Rozdział 9🖤

19.2K 692 797
                                    

...Pod bramą willi z piskiem opon zatrzymało się duże, terenowe auto. Z jego środka wysiadło pięciu postawnych mężczyzn. W momencie, w którym chciałam zadać pytanie kim są owi ludzie, zostałam popchnięta ponownie w stronę auta. Rafael otworzył drzwi wsadzając mnie do wnętrza czarnego Mercedesa, po czym patrząc mi w oczy powiedział:

— Nie wysiadaj stąd póki po ciebie nie przyjdę, jasne? — Chciałam zaprzeczyć i powiedzieć, że im pomogę jednak nie dane mi było nic powiedzieć, gdyż zamknął drzwi z trzaskiem, odchodząc od samochodu.

Potem jedyne co słyszałam to strzały. Dużo strzałów. Przerażona skuliłam się na siedzeniu, przyciskając kolana do klatki piersiowej. Nie bałam się o siebie, a o nich. Wiedziałam, że to głupie, bo zapewne to nie pierwsza taka sytuacja.

Nie wiem jak długo to wszytko trwało. W pewnym momencie nastała cisza poprzedzona dźwiękiem odjeżdżającego pojazdu. Ja jednak dalej siedziałam w tej samej pozycji, zastanawiając się czym zasłużyłam sobie na taki los. Moje życie było nudne, ale spokojne. Do momentu, gdy bez żadnego ostrzeżenia wpadł do niego wysoki brunet z cholernie ciemnymi oczami i postanowił to wszytko zniszczyć.

W końcu drzwi od auta otworzyły się, a przede mną stanął Rafael. Spojrzałam na niego skanując całą jego osobę, by sprawdzić czy nie został ranny. Jednak nic nie zwróciło mojej uwagi.

— Chodź, już po wszystkim — powiedział spokojnie, na co skinęłam i opuściłam pojazd.

— Capo. Non sta bene. — (Szefie. Nie jest z nim dobrze.) Przeniosłam wzrok na osobę, która wypowiedziała te słowa. Okazał się nią być jeden z ochroniarzy. Spojrzałam w dół i wtedy zauważyłam Palbo leżącego na jego kolanach, a dookoła niego dużą ilość krwi. Szybkim krokiem podeszłam do mężczyzn, by sprawdzić co się dzieje.

Pablo miał mocno krwawiącą ranę po postrzale na nodze. Drugi z mężczyzn przyciskał ją ręką, by choć trochę zatamować krwawienie co było bezskuteczne.

— Cazzo. Il dottore dovrebbe essere qui tra quindici minuti. — (Kurwa. Lekarz powinien być za piętnaście minut.) Zza moich pleców dotarł głos Rafaela.

— Przecież on się wykrwawi do tego czasu — wtrąciłam, gdyż z mężczyzną było naprawdę źle. Nie czekając na jego odpowiedź spojrzałam na drugiego ochroniarza i spytałam: — Hai una cintura per i pantaloni? — (Masz pasek do spodni?) Mężczyzna przytaknął głową. — Dammelo — (Daj) powiedziałam, po czym podtrzymałam głowę Pabla, gdy tamten zdejmował pasek. Zabrałam go od niego i delikatnie przełożyłam przez nogę rannego. Pablo krzyknął z bólu, gdy mocno zacisnęłam przedmiot, tamując krwawienie.

Gdy sytuacja była lekko opanowana spojrzałam na wściekłego Rafaela krążącego po podjeździe. Cały czas rozmawiał z kimś przez telefon. Poprawka, on nie rozmawiał, on wrzeszczał na tą osobę. Po kilku minutach przyjechał lekarz, który zabrał Pablo do swojej prywatnej kliniki. Gdy pojazd zniknął z posesji spojrzałam na Rafaela, który bez słowa odwrócił się i ruszył do wnętrza domu. Szłam za nim aż do samego gabinetu. Musiałam dowiedzieć się dlaczego doszło do takiej sytuacji. Mężczyzna wiedział, że podążam za nim, więc pozostawił mi otwarte drzwi. Gdy przekroczyłam próg pomieszczenia on siedział już w swoim fotelu, pijąc bursztynową ciecz. Zamknęłam za sobą drzwi, podchodząc bliżej biurka.

— Napij się. — Dopiero teraz zauważyłam drugą szklankę z alkoholem. Bez słowa sięgnęłam ją i wypijałam jej zawartość jednym haustem. Skrzywiłam się przez palące uczucie w gardle, po czym przeniosłam wzrok na Rafaela.

— Powiesz mi co się wydarzyło? — spytałam spokojnie. Widziałam jak mocniej zaciska szczękę przez co rysy jego twarzy stały się jeszcze bardziej wyraziste.

Tempo di pagare Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz