VI 👑 To Na Pewno Jest Jadalne? 👑 VI

658 19 45
                                    

🛡️⚔️
。☆✼★━━━━━━━━━━━━★✼☆。

Karzeł nie wierzył, że naprawdę przed nim stoją dawni władcy Narnii oraz jakaś dziewczyna.

Piotr chwycił za rękojeść miecza skierował go w stronę rudowłosego karła, który trochę przestraszył się tego.

- Nie chce z tobą walczyć - zapewnił karzeł obrzucając go nie pewnym wzrokiem.

- Nie ze mną - wzruszył ramionami najstarszy z rodzeństwa - Z nim - wskazał na brata

Edmund wyjął miecz, uśmiechając się pod nosem.

- Może lepiej żeby moim mieczem walczył - zaproponowałam wyjmując oręż z którego i tak nie miałam wielkiego użytku - Jest lżejszy, więc będą bardziej wyrównane szanse - uśmiechnęłam się miło do karła.

Piotr spojrzał to na mnie to na karła po czym schował swój miecz a ruchem głowy wskazał mi żebym podała swój miecz karłowi. Ten posłał mi nikły uśmiech gdy przyjmował miecz. Miałam promyk nadziei, że uda mi się z nim zaprzyjaźnić. Lepiej mieć przyjaciół niż wrogów.

Karzeł i Edmund stanęli naprzeciw siebie, okrążali siebie nie spuszczając wzroku z przeciwnika. Miałam nadzieję, że Edmund jednak wygra. Zuza i Łucja twierdziły, że był wyśmienitym szermierzem jednak ja nie znałam jego umiejętności. I trochę obawiałam się o niego ale to tak jak o każdą osobę, którą znam. Walka była niedługa, wygrywał zdecydowanie Edmund. Chociaż karzeł zastosował kilka chwytów przez co razem z Łucją pisnełyśmy. W końcu jednak walka skończyła się wygrana przez Edmunda. Karzeł oddał mi bez słowa miecz, który znowu dosyć niezdarnie schowałam do pochwy. Wzrok wszystkich skierowany był na karła przez co nikt nie zobaczył jak się błaźnie.

- Może ten róg naprawdę zrobił swoje - mruknął karzeł jednak potem klasnął w dłonie ożywiony podnosząc na nas wzrok - A może macie coś do jedzenia i zaprosicie mnie na śniadanie?

- Mamy tylko jabłka - wypaliła Łucja melancholijnie

Karzeł od razu sposępniał, stękając cicho ruszył w stronę łódki, która została tu przyciągnięta przez chłopaków.

- Wygląda na to, że sam będę musiał was zaprosić na śniadanie. Widziałem jakieś przybory wędkarskie w łodzi.

Weszliśmy wszyscy na łódkę przez co było trochę ciasno jednak dało się wytrzymać. Karzeł od razu przejął dowodzenie na niej co chyba niezbyt podobało się Piotrowi, który miał skwaszoną minę. I to właśnie też on chwycił za wiosła, bo dla karła były one za duże. Za to karzeł usiadł za sterem i zaczął prowadzić nasza łódź na północ. Miny Piotra gdy musiał słuchać rozkazów karła były bezcenne.

Karzeł jako jedyny łowił a przy każdej złowionej ływie, poznawałam nowe kolory. Te ryby były takie kolorowe i śliczne, że trudno było odciągnąć od nich uwagę. Rodzeństwo Pevensie widząc moją reakcje śmiali się. Dla nich to wszystko było normalne.

- Jak byliśmy władcami jadaliśmy takie codziennie - powiedziała z uśmiechem Łucja siedzącą koło mnie.

- I tak najlepsze były w wykonaniu pani Bobrowej - dodała z szerokim uśmiechem Zuzanna

- A teraz będziecie musieli się przyzwyczaić do mojej kuchni - burknął niezbyt przyjemnie wyjmując następna rybę, która wylądowała pod naszymi nogami. - Płyniemy na ląd tyle nam wystarczy - rzucił do Piotra który jedynie skinął głową i ruszył w stronę lądu.

Druga Szansa - Edmund PevensieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz