XIX 👑 Wianek Dla Sprawiedliwego 👑 XIX

215 11 22
                                    

Ukryłam się w jednej z komnat, była ona w głębi kopcu. Szłam tu po omacku więc, gdy już doszłam do siebie miałam mały problem z powrotem. Moje emocje już opadły pół dnia przesiedziałam w ciemności komnaty, wszystko sobie dokładnie układając w głowie. Już nie czułam takiej złości, uspokoiłam się.

Dlatego postanowiłam wyjść do ludzi. Znaleźć Łucję, Zuzę, Aourie czy Aereon i spędzić z nimi miło czas. Nie myśląc w ogóle o Edmundzie i słowach które do mnie powiedział.

W końcu byłam bezwartościową znajomą, po co miałam się przejmować jego słowami. Słowami bezwartościowego znajomego.

Mimo to, nie potrafiłam tak robić. I jedynie dałam radę odsunąć to trochę na bok, zajmując myśli czym innym. I tak, jednak bardzo bolały mnie jego słowa. Zranił mnie nimi, ale nie chciałam tego pokazywać innym.

Dlatego wytarłam łzy skrawkiem sukni. Włosy pospiesznie przeczesałam palcami, a miecz z powrotem przyczepiłam do pasa. Poprawiłam fałdy na sukni i po kilku długich chwilach zawahania wyszłam z swojej kryjówki. Długo zajęło mi znalezienie odpowiedniego wyjścia. Gdy jednak stanęłam na słońcu uśmiechnęłam się mimowolnie. Promienie zachodzącego słońca tworzyły piękny widok i jeszcze delikatnie muskały moją skórę. Poprawiając od razu humor. Nie było też już tak gorąco jak wcześniej, wiał lekki wiaterek. Nic nie pokazywało zbliżających się walk. Pogoda była taka ładna jakby chciała podnieść nas na duchu, jakby rozumiała co się zbliża. I chociaż tym chciała nam wynagrodzić cierpienie i śmierć które niedługo zastaniemy. Te dwa czynniki były zawsze w parze z walka, jednak nigdy nie zniechęcały istot do walki o swoje przekonania czy prawa.

Wcześniej nie rozumiałam tego, nie rozumiałam czemu ci wszyscy ludzie oddawali swe życia na wojnie. Teraz będąc wśród Narnijczyków trochę bardziej to rozumiem. Rozumiem jak to jest walczyć za to co się kocha. Ci ludzie i ci narnijczycy nie walczą za swój kraj, a oddają życia za swoich bliskich. Chcąc zagwarantować im lepsze życie, tak jak mój ojciec i brat.

Te, jakże idealnie popołudnie zepsuł mi widok Edmunda. Stał kilkanaście metrów ode mnie ćwicząc razem z Piotrem. W tej walce było widać jego prawdziwa siłę, patrząc na to naprawdę zrozumiałam, że nie miałabym szans z takim przeciwnikiem jak on. Nie tylko był silny, ale sprytny i zwinny. Odpierał ataki Piotra i nie czekając ani chwili atakował. Ich walka była wyrównana, a grupka Narnijczyków wokoło ich duża. Widok tak wyszkolonych dowódców oraz królów na pewno dodawał im wiary w zwycięstwo.

Świat był przeciwko mnie,  moje spojrzenie skrzyżowało się z spojrzeniem Edmunda. I chociaż przed chwilą bez wstydliwie się w niego wpatrywałam. To teraz fuknęła zirytowany unosząc dumnie głowę. Odwróciłam się na pięcie, ruszając w kierunku przeciwnym niż ten w którym był Edmund.

W oddali zobaczyłam trening strzelecki. Do okola Zuzanny i Kaspiana stała grupa Narnijczyków. Wszyscy mieli przy sobie łuki, a co niektórzy w tym Kaspian kusze. Zuza oczywiście trzymała w ręce swój prezent od świętego Mikołaja. Druga ręka zaś wskazywała na drzewo. Kaspian wycelował kusze w stronę która pokazywała. Zuzanna jednak, poprawiła jego ułożenie tak, że Kaspian spojrzał na nią zdezorientowany. Niestety będąc za daleko nie usłyszałam, co do niej powiedział. To co powiedział chyba jednak zadziałało, bo Zuza napieła swój łuk trafiając w coś w drzewie, później już było tylko widać spadająca szyszkę. Zdziwiona chwilę wgapiałam się w dziewczynę. Wiedziałam, że była naprawdę dobra w strzelaniu, ale nie spodziewałam się, że będzie miała aż tak sokole oko. Kaspian chyba też podzielał moje zdanie bo ja stojąc kawałek od nich widziałam ten szok wymalowany na jego twarzy.

Otrząsnęłam się ze zdziwienia, podchodząc do nich. Zuzanna uśmiechała się dumnie. A Kaspian powoli dochodził do siebie

― Brawo, chciałabym strzelać jak ty ― zaklaskałam strasząc trochę dziewczynę, która mnie nie zauważyła ― Nauczysz mnie?

Druga Szansa - Edmund PevensieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz