Rozdział 11: Agent 007

1.2K 84 20
                                    

Od autora: Przeczytaj i oceń :D

Harry Potter i wszystkie postacie z nim związane nie należą do mnie.


^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^ 

Siedziałem nadąsany na ziemi, ze skrzyżowanymi rękoma.  Tom stał prosto obok mnie, luźno trzymająci ręce za plecami.

Zaprosił tutaj dziecko. Dzieciaka ze wszystkich rzeczy! Mam dość ludzi w moim wieku na Privet Drive. Znając moje szczęście, dzieciaki czarodziejów były prawdopodobnie tak samo złe jak mugolskie. 

Tom zapewnił mnie, że tak nie jest, ale nigdy nie można ufać komuś, kto próbował cię wcześniej zabić.

Nie powiedział też, czyje to było dziecko. Powiedział mi tylko, żebym poczekał i sam się przekonam, że ważne jest, żebym zaczął zyskiwać sojuszników. Głupie gadanie.

Usłyszałem, jak drzwi się otwierają, a potem zamykają. Zbliżyły się do nas dwie osoby w drogich butach. No to super. Dzieciak jest snobem.

- Mój Panie przyprowadziłem mojego syna. -  rozległ się gładki głos. Jęknąłem cicho z irytacji. Ze wszystkich ludzi musiał to być syn Lucyfera!

Spojrzałem w górę nadal nadąsany, ale  rozjaśniłem się odrobinę, gdy zobaczyłem dzieciaka stojącego przede mną. Dobry Boże, biedny chłopiec. Lucy ufarbował włosy swoiego syna na dokładnie taki sam kolor, jak jego własne!

Patrzyłem na niego przez chwilę, a on odwzajemniał spojrzenie. – Nie mów mi, że jestem aż tak przerażający. - powiedziałem zjadliwie.

Wyraz twarz chłopca zmienił się na zakłopotanie. - Hę? Dlaczego niby miałbym się bać ciebie ? -  zapytał, krzywiąc się na mnie.

Wskazałam na jego zbyt jasne włosy. - Włosy bieleją, gdy jest się przerażonym -  Poinformowałem go mądrze. – To dowód, właśnie tam.

Przez chwilę wszyscy milczeli, zanim Tom westchnął i poklepał mnie po ramieniu. Spojrzałem pytająco.

- Właśnie obraziłeś całe pokolenie Malfoyów, Harry. - Wymamrotał cicho, kiwając głową w kierunku dwóch mężczyzn stojących przed nami. Oboje wyglądali na wściekłych.

- Co? Jak? - Rzuciłem, decydując się grać trudne dziecko. Co wcale nie znaczy, że takim nie jestem.

Tom posłał mi zmęczone spojrzenie. - Lucyf... Lucjusz ma ten sam kolor włosów co jego syn. Włąśnie zasugerowałeś, że on również zbielał ze strachu. - To zabawne, że prawie powiedział Lucyfer. Choć Lucjusz chyba nie podziela mojego rozbawienia.

Przewróciłem na niego oczami. - Nie bądź śmieszny! Wiem, że Lucyfer farbuje swoje.

Lucy po raz kolejny zaczął się krztusić powietrzem, a Tom zdawał się powstrzymywać śmiech. Kiedy oboje się uspokoili, Lucyfer posłał mi rozeźlone spojrzenie.

- Nie farbuję włosów! Nigdy więcej tego nie sugeruj! -  prawie krzyknął. To całkowicie dowiodło mi, że tak robi, ale postanowiłem zostawić już ten temat. Po prostu skinąłem mu spokojnie głową i odwróciłem się do chłopca z uniesioną brwią. Hej, jeśli nie podoba mu się moje zachowanie, to nie jest materiałem na sojusznika.

Lucjusz położył dłoń na ramieniu chłopca. – Przedstaw się, Draco. - mruknął cicho. Jakby właśnie wcale tego za niego nie zrobił.

Chłopak jednak wydawał się tego nie zauważyć; wyciągną rękę po czym się przedstawił. – Jestem Malfoy. Draco Malfoy.  - powiedział wyniośle.

Chwyciłem jego dłoń na krótką chwilę, zanim ją puściłęm. Nie było mowy, żebym przepuścił tę okazję...

– A ja jestem Bond. James Bond. – skomentowałem sucho, ignorując wyczerpane westchnienie Toma.

Draco niestety nie załapał żartu, wpatrywał się we mnie tylko z zaskoczeniem.

- James to mugolskie imię - Boże Drogi.

Musiałem oprzeć się pokusie zrobienia tego co Tom, czyli westchnieniu. Po prostu ponownie założyłem ręce i uniosłem nos wysoko w powietrze, tak jak robiła to Petunia milion razy wcześniej.

– To było imię mojej pra-pra-pra-pra-prababki. – warknąłem, starając się brzmieć poważnie. – Dwukrotnie usunięta. Wiesz, stworzyła różdżkę. Przed nią ludzie używali patyków.

- ...Otrzymałeś imię po damie? – wypalił Draco, rzucając mi dziwne spojrzenie.

Powstrzymywanie śmiechu było ciężkie. Najwyraźniej Tom też był rozbawiony, czułem to przez nasze dziwne połączenie. - Problem? – zapytałem, unosząc wyzywająco brwi.

- Nie, nie. Wcale nie. Po prostu Bond nie jest czystokrwistą rodziną. – powiedział ostrożnie, mrużąc na mnie oczy, jakbym był robactwem.

– Jestem półkrwi. Moja matka pochodziła z długiej linii czystokrwistych, a mój ojciec był mugolakiem. - Odparłem smętnie, unosząc delikatnie brodę. To była prawda, jeśli odwróciło się role matki i ojca.

Draco cofnął się o krok, jakbym był chory czy coś. – Mój ojciec powiedział, że półkrwi są niewłaściwi.

Spojrzałem na niego tym razem poważnie. - I co myślisz? - Zapytałem, wpatrując się w niego szorstko.

- Włąsnie powiedziałem... -

- Co myśli twój ojciec, tak. Ale mnie bardziej interesuje, co ty myślisz, a nie Lucy. - Wskazałem niedbale w kierunku zaskoczonego Lucjusza.

Draco zmarszczył brwi i wyglądał na pogrążonego w myślach. Po chwili podniósł wzrok, nie bacząc już na mój status. 

- Nie wiem. – przyznał powoli, jakby zastanowiał się nad tym po raz pierwszy. Prawie mógłbym się założyć, że tak właśnie jest.

- Hmm. Cóż, pomyśl o tym i wróć do mnie. – powiedziałem od niechcenia. – Nawiasem mówiąc, nie nazywam się James Bond. To facet z mugolskiego filmu, o którym oczywiście nigdy nie słyszałeś.

Posłał mi wkurzone spojrzenie. - Mogłeś to powiedzieć wcześniej. Zaoszczędziłoby to wielu kłopotów. Czy jesteś więc czystej krwi? - Zapytał z nadzieją.

Potrząsnęłam głową, uśmiechając się do niego. – Wciąż półkrwi. Mama była mugolaczką, a tata był czystej krwi.

Westchnął. - Cóż, przypuszczam, że to lepsze niż bycie szlamą. To znaczy, przynajmniej nie wychowali cię brudni mugole. - Oświadczył

Zaśmiałem się. - Właściwie to wychowali. I mówi się muglak a nie szlama.

Draco wyglądał na rozdartego. Wydał niski, sfrustrowany jęk i potrząsnął głową. - Chyba... możemy być przyjaciółmi. Możesz być mugolskim półkrwi, ale przynajmniej zachowujesz się jak czystej krwi.

Położyłem dramatycznie dłoń na mojej klatce piersiowej i rozszerzyłem oczy, gapiąc się na niego. - O mój! Twój przyjaciel? Nie jestem pewien, czy jestem godny zaprzyjaźnić się z Malfoyem? 

Posłał mi zirytowane spojrzenie. - Bardzo zabawne. Jak masz na prawdę na imię?

Uśmiechnąłem się do niego. - Harry Potter.

Wyraz jego twarzy był absolutnie bezcenny.


^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

Notatka autora: Heh. Tak. Musiałem/am przedstawić Draco, bo bardzo lubię tę postać =) Nie będzie to Harry/Draco slash, na wypadek, gdyby ludzie wzięli nowo powstałą przyjaźń jako wskazówkę. Po prostu myślę, że Harry też potrzebuje dziecka w jego wieku, z którym mógłby być sarkastyczny. Poza tym Draco musi chociaż raz wyrobić sobie własne opinie ¬_¬

Fighting BackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz