Rozdział 14: Mama Bella

1.1K 77 0
                                    

Od tłumacza: Przepraszam, ostatnio mam wyjątkowo niewiele czasu i tłumaczenie idzie mi dość opornie. Mam nadzieje, że jak już wszystko sobie zorganizuję, i ustalę sobie konkretny czas na tłumaczenie, to rozdziały zaczną się pojawiać częściej.


^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

Bella wyglądała jak by miała ochotę kogoś zabić. A konkretnie to mnie.

- Ty... TY.. - jej twarz przybrała kolor niezdrowej czerwieni. Wyglądała jak Vernon II.

Wyjęła swoją różdżkę i wycelowała prosto we mnie - Crucio! - wrzasnęła, wysyłając promień czerwonego światła w moją stronę.

NIe wiem jak wy, ale gdy ja widzę dziwny, czerwony laser lecący w moją stronę; prosto od wściekłej kobiety; zwykle robi wszystko co mogę by go uniknąć. I tak również tym razem. Odskoczyłem w bok, prosto na jakąś starą szafkę, z mnóstwom dziwnych rzeczy.

Półka przechyliła się i odsunęłam się w samą porę, zanim upadła na ziemię. Wysyłanie wszędzie dużo śmierdzącego płynu. Nie wspominając o szkle. Dużo, dużo szkła. Na szczęście dla mnie rozbił się po całej podłodze. Więc Bella nie mogła łatwo przejść przez te zabójcze szpilki.

Odepchnąłem się od ziemi, wstając szybko. Muszę się stąd wydostać zanim...

- Głupi bachorze! Spójrz co zrobiłeś! - warknął sprzedawca, chwytając mnie gwałtownie za ramię. Nawet nie zauważyłem, jak się do mnie zbliżył. - Nawet nie masz pojęcia jakie one były drogie? Twoi rodzice będą musieli za to zapłacić!

Uniosłem brew - Niestety, ale nie mogą, ponieważ są martwi - nagle do głowy wpadł mi świetny pomysł - Ale Bellatrix i ja jesteśmy tak blisko jak matka i syn. Wieże, że ona zapłaci, prawda Ciociu Bello? - spytałem, spoglądając na nią wzrokiem niewiniątka. Wciąż celowała we mnie różdżką zaciskając zęby.

- Nie jestem twoją matką, Potter! - krzyknęła, wymachując gwałtownie różdżką, przy każdym słowie.

Udałem szok po czym wypaliłem - Ale... ale myślałem, że mnie kochasz! - zapłakałem, patrząc na nią.

Zaśmiała się, szyderczo. - Miłość? Potter, żadna szanująca się kobieta nie pokochałaby takiego szkodnika jak ty! Nie wyobrażam sobie nawet, dlaczego Mój Pan miałby cię trzymać w dom... - przerwała, zdając sobie sprawę, że właśnie sprzeciwiała się zdaniu swojego Pana. Strach wymalował się na jej twarzy, gdy rozejrzała się dookoła, na wypadek gdyby miał za nią stać.


Przewróciłem oczami, po czym westchnęłam dramatycznie. - W porządku... ale Tom będzie strasznie zdenerwowany, że tak o nim mówisz. I że spowodowałaś, że jego nowy legalny spadkobierca przewrócił się na tę ogromną szafę. Mogłem zostać zraniony. - To jest oczywiście kłamstwem, ale jest po prostu zbyt zabawne!Pobladła gwałtownie.  -  L..Legalny spadkobierca? - Wyjąkała szeptem.


Uśmiechnąłem się. - O tak! Poszliśmy do banku, nie wiedziałeś? Tom jest teraz moim opiekunem. - To mi przypomniało. Kto, do diabła, był moim opiekunem? Ech, dowiem się później. W tej chwili miałem do rozegrania tą grę.


Bellatrix zrobiła jedną rzecz, której nigdy nie spodziewałem się, że ją zobaczę. Była okrutna, szalona, ​​bez serca i po prostu niegrzeczna. Ale zrobiła to. Omdlała na zasypaną szkłem podłogę.


Zapadła cisza. Uścisk sklepikarza na moich szatach rozluźnił się, gdy wpatrywał się w nieprzytomne ciało Bellatriks Lestrange. Uśmiechnąłem się tylko ze zwycięstwa i cicho wycofałem się za drzwi. Musiałem znaleźć Toma, bo to miejsce przyprawiało mnie o ciarki.Sprzedawca nie zauważył mojej nieobecności, a ja zdążyłem ustalić, że Toma zdecydowanie nie ma w tym sklepie. Westchnąłem i ruszyłem dalej wąską ścieżką, w głąb Śmiertelnego Nokturnu. Minęło mnie kilka osób w ciemnych szatach. Wszyscy mieli założone kaptury i  zdałem sobie sprawę, że ja też powinienem swój założyć. Nie byłoby dobrze zostać rozpoznanym, bez względu na to, jak dobrze blizna była ukryta.

Fighting BackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz