XVIV 👑 Smutek, Żal, Niezrozumienie 👑XVIV

307 12 2
                                    

Promienie południowego słońca przyjemnie muskały moją skórę, poprawiając tym samym moje samopoczucie. Skubiąc trawę, patrzyłam pustym wzrokiem na zapracowanych Narnijczyków. Traktowali mnie jakbym była niewidzialna. Po tym jak zostałam potraktowana przez ich króla, naprawdę byłam za to wdzięczna. Źle się czułam, z tym co stało się tego ranka. Nie rozumiałam co się między nami wydarzyło. Wiedziałam, że chłopak może źle zareaguje. Nie spodziewałam, że skreśli przyjaźń którą chciałam odzyskać. Czułam się jakby to wszystko było moją winą. Poczucie winy nie dawało mi spokoju.

― Czemu go nie widziałam na tych korytarzach ― warknęłam wyrywając agresywnie trawę.

Wyładowanie złości na trawie spowodowałoby zmniejszając poziom moich negatywnych emocji. Już spokojniejsza spędziłam bezczynnie poranek siedząc w jednym miejscu. Moje myśli krążyły wokół rozmowy z brunetem. Zastanawiałam się, czy mogłam przeprowadzić ją inaczej. W mojej głowie krążyło pytanie "Co było gdyby"

Jeszcze bardziej się przez nie zdołowałam.

Z pierwszymi minutami południa w zasięgu mojego wzroku zauważyłam dwie pary ciemnych kopyt. Zdezorientowana skierowałam uwagę na nowo przybyłą osobę. Aereon patrzył na mnie z politowaniem, kręcąc na boki głową. Wyciągnął w moją stronę miecz.

― Jeśli nie umarł to po co płakać? ― zapytał spokojnie patrząc na mnie z powagą a gdy nie odpowiedziała spojrzał na mnie wyrozumiale ― Wiesz co czyni ludzi silnymi?

Kiwnęłam przecząco głową, słońce znajdujące się za nim, zmusiło mnie do zmrużenia oczu.

― Gdy na ich drodze pojawia się trudność nie poddają się, walczą dalej. ― uśmiechnął się delikatnie ― Nie wiadomo ile zostało nam czasu ― zaciął się kierując wzrok w stronę kopca ― W każdej chwili możemy stracić życie. ― położył złożona dłoń na piersi ― Czy chcesz, zmarnować możliwe że ostatnie godziny życia na płacz? Chcesz by wszyscy pamiętali ciebie jako płaczącą niewiastę? ― wskazał na Narnijczyków ― Wstań i pokaż tylko wszystkim, że jesteś silna. Pokaż, że gdy Narnia będzie cię potrzebować nie zawiedziesz jej.

Spojrzała na niego zaskoczona. Rękojeść miecza dalej była wyciągnięta w moją stronę a Aereon patrzył na mnie wyczekująco. Spojrzałam na Narnijczyków, po czym z powrotem na centaura, który ruchem głowy zachęcał mnie do chwycenia za miecz. Co też wykonałam po chwili wstając z ziemi. I chociaż skrzywiłam się przez wagę broni uniósłam dumnie głowę, patrząc w oczy centaura.

― Aereonie... ― zaczęłam delikatnie ― Nie będę marnować już więcej łez, nikt już nigdy nie uzna mnie za płaczkę. A co najważniejsze, będę z Narnijczykami, nawet jeśli oznaczałoby to dla mnie śmierć ― oznajmiłam wyciągając miecz przed centaurem. Aereon patrzył na mnie z dumą, kładąc dłoń na swoim mieczu.

Patrząc na miecz poczułam dziwną siłę. Jakby w amoku wolnym ruchem przeciągnęłam palcem po ostrzu, obserwując czerwoną stróżke mojej krwi, spływająca po metalu a następnie łącząca się z ziemią. Nie czułam bólu, nie czułam by miecz był ciężki. Jakby to wszystko działo się tylko w mojej głowie.

Moc płynąca z miecza zawładnęła mną, wypełniając energią każdą najmniejszą komórkę w moim ciele. Napełniła mnie siłą, wspomnieniami, wolą walki. Czułam się jakbym wybudziła się z stuletniego snu. Rozprostowałam palce zdając sobie sprawę, że pamiętały ból od walki mieczem. Nogi napełniły się zwinnością i szybkością umożliwiając uniki ratujące życie. A w moim umyśle znów pojawiły się morza krwi, krzyki samotnych dzieci, jęki osób umierających, zapach krwi i gnijących organów. Wszystko wyglądało jak z koszmarów które nawiedzają mnie w Narnii.

Druga Szansa - Edmund PevensieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz