Witam diabełki w kolejnym rozdziale!
U góry macie zdjęcie trzech muszkieterów, czyli Ad, Leo i nasz kochany Rafael.
Mam nadzieje, że rozdział wam się spodoba! ❤️Miłego czytania ❤️
Rafael POV's:
Po ich całym ,,teatrzyku", gdy emocje trochę opadły, wraz z chłopakami musieliśmy opuścić sale Luny, gdyż lekarze chcieli zbadać jej stan i zdecydować czy napewno może wrócić już do domu. Chwilę wcześniej wysłałem Ad'a do willi, gdzie wraz z resztą naszych najbliższych mieli na nas czekać. Chciałem zrobić Lunie niespodziankę i miałem dużą nadzieje, że ta wypali.
Gdy opuściliśmy pomieszczenie do mojej głowy powróciła sprawa, o którą kompletnie zapomniałem spytać. Spojrzałem na jednego ze swoich przyjaciół, który w tamtym momencie przeglądał coś w komórce.
— Leo. — Odezwałem się, zwracając na siebie tym samym jego uwagę. — O co chodziło Stelli z tym, że myślała, iż już nigdy się nie spotkacie?
Blondyn zablokował telefon i chowając go do kieszeni czarnych spodni, westchnął.— Cóż, nie było kiedy o tym pogadać, a chyba jednak powinieneś znać tą historię. Po tym jak nasze wspólne drogi się rozeszły, a ja zostałem bez jakichkolwiek środków do życia, Stella zaproponowała mi współpracę. Dobrze płatną współpracę, więc się jej podjąłem — przerwał, wzruszając ramionami. — Jak już się pewnie domyślasz, wtedy też poznałem jej córeczkę. Sofia raczej rzadko kiedy pojawiała się w willi matki, ale gdy już to robiła, często przychodziła do mnie pogadać. Cóż, często kończyło się to czymś innym, ale to już pominę. Któregoś dnia przyszła do mnie cała zapłakana i wygadała się o tym jak traktuje ją matka i o nagłym pojawieniu się jej biologicznego ojca. — Uważnie słuchałem słów przyjaciele, a z każdym kolejnym coraz więcej elementów tej pojebanej układanki łączyło się w całość. — Kilka dni później również pojawiła się w domu Stelli, ale już w całkowicie innym humorze. Po szybkim bzykanku opowiedziała mi o planie Diego i jej roli w nim. Blondi nie była zbyt skryta i gdy tylko usłyszałem twoje nazwisko, zapaliła mi się czerwona lampka. Mimo naszej kłótni i całej tej akcji, zawsze starałem ci się pomagać z ukrycia, co z resztą już wiesz i tak też było w tym przypadku. Na następny dzień poszedłem do Stelli i oznajmiłem, że nasza współpraca dobiegła końca. Nie przejęła się tym zbytnio, więc miałem wolną rękę do ogarnięcia sprawy z tą mała lafiryndą. Chyba dalej już nie muszę ci opowiadać jak było? — Zakończył swój monolog. Powoli wszystko stawało się jasne, a dzięki wyjaśnieniom Leo kolejny kamień spadł mi z serca. Mimo, iż ponownie mu zaufałem z tyłu głowy czaiły się złe myśli o tym, że może jego intencje jednak nie są tak do końca szczere. W tamtym momencie jednak każda z nich stopniowo cichła, co przyniosło mi ulgę.
— Całe szczęście, bo już myślałem, że będę musiał znowu zawlec cię do magazynu — odparłem, co wywołało wybuch śmiechu przyjaciela.
Po kolejnych kilkunastu długich minutach z sali wyszli lekarze i oznajmili, że z Luną wszystko w porządku i nie widzą przeszkód przed jej powrotem do willi. Szybko wystukałem wiadomość do Andrea, by byli gotowi na nasz przyjazd i wszedłem do pomieszczenia, w którym znajdowała się kobieta. Czarnowłosa pakowała swoje rzeczy, który jak się okazało, dostarczył jej Ad. Widząc, że szatynka lekko krzywi się przy wykonywaniu tej czynności, podszedłem do niej oznajmiając:
— Daj, ja to zrobię. — Zielonooka spojrzała na mnie z grymasem na twarzy. — Nie możesz się jeszcze za bardzo przemęczać.
Zabrałem z jej rąk rzeczy i składając je, wrzuciłem do czarnej sportowej torby. Czułem na sobie uważne spojrzenie szatynki, lecz nie odwzajemniłem go do momentu skończenia czynności. Zamykając torbę, przewiesiłem ją sobie przez ramie i przeniosłem wzrok na kobietę. Gdy nasze oczy spotkały się ze sobą, jakiś popieprzony prąd przeszedł przez moje ciało. Jej zielone oczy były tak kurewsko hipnotyzujące, że nawet nie ważne jak bardzo bym chciał, nie potrafiłem oderwać od nich spojrzenia.
CZYTASZ
Tempo di pagare
RomanceMały dług stwarza dłużnika, duży wroga. Gdy ON przyjdzie po ciebie - nie będzie już odwrotu. Luna Ramirez to dziewczyna, której codzienność nie wyróżnia się niczym szczególnym. Skupiona na tym, by przeżyć kolejny dzień i nastawiona na stopniową real...