XVIII 👑 Stare Lęki 👑 XVIII

227 10 53
                                    

🛡️⚔️
。☆✼★━━━━━━━━━━━━★✼☆。

― Idziemy się przejść ― oznajmiła z szerokim uśmiechem dziewczyna wyciągając mnie za rękę z łóżka ― Nie możesz się tak przed nim ukrywać

― Nie ukrywam się ― burknęłam, zapierając się by Łucją nie dała rady wyciągnąć mnie z łóżka.

Brunetka jednak, będąc uparta jak osioł nie poddała się. Po kilku próbach zakończonych niepowodzeniem i moim śmiechem, wygrała. Za pomocą łaskotek wyciągnęła mnie z łóżka. Cała promieniała z dumy.

― Idziemy zwiedzać, może znajdziemy tu jakieś ukryte przejścia ― zrobiła zamyśloną minę ― Ciekawe czy jakieś tu są? ― spojrzała na mnie pytająco ― Jak myślisz?

― Myślę, że są ― odparłam wychodząc z komnaty za zadowoloną Łucją.

Na moje nieszczęście na korytarzu spotkaliśmy króla sprawiedliwego. Edmund minął nas kierując się na naradę. Myślałam, że zignorował nasza obecność i nie będzie tracił na nas swojej drogocennej energii.

Myliłam się i to srogo. Zamiast ominąć nas bez słowa. Posłał mi takie spojrzenie, że aż naprawdę się zaczęłam zastanawiać czy to przypadkiem ja czegoś złego nie zrobiłam. Zdjął maskę i spojrzał na mnie takim zawiedzionym wzrokiem. Wydawało mi się nawet, że były tam nawet iskierki złości. Patrząc na niego czułam się źle, jakbym naprawdę coś złego mu zrobiła. Jakby cała wina utraty naszej przyjaźni była po mojej stronie. Odwróciłam wzrok, nie mogąc dłużej patrzeć w jego oczy. Zbyt bolesny był to dla mnie widok. Słysząc jak znowu ruszył odetchnęłam, jednak słysząc jego głos pełen wyższości, całe moje poczucie winy minęło zamiast tego pojawiło się zmieszanie.

― Miecz nosi się przy sobie księżniczko ― powiedział z kpiną, gdy na niego spojrzałam zobaczyłam tylko oddalające się plecy a do mnie jeszcze doleciało jego wywyższony głos ― W każdej chwili ktoś może cię zaatakować

Zacisnęłam dłonie patrząc w miejsce w którym jeszcze niedawno był Edmund. Byłam pełna frustracji, zachowanie Edmunda było dla mnie takie niezrozumiałe. Jeszcze do teraz myślałam, że czas dogryzania mamy za sobą. A teraz znowu zobaczyłam, arogancką wersję Edmunda. Przeniosłam swój zdezorientowanym wzrok na Łucję, szukałam w niej odpowiedzi na zmienne humorki brata. Tak samo jak ja patrzyła oniemiała na miejsce gdzie jeszcze niedawno stał Edmund.

― Jak wrócimy do Anglii powiem mamie, że on chyba potrzebuje wizyty u lekarza! ― tupnęła po chwili ciszy Łucją, sprowadzając mnie na ziemię.

A przy okazji poprawiając humor, chociaż był to mały komentarz który dla większości może nic nie znaczyć. Mi natychmiast poprawił humor. Najmłodsza Pevensie miała coś w sobie, że nie dawało się przy niej smucić, oddalała problemy od ludzi. Szczególnie ode mnie

Większość osób najpewniej zignorowała by komentarz który ich wnerwił. Nie byłam jednak taka, chociaż słowa Edmunda wybiły mnie z rytmu, posłuchałam się go.

I chociaż zrobiłam to z niechęcią. To po chwili miałam już przyczepiony miecz. Był dosyć niewygodny, patrząc że nie byłam przyzwyczajona do chodzenia z czymś takim. Nawet nie byłam pewna czy dobrze go przyczepiłam do brązowego paska, zdaje mi się, że wykonanego z jakiejś skóry.

Ruszyłam w stronę Łucji wznosząc oczy ku niebu gdy któryś raz z kolei obiłam sobie nogę schowana bronią.

― Jak z tym można chodzić ― jęknęłam stając koło Łucji i pokazując broń ― I po co mi to, jeśli nawet tego dobrze używać nie umiem!

Druga Szansa - Edmund PevensieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz