Witam w kolejnym rozdziale! Mam nadzieje, że wam się spodoba!
Miłego czytania! ❤️Całą drogę powrotną trwaliśmy w ciszy. Rafael jechał szybko, zdecydowanie za szybko. Po kilkunastu minutach byliśmy już pod willą. Mężczyzna jak poparzony wybiegł z auta, zostawiając mnie w nim samą.
Zjebałam. Miałam tego pełną świadomość, jednak widziałam też, że prędzej czy później musiałam mu o tym powiedzieć.
Postanowiłam również opuścić pojazd i udać się do wnętrza domu. Rozejrzałam się po podjeździe, na którym stało kilka zaparkowanych aut. W oczy rzuciło mi się jedno z nich. A było to czerwone BMW, którym jeździła Paola. Ruszyłam w kierunku wejścia. Przekraczając próg domu, z daleka dało się usłyszeć kilka podniesionych głosów. Rozpoznałam Rafaela i Gię. Bałam się, że ich kłótnia jest spowodowana naszą wcześniejszą rozmową. O czym jak gadam! To było pewne, że to moja wina...
Skierowałam się w stronę, z której dobiegały rozmowy. Jak można było się domyśleć – pochodziły one z gabinetu Rafaela. Będąc coraz bliżej, rozmowy zaczynały być głośniejsze i bardziej wyraźne dzięki lekko uchylonym drzwiom.
— Czy was do reszty popierdoliło?! Przecież to jest, kurwa, niebezpieczne! — ryknął gardłowo mężczyzna. Ton jego głosu był tak przeraźliwie zimny i oschły jak na początku naszej znajomości. Z tego nie wyjdzie nic dobrego.
— Uspokój się... Luna nie miała o niczym pojęcia. To tylko i wyłącznie wina moja i naszej matki... — odparła Gia. O czym nie miałam pojęcia? O co tu, do kurwy nędzy, chodzi?
— Tym bardziej jestem wkurwiony. Jak mogłyście dać ją wystawić na niebezpieczeństwo? — Kolejne pytanie wypadło z ust szatyna. Tym razem jego ton był spokojniejszy, choć i tak w dalszym ciągu mógłby nim zamrażać.
— Pomyśl, bracie, skoro Luna chce zostać to dobrze wiesz z czym to się wiąże. Teraz wiedząc z kim współpracuje ta wywłoka, tymi zaręczynami zdobędziemy przewagę — wyjaśniła brunetka. W dalszym ciągu nie miałam bladego pojęcia o czym oni rozmawiali. Jednak wiedziałam, że nie odpuszczę i dowiem się o co w tym wszystkim chodzi.
— Raf... — Nie słuchałam dalszej części ich rozmowy. Odeszłam stamtąd i udałam się do swojej sypialni.
Koniec. Mam dość tych tajemnic. Albo zachowujemy się jak dorośli i tłumaczą mi o co tu chodzi, albo... Albo wracam do Stanów. Mimo tego jak bardzo wolałabym uniknąć tej ewentualności, nie mam wyjścia.
Z szafy zgarnęłam jedną z toreb i zaczęłam do niej pakować kilka rzeczy, które kupiłam sama. Nie będę przecież zabierać ze sobą ciuchów Gii. Po skończeniu tego zamknęłam torbę i biorąc ją w rękę, opuściłam sypialnie. Skierowałam się w stronę gabinetu Rafaela, z którego w dalszym ciągu dobiegały głosy. Popchnęłam drewnianą płytę i przekraczając próg pomieszczenia, rzuciłam torbę na ziemie, czym przykułam uwagę obecnych tam osób.
— Co ty wyprawiasz? — spytała Gia. Rafael jedynie skakał wzrokiem to na mnie, to na torbę stojącą przy moich stopach.
— Mam dość. Słyszałam waszą rozmowę. Mam dość tych tajemnic, przekrętów i wszystkiego dookoła — wyrzuciłam z siebie, skanując wzrokiem dwójkę moich rozmówców. — Albo mówicie mi o co w tym wszystkim chodzi, albo ja się wypisuje — dodałam. Giovanna na moje słowa, wstrzymała oddech, a Rafael widocznie się spiął.
— Luna... — Zaczęła kobieta, lecz momentalnie przerwała, słysząc ochrypły tembr szatyna.
— Gia, zostaw nas samych. — Mimo, iż słowa bruneta były kierowane do siostry, jego wzrok w dalszym ciągu wypalał we mnie dziury. Nie pozostawałam mu dłużna, również wbijałam w niego swoje zielone tęczówki.
CZYTASZ
Tempo di pagare
רומנטיקהMały dług stwarza dłużnika, duży wroga. Gdy ON przyjdzie po ciebie - nie będzie już odwrotu. Luna Ramirez to dziewczyna, której codzienność nie wyróżnia się niczym szczególnym. Skupiona na tym, by przeżyć kolejny dzień i nastawiona na stopniową real...