🛡️⚔️
。☆✼★━━━━━━━━━━━━★✼☆。Nie zasnęłam już więcej tej nocy. Bałam się, znowu zobaczyć tą masakre. A też nie chcąc przeszkadzać rodzeństwu w zasłużonym odpoczynku wpatrywałam się w niebo. Znałam gwiazdozbiory z ziemi, jednak te tutaj wyglądały inaczej. W sumie jak wszystko w tej krainie. Dzikie i nie dzikie zwierzęta, ludzie którzy dla władzy potrafią zabić swoich bliskich. Chociaż takie coś było też na ziemi. Może nie każdy był przedstawicielem tych gburowatych.
— Ale nie powiesz, że nie jest tu ślicznie — powiedziała Cassandra
Spojrzałam na nią zdziwiona, leżała koło mnie. Może bym nie zareagowała źle gdybym nie zobaczyła tej samej sukni co w mojej dziwnej wizji o ślubie Victora. Przez chwilę szukałam wzrokiem brata jednak nie było go znowu. Przestraszyłam się, tamta kobieta nie była dobra. Nie mogłam pozwolić, żeby po śmierci mój brat popełnił taki błąd
— Victor wziął ślub? — zapytałam zaniepokojona
Cassandra spojrzała na mnie zdziwiona, jednak w jej oczach zobaczyłam zmieszanie. Ona coś wiedziała, jednak z jakiegoś powodu nic mi nie mówiła. A ja nie zamierzałam się poddać, ona i Victor byli kluczami do prawdy związanej z Narnią.
— Skarbie z kim miał wziąć ten ślub? — zaśmiała się nerwowo — Najwięcej szans na ślub masz ty. Szkoda, że nie będę mogła być na tym osobiście
— Jasnowłosa kobieta, piękniejsza od nas. Miała jasną cerę. Biła od niej aura zła — powiedziałam poważnie obserwując blondynkę, która widocznie spochmurniała słysząc opis.
— Skarbie, przyśniło Ci się to? Prawda? — zapytała przybierając łagodny uśmiech — Nie martw się to był tylko sen, wytwór twojej wyobraźni. Victor jest szczęśliwym kawalerem
Spojrzałam na nią nieufnie, jednak ta patrzyła na mnie łagodnym wzrokiem, westchnęłam zrezygnowana.
— Wiem, że ten sen jak to nazwałaś ma znaczenia. Odkąd skończyłam siedem lat nie miałam żadnego " snu " a teraz wraz z trafieniem do Narnii było ich już trzy.
Cassandra nie odpowiedziała mi, jedynie uśmiechnęła się szeroko znikając a ja znowu zostałam z śpiącym rodzeństwem i KMP. Przez jej zniknięcie jeszcze bardziej zaczęłam być podejrzliwa co do nich. Znałam ich byli moim rodzeństwem, a teraz widocznie próbowali coś przede mną ukryć.
Długo nie zostało do rana, już zaczynało świtać. Wczoraj o tej porze już byłam na nogach. Ćwiczyłam walkę z Edmundem. Zapragnęłam to dziś powtórzyć, nawet jeśli przez to znowu z przyjaciół znowu przejdziemy na bycie dla siebie nie miłym.
Podeszłam do Edmunda cicho by nie obudzić pozostałej grupy. Musiałam tylko ominąć Zuzanne, która leżała pomiędzy mną a brunetem. Chłopak tak samo jak Zuchron i Piotr spał mając pod ręką swój miecz. Ja sama w czasie snu swój miecz znowu jakoś odpiełam od pasa. Gdy się obudziłam leżał on koło mnie. Nie umiałam spać jak oni cały czas w gotowości do walki.
Nie chcąc być przypadkowo zaatakowana mieczem, stanęłam za jego głową. Delikatnie zaczęłam potrząsać jego ramionami.
— Edmund — mruknęłam
Nie miał twardego snu, obudził się prawie od razu. Wyglądał na niewyspanego, podobnie jak ja wczoraj. Uśmiechnęłam się perfidnie z mojej małej aczkolwiek nie planowanej zemsty.
— Co chcesz? — zapytałam zachrypniętym głosem przez, który przeszedł mnie niespodziewany dreszcz.
— Poćwicz ze mną — odparłam siadając za jego głową.
CZYTASZ
Druga Szansa - Edmund Pevensie
FanfictionWojna nie oszczędza ludzi. Zabiera nam to co najcenniejsze - życie. Tracimy bliskich których kochamy. Na miejscu których sami wolelibyśmy być. Niektórzy z czasem zostają sami. Tracą wszystkich na którym im zależało. Jednak co mogą zrobić? Poskarżyć...