Od autora: Zrezygnowałem/am z jednego z moich oryginalnych pomysłów o banku Gringotta. To było zbyt... nierealistyczne?
Chyba źle przeliterowałam/em nazwę banku :P
Nic z tego nie należy do mnie.
Od tłumacza: Wiem, że długo nie było rozdziału, i nie wszyscy o tym wiedzą, ale znów byłam na wyjedździe. Wakacje się kończą niestety, ale życze wam wszystkim miłej ich reszty.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Parę dni później szybko dowiedziałem się, czym jest fundusz powierniczy Potterów. Tom zabrał mnie na Pokątną. Jechaliśmy do Gringotta, banku czarodziejów. Tom powiedział, że i tak musiał by tam pojechać, ale ja mu nie wierzę. Miał obsesyjnych zwolenników, nie musiałby używać własnych pieniędzy, wystarczyło by ich poprosić.
Teleportowaliśmy się, co nie koniecznie mi się podobało. Narzekałem Tomowi na „Naruszanie mojej przestrzeni osobistej", ale poza tym milczałem. Odskoczyłem od niego w momęcie, gdy wylądowaliśmy, co nie było zbyt trudne, biorąc pod uwagę, że wylądowałem płasko na tyłku.
Po kolejnej serii moich nażekań na teleportację, udaliśmy się do banku . Nawet nie będę próbał powtarzać ich dziwnej, ostrzegającej rymowanki, skoro i tak jej nie pamiętam.
Menedżerowie banku! Jedne z najdziwniejszych małych stworzeń, jakie kiedykolwiek widziałem.
- Czy, jest ta rzecz? - Szepnąłem do Toma, gdy szliśmy obok siebie w stronę kasy.
– Gobliny. Prowadzą bank i bardzo wątpię, żeby byli zadowoleni, gdyby usłyszeli, jak nazywasz je „rzeczami". – mruknął w odpowiedzi, zatrzymując się przed jednym z kasjerów.
Stwór – goblin – spojrzał na nas przez okulary na czubku jego zakrzywionego nosa. Taka brzydka rzecz... ale jednak wygląda inteligentnie. Uniósł brew, dając nam znak do mówienia.
- Chłopak chciałby dokonać wypłaty ze skarbca Pottera. - Tom poprosił gładko.
Goblin zmrużył na niego oczy, po czym skierował swoje przerażające spojrzenie na mnie. - A ty jesteś Potterem? – zapytał ochrypłym i zgryźliwym głosem.
Rzuciłem mu dziwne spojrzenie. - O ile wiem. Chyba że, oczywiście, mama nie była tak wierna, jak wszyscy myśleliśmy. - Szepnąłem, myśląc chwilę. – Jeśli tak jest, to nie wiem.
Zapadła cisza ze strony Toma i goblina, obaj spojrzeli na mnie z niedowierzaniem. Goblin lekko zmrużył oczy. - Czy masz swój klucz? - parsknął
Tom potrząsnął w moim imieniu głową. – Nie. Czy mógłbyś wykonać badanie krwi i może zlecić wykonanie nowego?
Goblin zadrwił z niego, po czym krzyknął: – Griphok!
Przyszedł kolejny goblin, nieco młodszy. Jego skóra nie była tak pomarszczona ani skórzasta. - W czym mogę pomóc? – zapytał nowy goblin znudzonym tonem.
Starszy goblin parsknął Niegrzeczne stworzenie. - Ten chłopak twierdzi, że jest Potterem. Zaopiekuj się nim. - Po czym odszedł. Chyba nie za bardzo lubił mój sarkazm.
---
Griphook zaprosił nas za kontuar i zaprowadził do pokoju na boku. Kiedy drzwi się zamknęły, a Tom i ja usiedliśmy w naszych fotelach, zaczął mówić.
- Potrzebujesz badania krwi i nowego klucza? Znaczy jeżeli jest pan panem Potterem. – dodał Griphook po chwili namysłu. Skłoniłem się. - Powiedz, dlaczego wezwał cię, Griphooku? – zapytałem ciekawie, stukając palcami w bok krzesła.
CZYTASZ
Fighting Back
FanfictionUwaga! To opowiadanie narazie jest zawieszone. Tłumaczone było przeze mnie 4 lata temu i osobiście teraz jak na nie patrzę to uważam że jest beznadziejne. Czytacie na własne ryzyko Sześcioletni Harry, spotyka lorda Voldemorta, w krytycznym momencie...