XVII 👑 Nie Gniewaj Się Wystarczy? 👑 XVII

284 14 2
                                    

🔦🏹🗡️
。☆✼★━━━━━━━━━━━━★✼☆。

Aslan wyraźnie stał po naszej stronie. Niebo jak za sprawą czarów rozjaśniło się i teraz  miliony gwiazd rzucały na nas delikatnie światło. W około nas było słychać najmniejsze dźwięki przynoszone przez lekki południowy wiaterek który bawił się moimi pojedynczymi kosmykami włosów wystających spod hełmu. A droga która podpowiadało mi serce, była oświetlona przez piękną srebrną łunę światła wysłaną nam przez księżyc w nowiu. Te delikatnie promienie księżycowe dodawały mi pewności. I chociaż byłam obolała przez jazdę na klaczy, staram sobie wmówić, że to wszystko co robimy naprawdę ma sens. I chociaż byłam w otoczeniu narnijskich kobiet, czułam się wyjątkowo samotna przez ciszę która panowała w naszych szeregach. Ciążyła mi ona i nawet piękne światło księżyca nie rozpromienia tego. Atmosfera była tak ciężka jakbym prowadziła je na śmierć. I chociaż staram wyprzeć z głowy te myśli wiedziałam, że tak właśnie może być.

― Jestem Aurora a ty kochana? ― poklepałam klacz po szyi zwracając jej uwagę  ―  Jak się nazywasz?

― Akira moja pani ― odparła

― Bardzo Ci dziękuję, że zaoferowalaś bym cię dosiadła ― pogłaskałam ją po jasnej sierści ― Naprawdę wiele to dla mnie znaczy

― Dla mnie to jest zaszczyt Pani! ― odparła entuzjastycznie

― Nie wiem co wy takiego we mnie widzicie ― westchnęłam smutno przez strach który jednak był większą częścią mnie ― Nie jestem odważna jak królowa Łucja, nie jestem rozważną jak królowa Zuzanna, nie znam się na strategiach wojskowych jak król Edmund, nie umiem być odpowiedzialna jak król Piotr, nie umiem zapewnić wam bezpieczeństwa jak kiedyś władcy tego zamku. ― ścisnęłam mocniej grzywę klaczy chcąc na czymś wyładować swoją frustrację która pojawiła się we mnie niespodziewanie ― Zabieram was na bitwę, chociaż kilka godzin wcześniej to ja się uparłam, żebyście zostały w zamku. Jestem głupia i naiwna nastolatka która próbując zrobić coś dobrego psuje następne dziesięć rzeczy. A ty jak i reszta kobiet zaufaliście mi, idziecie ze mną ramię w ramię chociaż nawet nie wiadomo czy dam radę odnaleźć obóz Narnijczyków.

― Pani jestem dosyć młoda i oprócz przelotnego widoku króla Sprawiedliwego nie znam władców z dawnych wieków ― oznajmiła spokojnie klacz zwalniając trochę po usłyszeniu jęku bólu spowodowanym obolałym tyłkiem ― Widząc go od razu czuć jego majestat, chociaż widziałam go przez chwilę i bez plotek mogłam powiedzieć, że jest władca z dawnych wieków. ― potrząsnęła łbem oddaniajac od siebie natrętne ćmy ― Z tobą było jednak inaczej, gdy przyszłaś pierwszego dnia, nie polubiłam cię. Biegłaś na oślep nie patrząc czy kogoś nie potrącisz, w ostatniej chwili zabrałam ci pani spod nóg mojego brata. ― prychnęła lekko czym spowodowała moje skulenie się ― Razem z bratem od niedawna jesteśmy w zamku i doskonale znamy tyranię Telmarów. A widząc ciebie od razu pomyślałam, że jesteś jedna z nich.

― Nie pomagasz ― burknęłam a klacz zarżała wesoło.

― Jesteś pani nie cierpliwa ― stwierdziła rozbawiona czym delikatnie rozluźniła mnie. ― Byłaś całą we krwi, i jedynie co po hamowało mnie od kopnięcia ciebie były twoje oczu pełne bólu i strachu. Zrozumiałam, że też masz w sobie dobroć. U Telmarskij żołnierzy rzadko można było zobaczyć wyrzuty sumienia. A ty je miałaś. ― objaśniła z spokojem ― Później zobaczyłam króla wyszedł tylko by oznajmić, że jesteś księżniczką. Ledwo powstrzymywałam się by śmiechem nie parsknąć.

― Ciesz się, że nie jestem Piotrem on nie lubi być pouczany ― mimochodem wtrąciłam jednak od razu tego pożałowałam bo klacz wierzgnela, że musiałam aż wtulić się w nią.

Druga Szansa - Edmund PevensieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz