XI 👑 Alienie Strażniku Le Refuge 👑 XI

460 15 18
                                    

🛡️⚔️
。☆✼★━━━━━━━━━━━━★✼☆。

Znów mój sen skończył się gwałtownie ale tym razem postanowiłam go nie ignorować . Szybko się ogarnęłam, chociaż był środek nocy nie czułam zmęczenia. Zawiesiłam łuk i kołczan na plecach, miecz przyczepiłam do pasa którym przepasałam sobie talię. Najciszej jak potrafiłam podeszłam do Edmunda. Zaczęłam go delikatnie budzić, cały czas obserwując jego dłonie czy przypadkiem nie zaatakuje mnie tym swoim mieczem. Nie marzyła mi się śmierć z ręki kolegi.

Chłopak, miał lekki sen, więc z obudzeniem go nie było problemu. Jednak on widząc mnie nad sobą, od razu wrócił do wcześniejszej czynności. Całkowicie mnie zignorował, co spowodowała moje burknięcie i bardziej agresywne budzenie. Jednak zachowywałam się też najciszej jak potrafiłam by nie obudzić reszty Pevensie.

- Edmund chodź - mruknęłam już delikatnie zirytowana jego zachowaniem - Proszę cię wstań, muszę iść. - mówiłam cicho, tak by ten tylko słyszał - Musimy iść. - podkreśliłam - Aslan cię wzywa. - otworzył jedno oko patrząc na mnie zmęczonym wzrokiem -Tego, który dalej wierzy, chociaż kiedyś pierwszy zwątpił. - zacytowałam - Musimy iść, razem. Alien na nas czeka

- Za dużo ci opowiadaliśmy o Narnii - jęknął wracając do krainy snu - Już myślisz, że jesteś jakąś nadzwyczajna i Aslan się z tobą kontaktuję

Zacisnęłam dłonie w pięści, nie zamierzałam go już budzić. Czułam, że nie mam wystarczająco czasu. Serce podpowiadało mi, że jeśli teraz nie ruszymy to wszystko pójdzie na marne. A ja od dziś postanowiłam słuchać serca. Czułam, że to właśnie ono rozumie Narnię. Dzięki niemu uwierzyłam w Aslana, ono po powiedziało, że mam wędrować za snami. I to ono w małym stopniu wierzyło, że jednak brunet o czekoladowych oczach mi pomoże

- Nie to nie - warknęłam wstając z ziemi - Sama pójdę! Jednak Aslan chciał żebyś też tam był Królu Sprawiedliwy - byłam poważna, bardzo poważna. Dawno tak się nie zachowywałam.

Nie widząc reakcji chłopaka sama ruszyłam drogą, która widziałam w śnie. Nie można było nazwać ją droga. Cały czas musiałam przeciskać się przez krzaki lub uchylać się przed gałęziami. Jednak cały czas oświetlało ją światło księżyca. Czułam się przez to chociaż trochę bezpieczniej. Nie zmieniało to faktu, że cały czas ściskałam rękojeści miecza. Jakby odbyła się walka nie miałabym dużo szans na wygranie. Nie mogłam też zginąć bez walki. Przecież zawsze jest odrobina nadziei na wygranie. Mała ale jest. Po drugie moje rodzeństwo obiecało nade mną czuwać, chociaż jak na razie nie czułam ich obecności

Szłam skupiona cały czas przysłuchując się otoczeniu. Miałam nadzieję, że nie trafię na Telmarów. Byli wrogami rodzeństwa, jednak mi może nic mi by nie zrobili. Nie ważne, że jestem uzbrojona. Może zauroczyli by się mną i daliby mi przejść. Warto mieć nadzieję, ale czytając wiele książek wątpię, że Ci ludzie by tak postąpili. Największą nadzieja na przeżycie byłaby obecność Edmunda. Drugą była by moja obecna sytuacja.

Jednak nadzieja uciekła, gdy usłyszałam za sobą trzask łamanej gałęzi. W mgnieniu oka wyjęłam miecz. Nie czułam strachu, ogarnęła mnie dokąd nieznana pewność siebie. Stanęłam w gotowości do ataku i jak pantera szukająca swojej ofiary zaczęłam się rozglądać. Krzak przez, który niedawno przeszłam zaczął się poruszać. W momencie gdy pojawił się mój oprawca zaatakowałam go. Edmund szybko mnie rozbroił jednak widziałam szacunek w jego oczach. Mimowolnie się zarumieniłam, ze wstydu przez atak na niego. Duma też się we mnie pojawiła, jednak nie zamierzałam tego pokazywać.

- Jednak przyszedłeś - uśmiechnęłam się delikatnie chowając miecz. - Dziękuję

Chłopak uśmiechnął się delikatnie, też chowając swoją broń. Po nim jednak było widać zmęczenie. Nawet zmęczony walczył o niebo lepiej ode mnie. Jego przebycie spowodowało, że ogarnęło mnie poczucie bezpieczeństwa, że jest tu. Był teraz moim przyjacielem, ja tak uważałam. Musiałam kiedyś się jego zapytać czy tak samo myśli. Nie było to jednak zbyt odpowiedni czas żeby rozmawiać o uczuciach. Które z mojej perspektywy robiły się coraz bardziej zagmatwane. Ciężko dalej mi też było zrozumieć chłopaka. Chociaż kiedyś był dla mnie jak otwarta księga.

Druga Szansa - Edmund PevensieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz