Rozdział 21🖤

18.7K 564 897
                                    

Witajcie w kolejnym rozdziale, który jest przełomowy i rozwiązuje jedną z kilku ważnych tajemnic.
Mam nadzieje że wam się spodoba ❤️

Po opuszczeniu gabinetu Rafaela udałam się do swojej sypialni, w której rozpakowałam torbę. Cóż, mój mały szantaż zadziałał. Nie do końca, ale zadziałał. Sama nie wiedziałam co uczyniłabym, gdyby jednak mój plan nie wypalił. Nie chciałam wracać do Stanów. Moje życie tam skończyło się w momencie, gdy dowiedziałam się prawdy o ojcu.

Gdy skończyłam rozpakowywać rzeczy,  związałam swoje czarne włosy w wysokiego koka i opuściłam pomieszczenie. Ruszyłam ciemnym korytarzem kierując się w stronę schodów, by znaleźć Rafaela i Paole. Jak się okazało nie musiałam tego długo robić, gdyż po przekroczeniu progu salonu zauważyłam dwójkę osób siedzących na kanapie. Rafael jakby wyczuł moją obecność i odwrócił się, wbijając spojrzenie czarnych tęczówek w moją osobę. Posyłając mu delikatny uśmiech ruszyłam w kierunku kanapy.

— Cześć. — Przywitałam się, czym zwróciłam na siebie uwagę kobiety.

— Oh, witaj kochanie, jak się masz? — spytała szczęśliwa Paola i podeszła w moim kierunku, by po chwili zamknąć mnie w szczelnym uścisku.

Ta kobieta mimo niemłodego wieku była jak chodzący wulkan energii, a jej pomysły mogłyby zaskoczyć nie jedną osobę. Jednak Paola miała w sobie coś, co przyciągało. Może było to bijące od niej matczyne ciepło, a może to przez te jej czarne tęczówki, w których mieniły się iskierki szaleństwa? Nie miałam bladego pojęcia, ale przez jakiś głupi powód po prostu uwielbiałam tą kobietę.

— Jest dobrze, chociaż zdażyło się trochę nowości — odparłam, gdy w końcu udało wydostać mi się z jej uścisku. Wypowiadając to zdanie spojrzałam na Rafaela, który słysząc je zacisnął szczękę. Ojej, kochanie, czyżbyś nie chciał mówić o tym mamie?
Paola skakała wzrokiem pomiędzy mną, a swoim synem, ostatecznie zatrzymując go na mężczyźnie.

— Coś ty znowu wywinął? — westchnęła, wlepiając się w niego bliźniaczymi tęczówkami. Powstrzymałam się przed parsknięciem, co było wyjątkowo trudnym zadaniem widząc minę Rafaela.

— Ja? Nic nie zrobiłem. — Podniósł ręce w geście obronnym. — To wy wymyśliłyście te zaręczyny, ja tylko realizuje plan — dopowiedział. Paola zachłysnęła się powietrzem, słysząc słowa syna.

— Mam synową! — krzyknęła, wyrywając się z chwilowego letargu. Co kurwa?

— Paola, przecież te zaręczyny nawet nie będą prawdzi...

— Oh, skończ pieprzyć, kochaniutka. Przecież widzę jak na siebie patrzycie... — Przerwała mi kobieta. O czym ona mówi? Jakie patrzenie? Między nami nic nie było. Przynajmniej ze strony szatyna.

— Ale... — Chciałam coś powiedzieć, jednak ten szatan w wersji damskiej nie dał mi dość do słowa.

— Nie ma żadnego ale. Musimy w takim razie zorganizować najpięknieszy bal na jaki nas stać. Mój syn nie może oświadczyć się w byle jakich warunkach — powiedziała zadowolona i odwróciła się ode mnie. Obserwowałam jak kobieta przykłada komórkę do ucha i zaczyna z kimś rozmawiać, opuszczając salon. Westchnęłam, przenosząc wzrok na siedzącego mężczyznę. Niewzruszony całą zaistniałą sytuacja również wpatrywał się we mnie.

— Nic nie powiesz? — spytałam, opadając na miejsce obok Raf'a. Czarnooki westchnął i spojrzał mi głęboko w oczy.

— A co mam powiedzieć? Moja matka już taka jest, gdy się na coś uprze – nie ma odwrotu. — To nie brzmiało dobrze. Wolałam nawet nie myśleć co ta kobieta wymyśli na nasze zaręczyny...

Tempo di pagare Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz