XVI 👑 Podróż Wśród Ciemności 👑 XVI

310 14 6
                                    

🔦🏹🗡️
。☆✼★━━━━━━━━━━━━★✼☆。

― Możesz się jeszcze wycofać księżniczko ― zagadnęła mnie nowo poznana fałnica  pomagając mi zakładać zbroje.

― Nie mogę ― odparłam cicho, przez stres który zaciskał mi krtań ― Po coś tu jestem i na pewno nie po to by pielęgnować zamek.

― Ale... ― skupiła się na zaciśnięciu jednego zapięć przez co zamilkła na chwilę by potem znowu odezwać się swoim wyjątkowo irytującym głosem ― Król kazał ci zostać ― dodała z pretensją ― Czy nie powinna panienka się słuchać się króla?

― Boże! ― westchnęłam z irytacja odwracając się do faunicy ― Gdzie jest Aourie? Czemu ty mi pomagasz a nie ona?!

― Ja przepraszam ― skuliła się spuszczając wzrok ― Proszę o wybaczenie księżniczko

― Idź już! ― wskazałam w stronę drzwi.

Wyszła bez słowa.

Wypuściłam powietrze sfrustrowana, musiałam się jakoś uspokoić. Czułam się słabo całe moje ciało było owładnięte strachem. A do tego czułam wstyd, wstyd za swoją decyzję. To ja zabroniłam kobietom iść na walkę, a teraz gdy razem z nimi zostałam tu zrozumiałam swój błąd.

Przetarłam dłońmi twarz. Chciałam opanować jakąś drżenie rąk. Nic to nie pomogło cała się trzęsłam.

― Aurora co się stało? ― Aourie kucnęła znajdującego się na mojej wysokości, patrzyła na mnie zmartwionym wzrokiem.

― Zwołaj kobiety przed zamek ― wyszeptałam mając gule w gardle. ― Musze je przeprosić.

Spojrzała na mnie zdziwiony, jednak nie powiedziała nic tylko kiwnęła głową wychodząc. Zostałam sama. Sama wraz z strachem, wyrzutami sumienia, wstydem i innymi sprzecznymi emocjami, których nawet nazwać nie potrafiłam.

Na drętwych nogach wstałam, zaczęłam chodzić po pokoju. Bałam się tego co ma nastąpić, będąc aż tak pogrążona w swoim strachu nie słyszałam nic co się dzieje wokół mnie.

Podskoczyłam przestraszona gdy zmaterializowała się przede mną Aourie, nie mogłam nawet określić w którym momencie z powrotem pojawiła się w komnacie.

― Kobiety już się gromadzą ― oznajmiła, utrzymując na mnie uważny wzrok.

Posłałam jej cień uśmiechu, wyminełam ją. Zbroja, która założyła, dosyć mocno spowalniała moje ruchy, chociaż już ćwiczyłam w niej dalej nie przyzwyczaiłam się do jej wagi. A teraz gdy byłam opanowana przez strach jeszcze bardziej na mnie ciążyła. I z każdym kolejnym krokiem który przybliża mnie do kobiet czułam, że jeszcze bardziej na mnie ciąży. Aourie stwierdziła, że potrzebuję czasu do przyzwyczajenia się do tej wagi jednak wątpię, że kiedykolwiek polubię tę część średniowiecznego życia w Narnii.

Z ciężkim sercem wyszłam na podwórze, większość kobiet już tam była. Patrzyły na mnie oczami opuchniętymi i czerwonymi od niedawnego płaczu, co powodowało, że moje resztki odwagi zaczynają wybierać się na wakacje. Schowałam dłonie za plecami, by nerwowymi ruchami nie pokazać swojego strachu. Trudno było mi wtedy wymusić uśmiech, jednak ostatnie dni rozwinęły u mnie nieznana dokąd umiejętność fałszywego uśmiechu.

― Witajcie ― zaczęłam drgającym głosem ― Chciałabym was przeprosić ― wzięłam głęboki wdech wypełniając się większą pewnością siebie. Widząc łagodne uśmiechy które kierowały w moją stronę chociaż same były w rozsypce ― Proponując, by kobiety zostały nie myślałam rozsądnie. Chciałam dla was dobrze, by byłyście bezpiecznie. Możecie nawet, że to były oznaki jakiegoś tchórzostwa, ale ja naprawdę myślałam przede wszystkim na Wasze bezpieczeństwo. Jednak nie przewidziałam jakie dołujące jest czekanie z założonymi rękami. Nigdy nie byłam w waszej sytuacji, obstawiałam też, żeby wyruszę razem z nimi.

Druga Szansa - Edmund PevensieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz