzięki Bogu... — powiedział spokojnie, zawtórowałam mu śmiechem co było głupie, bo ból wzmocnił się.
— Pomóż mi wstać. — Poprosiłam go, na co mężczyzna podniósł się i delikatnie chwytając moje obolałe ciało, podniósł je do góry.
Stanęłam na nogach, lecz pulsujący ból głowy oraz jej zawroty nie pozwoliły mi być w pełni samodzielną, więc w dalszym ciągu podtrzymywałam się ręki Andrea. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym byłam. Jak się okazało w dalszym ciągu przebywałam w tajemniczym magazynie. Wspomnienia sprzed utracenia przytomności zaczęły napływać mi do głowy. Przerażonym wzrokiem przebiegłam po całości miejsca, lecz nie znalazłam ani martwego mężczyzny, ani pozostałych, którzy wcześniej tam byli. Spojrzałam na Ad'a. który również mi się przyglądał.
— Co ci strzeliło do głowy, by tutaj wchodzić? — spytał, przez co spuściłam wzrok na swoje buty. — Zdajesz sobie sprawę z tego jak wielkie problemy cię teraz czekają? — Na kolejne pytanie ze strony mężczyzny uniosłam wzrok po raz kolejny natrafiając na jego błękitne tęczówki. Otworzyłam usta, by mu odpowiedzieć, lecz przeraźliwy huk otwierania masywnych drzwi mi w tym przeszkodził. Gwałtownie odwróciłam głowę w stronę miejsca, z którego dobiegał dźwięk.
— Zaczyna się... — wyszeptał Ad, odsuwając się ode mnie. Z korytarza szybkim krokiem wyszedł wściekły Rafael. Poprawka, on nie był wściekły, on był na maksa wkurwiony. Mam przejebane...
— Ooo, witam w świecie żywych. Chyba mamy do pogadania. — Wysyczał nieznacznie się przybliżając. Ja za to z każdym jego krokiem w przód robiłam kilka w tył.
— Raf, błagam cię, nie zrób niczego głupiego... — odezwał się drugi mężczyzna, przez co spojrzałam na niego błagalnie. Ten jednak posłał mi spojrzenie mówiące, że nie da rady mi pomóc. Powtórzę: mam naprawdę przejebane. Przeniosłam ponownie wzrok na Rafaela, który był coraz bliżej.
— Spokojnie przyjacielu. Chce jej tylko... wytłumaczyć kilka rzeczy. — Nie miałam już gdzie uciec. Moje plecy spotkały się z zimną powierzchnią ściany, a zaraz po tym zostałam gwałtownie chwycona za ramiona. Rafael popatrzył mi w oczy z ogromną dawką wściekłości, po czym chwycił moje ciało, przerzucając je sobie przez ramię. Pisnęłam zaskoczona tak nagłym ruchem i podparłam się rękoma o jego plecy.
— Pomóż mi! — krzyknęłam w kierunku Andrea. Tuż po moich słowach poczułam mocne uderzenie w prawy pośladek.
— Jego pomoc nic ci teraz nie da, kochanie — wysyczał Rafael, niosąc mnie przez ciemny korytarz. Po chwili wyszliśmy z ciemnego budynku i mężczyzna ruszył w stronę posiadłości. Przeszliśmy ogród i znaleźliśmy się w willi.
— Puścisz mnie w końcu?! — warknęłam głośno, gdy Raf w dalszym ciągły niósł mnie na ramieniu. Znajdowaliśmy się w przestronnym salonie.
— Jak się zamkniesz — odpowiedział oschle.
Gotowało się we mnie ze złości. Dodatkowo fakt, że mężczyzna, z którym spędziłam ubiegłą noc znęcał się nad jakimś mężczyzną... to było za dużo.Gdy stanęliśmy pod drzwiami od jego biura szybkim tempem je otworzył i wniósł mnie do pomieszczenia, zamykając kopnięciem drzwi. Następnie posadził mnie na fotelu biurowym i w końcu spojrzał w moje oczy. Złość jaką wyrażała jego twarz była ogromna. Oczy przepełnione były wkurwieniem i wrogością. Byłam przerażona.
CZYTASZ
Tempo di pagare
RomanceMały dług stwarza dłużnika, duży wroga. Gdy ON przyjdzie po ciebie - nie będzie już odwrotu. Luna Ramirez to dziewczyna, której codzienność nie wyróżnia się niczym szczególnym. Skupiona na tym, by przeżyć kolejny dzień i nastawiona na stopniową real...