XXIV 👑 Ostatnie Chwile Szczęścia 👑 XXIV

337 12 39
                                    

🔦🏹🗡️
。☆✼★━━━━━━━━━━━━★✼☆。

To było dziwne, jeszcze wczoraj Edmund mnie unikał. Teraz za to siedzi koło mnie mordując wzrokiem Piotra. Za jego głupie żarty. To jest nierealne, to wszystko co stało się tak niedawno, pocałunek, słowa Edmunda.

Bałam się, że to był sen. Obudzę się za chwilę, Edmund znowu będzie wredny, a ja tylko będę myśleć czy wszyscy przeżyjemy.

Właśnie, czy przeżyjemy. Cieszę się, z tego co się stało a nawet nie mam pewności, że wszyscy wyjdziemy z tego zdrowi. Nie mam pewności, że te chwile nie są ostatnimi chwilami szczęścia.

― Nie rób takich min ― zaśmiał się Piotr ― Chodź ćwiczyć wojsko, ich morale już wystarczająco opadły ― dodał już mniej wesołym tonem.

Musiałam mocno nad sobą panować by nie skomentować tego. Już cisnęło mi się na język komentarz typu "Pomyślmy dlaczego".

Udało mi się jednak powstrzymać, jedynie Wywróciłam oczami, zachowując spokój ducha. Powinnam za to dostać jakoś pokojową nagrodę Nobla.

― Już idę ― mruknął wstając z kamienia, po czym spojrzał na mnie i zmieszał się lekko. Podrapał się lekko po włosach i uśmiechnął się zmieszany ― Później jakoś pogadamy ― mruknął po czym uśmiechnął się cwanie ― Jak dam tak w kość na treningu Piotrowi, że nie będzie miał siły na wtrącanie się w życie innych.

― Ty też powinnaś poćwiczyć ― zwrócił się do mnie Piotr ― Jeśli nas zaatakują będziesz musiała walczyć.

Edmund słysząc te zdanie spojrzał na brata takim wzrokiem, że naprawdę zaczęłam się martwić o Piotra. Jego szanse przeżycia z każdym jego zdaniem powoli opadały.

― Nie mówiłeś przypadkiem, że mamy iść trenować? ― zapytał dosyć impulsywnie Edmund, patrząc sugestywnie na brata by ten wreszcie się ruszył. ― Aurora, poproś Zuzę by cię nauczyła strzelać, jest to bezpieczniejsza metoda walki niż mieczem ― spojrzał na mnie a jego wzrok jakby złagodniał. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie, przytakując głową.

Mężczyźni wyszli a ja zostałam sama. Miejsce w którym wczoraj była kobieta w bieli. Teraz znowu wyglądało tak zwyczajnie. Nie było żadnych oznak wczorajszej tragedii. Kaspian prawie wskrzesił Białą Czarownice, osobę która na sto lat ściągnęła cierpienie na narnijski kraj. Wiedziałam, że chciał dobrze. Tylko czy wybranie mniejszego zła daje nam kiedyś coś dobrego. Jeśli wskrzesił by wiedźmę może i pokonał by Miraza, ale czy narnia byłaby bezpieczna. Czy te wszystkie istoty, które zaufały nam, miałyby spokojne życie z swoimi bliskimi.

Czy my byśmy byli bezpieczni, wątpię by kobieta chciała dzielić się władza. A kaspian i rodzeństwo Pevensie byli jej naturalnymi wrogami. Oni mieli jakieś prawa do zasiadania na tronie, ona żadnych.

Podeszłam niepewnym krokiem do miejsca gdzie się pojawiła. Palcami dotknęła jednej z kamiennych ram. Czułam obrzydzenie , na same wspomnienie kobiety.

― Och Auroro ― westchnęła kobieta machajac ręka ― Co tak oficjalnie ― spojrzała na mnie przeszywającym wzrokiem ― Nie pamiętasz? Jestem Jadis, ― oznajmiła, a w mojej głowie od razu pojawiły się informacje o kobiecie. Była to ta sama wiedźma która przed laty zabili, uwalniając od niej Narnię ― Mów mi po imieniu ― zaśmiała się lodowato ― W końcu jesteśmy połączeni więzami krwi.

Teraz już bardziej racjonalnie podchodziłam do wcześniej wypowiedzianych przez nią słów.

Czułam, że jej słowa mają jakiś sens. Nie rozumiałam jednak jaki, ale czułam, że coś jest na rzeczy. Ta kobieta skądś znała moje imię, a wątpię by Kaspian jej o tym powiedział.

Druga Szansa - Edmund PevensieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz