Nastała sobota, czyli dzień, którego naprawdę nie chciałam. To już dziś wieczorem będę musiała pokazać się u boku mężczyzny, który jest jedną wielką niewiadomą.
Widok tego groźnego i potężnego faceta z małą dziewczynką na rękach nie chciał opuścić mojej głowy. Tamtego dnia tuż, po słowach Giovanny, udałam się do sypialni, której nie opuściłam aż do ranka. Chciałam w spokoju i samotności przemyśleć wszystko co zaszło do tej pory. Te kilka ostatnich dni było naprawdę intensywnych i poważnie namieszało mi w głowie...
Dzisiejszego dnia od samego rana w całej willi panowało zamieszanie. Ludzie Rafaela biegali wtem i nazad. Nie miałam pojęcia po co tyle chaosu o głupi bal u jakiegoś mafiozy. Postanowiłam jednak nie interesować się tym zbytnio i zaraz po śniadaniu wyszłam do ogrodu. Siedząc na swojej ulubionej ławce, czytając książkę i popijając gorącą kawę poczułam namiastkę złudnego spokoju. Oczywiście było to tylko chwilowe, gdyż po krótkim czasie usłyszałam stukot szpilek, dzięki czemu oprzytomniałam i wróciłam do rzeczywiści, w której się znajdowałam. Uniosłam wzrok znad książki ulokowując go w osobie idącej do mnie. Okazała się nią być Gia, Lecz nie to było dziwne. Niespotykaną sytuacją było to iż nie była sama. Towarzyszyła jej malutka brunetka, ulokowana w ramionach swojej matki.
— Cześć. — Kobieta odezwała się pierwsza, siadając na miejscu obok mnie. Pochyliła się w moją stronę, całując jeden z policzków w geście przywitania.
— Cześć. — Odparłam, po czym przeniosłam wzrok na kruszynkę siedzącą na kolanach Gii. Maleństwo również mi się przyglądało. Uśmiechnęłam się do niej, mówiąc: — A co to za mała ślicznotka mnie odwiedziła? — Delikatnie złapałam za jej pucołowate policzki, na co Chiara zachichotała uroczo. Ponownie oderwałam wzrok od dziecka, przenosząc go na kobietę.
— Rafael powiedział, że cię tu znajdę, więc przyszłam, bo to co dzieje się w domu to istny armagedon. — Zaśmiała cię w czym jej zawtórnowałam.
— Tak, to prawda. O co tak właściwe tyle zamieszania? — spytałam, mając nadzieję, że może od niej się czegoś dowiem. Gia westchnęła, poprawiając malutką na swoich kolanach.
— Takie bale nie są zbytnio bezpieczne. Spotykają się tam głównie po to, by ubić targu. Jednak nie zawsze wszytko idzie po dobrej myśli i zdarzają się sytuacje awaryjne... — Słuchałam jej uważnie, dalej nie wiele rozumiejąc.
— Jakie są to sytuacje? — zadałam kolejne pytanie.
— Cóż, różnie bywa. Czasem są to zwykłe bójki, a czasem strzelaniny. Dlatego ludzie Rafaela są dzisiaj tak zabiegani. Muszą być perfekcyjnie przygotowani na każdą możliwość. — Wyjaśniła, na co przytaknęłam głową. Nie chciałam dłużej ciągnąć tego tematu, więc postanowiłam zadać inne pytanie.
— Zabierasz tam małą? — spojrzałam na Gię, która podkręciła głową zaprzeczając na moje słowa.
— Nie, to zbyt niebezpieczne. Poza tym, Raf by się na to w życiu nie zgodził. Chiara jest jego oczkiem w głowie i jej bezpieczeństwo jest dla niego najważniejsze. — Nic nie odpowiedziałam, bo nie miałam pojęcia co mogłabym powiedzieć.
Giovanna była jego siostrą, więc znała go dobrze, ja za to... cóż, ja nie znałam go w ogóle. Jeszcze chwile porozmawiałyśmy o pierdołach, po czym przyszedł Carlo i zabrał ze sobą obie moje towarzyszki, gdyż mieli zawieźć małą do dziadków. Gia powiedziała, że gdy wrócą przyjdzie do mnie i pomoże mi w ogarnięciu się na bal.
Tak więc nie tracąc czasu poszłam do sypialni, w której zabrałam z szafy komplet czarnej koronowej bielizny i również tego samego koloru szlafrok. Udałam się do łazienki, gdzie rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Dokładnie umyłam całe ciało i włosy. Opuściłam kabinę prysznicową i zabrałam się za osuszanie ciała. Gdy to skończyłam założyłam na siebie bieliznę i szlafrok. Następnie podeszłam do umywalki na której stało kilka rzeczy do pielęgnacji twarzy. Przygotowałam swoją buzie na makijaż, który planowałam zrobić i wyszłam z łazienki. Ponownie podeszłam do szafy, z której wyciągnęłam duży, granatowy pokrowiec z moją dzisiejszą kreacją. Powiesiłam go na drzwiczkach szafy i podeszłam do toaletki. Usiadłam przy niej i zabrałam się za rozczesanie mokrych włosów. W tym samy czasie drzwi do pokoju otworzyły się, a ich progu stanęła wyczekiwana przeze mnie osoba. Posłałam uśmiech kobiecie, który odwzajemniła. W ręku trzymała identyczny, granatowy pokrowiec, który również odwiesiła na szafę i zajęła miejsce na łóżku. Po skończeniu czesania włosów odwróciłam się do niej, pytając:
CZYTASZ
Tempo di pagare
RomanceMały dług stwarza dłużnika, duży wroga. Gdy ON przyjdzie po ciebie - nie będzie już odwrotu. Luna Ramirez to dziewczyna, której codzienność nie wyróżnia się niczym szczególnym. Skupiona na tym, by przeżyć kolejny dzień i nastawiona na stopniową real...